REKLAMA

Zastanawiam się, czy „Pytanie na śniadanie” nie jest tak naprawdę pierwszym prankowym programem w polskiej telewizji

Polska nadzieja muzyki tanecznej? Godny następca Zenka Martyniuka? Na razie na pewno Ronnie Ferrari przyczynił się do zawieszenia wydawcy programu „Pytanie na śniadanie”. A wszystko to przez jego wykonanie przeboju Ona by tak chciała w niedzielny poranek.

ronnie ferrari pytanie na sniadanie
REKLAMA
REKLAMA

Ronnie Ferrari (rodzinie i bliskim znany jako Hubert Kacperski) na pewno ma na koncie przebój, jakiego dawno już w Polsce nie było. 19-letni wykonawca w lipcu opublikował swój kawałek Ona by tak chciała i raptem w kilka miesięcy ma on już ponad 66 mln wyświetleń. Nie jest to zresztą pierwszy hit w jego dorobku. Już dwa lata temu na swoim kanale na YT opublikował debiutancki kawałek Ruskacz, który ma ponad 20 mln wyświetleń. Ona by tak chciała, poza sukcesem na YouTube’ie, może się już poszczycić wielką popularnością na wszelkiej maści potańcówkach oraz weselach. A to już oznacza, że Ronnie Ferrari stał się integralną częścią polskiej tkanki.

Nie trzeba było długo czekać, aż upomniała się o niego telewizja. Ronnie Ferrari wystąpił w niedzielnym wydaniu programu „Pytanie na śniadanie”.


Z jednej strony nie dziwię się, że redakcje programów, w tym śniadaniowych, są zainteresowane jego postacią. Dziennikarze i wydawcy chcą być na bieżąco, odpowiadać na popularne w danym momencie trendy, zapraszać gwiazdy, które w danym momencie są najgorętsze. W tym wszystkim brakuje w telewizji publicznej jednak rzeczy podstawowej – rozeznania. Jasne, Ronnie Ferrari jest super popularny w tej chwili.

Tylko może przed zaproszeniem go do porannego niedzielnego programu warto posłuchać tego jego przeboju, by sprawdzić, czy nadaje się on do emisji?

Pomijam samą jego warstwę muzyczną, będącą przedziwną mieszanką muzyki biesiadnej, dance i disco-polo z domieszką rapu. Jeśli rzeczywiście TVP tak pojmuje swoją misję, to ja nie będę z tym dyskutował. Nadmienię jedynie, że nie chodzi mi o zapraszanie jedynie pianistów i promowanie tylko opery czy muzyki klasycznej. Natomiast jest różnica, może dla niektórych subtelna, pomiędzy muzyką rozrywkową na dobrym poziomie, a (skądinąd sympatycznym) Zenkiem Martyniukiem. To od wydawców telewizji publicznej zależy co pokażą ludziom i jakie gusta, w większym czy mniejszym stopniu będą formować, a przynajmniej promować.

Bardziej jednak niż forma niepokojąca jest treść.

To jednak dopiero początek. Jedziemy dalej.

Popek byłby dumny. A tak na serio, niech sobie ten kawałek zbiera odtworzenia na YouTube’ie. Skoro nasza populacja chce takich rzeczy słuchać, to co mi do tego? Być może jest to piosenka „dla beki” – tego nie wykluczam. Choć jej sukces to już nie jest beka. Czemu jednak coś takiego trafia do publicznej (czy jakiejkolwiek) telewizji w paśmie porannym?

Wystarczyłoby przed zaproszeniem gwiazdy do studia posłuchać kawałka i stwierdzić, że może niekoniecznie pasuje to do oglądania z rodziną w niedzielę rano. Tym bardziej, że szczególnie dla tej władzy i kierownictwa TVP jest to przecież dzień szczególny.

Jak donoszą Wirtualnemedia.pl, wokalista pominął jeden wulgaryzm. Warto jeszcze wspomnieć, że wydawca programu „Pytanie na śniadanie” został w poniedziałek, czyli dzień po emisji, zawieszony. Zastanawia mnie tylko, czy to coś da? Nie jest to w końcu pierwszy raz, gdy do publicznej telewizji śniadaniowej zapraszani są ludzie bez żadnego sprawdzenia ich dorobku czy umiejętności. Wystarczy wspomnieć kultowy już makijaż na sylwestra.

Screen z programu Pytanie na śniadanie/TVP2

Albo hit polskiej telewizji, czyli magik, pan Ząbek, który przebił na wizji dłoń Marzenie Rogalskiej.

REKLAMA

Już od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy przypadkiem „Pytanie na śniadanie” nie jest tak naprawdę pierwszym i jedynym programem z prankami w polskiej telewizji w XXI wieku. Szkoda, że często to widz jest tym, który jest prankowany.

Zdjęcie główne: screen z programu „Pytanie na śniadanie”/TVP2

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA