Do tej pory, począwszy od 1987 roku , mieliśmy dziewięć horrorów z tytułem „Hellraiser” (Wysłannik Piekieł). W tym całkiem niedawno, bo w 2011 roku, średnio udany produkt - Hellraiser: Revelations. Każdy człowiek po chwili namysłu mógłby rzecz, że dziewięć pozycji to całkiem dużo, prawda? Błąd. Pinheada i spółki nigdy za dużo.
Tym bardziej, że za nowym filmem będzie stać nie kto inny, jak sam Clive Barker, twórca pierwszego Hellraisera. Ten „nowy film” to jednak nie kontynuacja serii a wprost przeciwnie – reboot. Można więc oczekiwać, że najprawdopodobniej jeszcze moje wnuki będą świadkami kolejnych sequeli z Cenobitami w roli głównej.
Kontynuując głoszenie dobrych wiadomości … Fani Hellraisera już mogą zacząć się cieszyć, Barker ogłosił, że jego film obędzie się bez CGI – można więc oczekiwać starej szkoły efektów specjalnych - będzie jeszcze mroczniejszy od oryginału, a do tego w roli Pinheada wystąpi Doug Bradley. No lepiej chyba być nie może!
Gwoli przypomnienia, Hellraiser to seria horrorów, w których nieświadome zagrożenia ludzie, za pomocą kostki Lemarchanda, przenoszą się do świata piekielnych Cenobitów, którym wszelakie cierpienie (zarówno zadawane jak i otrzymywane) sprawia ogromną rozkosz.