Coraz więcej w Polsce formatów kulinarnych. Zaczęło się od "Kuchennych Rewolucji", potem pojawił się "Masterchef", "Top Chef", a ostatnio "Hell's Kitchen". Niestety, w porównaniu z oryginałami, polskie wersje tych programów wypadają… Blado i bez wyrazu. Dlaczego większość formatów w polskiej wersji to klapa?
"Kuchenne Rewolucje" TVN to przykład, jak format całkowicie wywrócić do góry nogami. O tyle, o ile pierwszy sezon jeszcze jako-tako traktował o "pomocy podupadającym restauracjom", tak też wszystkie kolejne, coraz bardziej, dryfowały w stronę telenoweli obyczajowej. Dramaty rodzinne, komornicy zamykający restaurację w trakcie realizacji programu, rozpady rodzin, rozwody… Znaleźć już można tam wszystko w ogromnych ilościach… Poza tym, co w założeniu stanowi esencję programu, czyli rewitalizacji lokali, które radzą sobie na rynku niezbyt dobrze. Tego tam, bowiem, jest jak na lekarstwo. Wszystko zaś oprawione jest iście teatralnymi wrzaskami samej Magdy Gessler, o której możnaby na podstawie programów śmiało pomyśleć, jako o pierwszej histeryczce polskiej gastronomii.
W oryginale zaś program ten nazywa się "Gordon Ramsay's Kitchen Nightmares". Prowadzi je znany szef kuchni, Gordon Ramsay - który początkowo zasłynął "Hell's Kitchen", któro niedawno zawitało na antenę Polsatu. Co prawda Gordon Ramsay utorował sobie drogę do sławy swoim ciętym językiem, ale w "Kitchen Nightmares" pokazuje swoją zdecydowanie spokojniejszą stronę. Program ten zagląda głęboko w kulisy branży restauracyjnej, podejmując często ekonomiczny aspekt do którego podchodzi z pełną powagą. W programie widać znakomite doświadczenie oraz profesjonalizm brytyjskiego kucharza, pomagającego podupadającym restauracjom wyjść z finansowych opresji.
Podobnie sytuacja ma się z "Hell's Kitchen" - oryginalnie również prowadzonym przez Gordona Ramsaya, choć jedynie w pierwszym sezonie. Program ten pierwotnie emitowany był w Wielkiej Brytanii, w 2004 roku. Pozostałe sezony odbyły się z udziałem innych, znanych szefów kuchni: Gary'ego Rhodesa oraz Jeana-Christophe'a Novelli, a także Marco Pierre White'a. Ramsay nadał jednak ton całej serii, oraz kontynuował ją ze swoim udziałem w Stanach Zjednoczonych, gdzie, od 2005 roku, na kanale FOX nieprzerwanie emitowane jest "Hell's Kitchen USA".
Co ciekawe, pierwszy sezon programu opierał się na zaskakującym przesłaniu: Gordon Ramsay uczył sztuki kulinarnej… 10 lokalnych celebrytów. Nie cedząc przy tym słów w najmniejszym nawet stopniu. Co prawda wraz z drugim sezonem pojawił się aspekt rywalizacji uczestników ale format powstał jako platforma promocji celebrytów - w rodzaju "Tańca z Gwiazdami", czy "Jak Oni Śpiewają". Następcy Ramsaya podtrzymywali - stworzoną przez kucharza - atmosferę niepokoju wokół siebie, oraz wyjątkowo ciętego języka. Ramsay, za Oceanem, robi to samo - zdecydowanie nie patyczkując się z uczestnikami programu, co można zobaczyć chociażby poniżej:
W Polsce, które "Hell's Kitchen" zdecydowała się uruchomić z 10-letnim poślizgiem, rolę Gordona Ramsaya odgrywa Wojciech Modest Amaro - posiadacz gwiazdki Michelin, któremu bycie antypatycznym ewidentnie wpisano w kontrakt. Kopiowanie manier - dość mocno nieudolne zresztą - Gordona Ramsaya, zwłaszcza tych prezentowanych w amerykańskiej edycji programu, jest widoczne na pierwszy rzut oka dla każdego, kto choć przez chwilę miał do czynienia z pierwowzorem. Dla tych, którzy mają jakieś wątpliwości, polecam wycinek najbardziej dynamicznych akcji Gordona Ramsaya sprzed kilku dobrych lat - o, tutaj:
A co robi Wojciech Modest Amaro? Biedak, przymuszony wymaganiami formatu, stara się wpasować w wytyczne wprowadzone przez brytyjskiego szefa kuchni. Wyraźną sztuczność i nienaturalność czuć było podczas pierwszego programu w serii, którego fragmenty można zobaczyć poniżej:
Wojciech Modest Amaro, podobnie zresztą jak Magda Gessler, pada ofiarą wymogów, nakładanych przez zagraniczne formaty. Nie inaczej jest zresztą też z Kubą Wojewódzkim - który zaczął swoją przygodę z jurorowaniem przed laty w "Idolu", będąc "tym złym" - zupełnie jak Simon Cowell, brytyjski impresario, który pierwotnie właśnie w programie "Pop Idol" (tak w Wielkiej Brytanii nazywał się program) zaprezentował się jako najsurowszy z jurorów. Podobną postać odgrywał w "Idolu" Kuba, przenosząc ją zresztą później do programów "Mam Talent", oraz "X-Factor" - gdzie, na kilka lat przed "Idolem", pojawił się również brytyjski juror. I podobnie jak w przypadku oryginalnych programów, i tutaj kopia jawi się wyjątkowo blado, jeśli tylko zna się dobrze pierwowzór.
Na wszystko jest jednak recepta: podchodzić do formatów kreatywnie i z głową. Pułapki, w jakie wpada wiele polskich programów, realizowanych na zagranicznych licencjach, są zazwyczaj dwóch rodzajów: jedną jest zbyt sztywne trzymanie się wytycznych (jak to ma miejsce w przypadku choćby Wojciecha Modesta Amaro i "Hell's Kitchen", czy Kuby Wojewódzkiego kopiującego jako juror na potęgę od Simona Cowella). Drugą zaś jest - okazjonalne - spłycanie formatów tak drastyczne, że można rozpatrywać je jako swoistą trawestację, dokonaną tylko i wyłącznie w celu zwiększenia sensacjonalistycznego aspektu oraz zwiększenia słupków oglądalności (jak ma to miejsce w "Kuchennych Rewolucjach").
Oczywiście, pewne kryteria muszą być spełniane - w końcu to format. Nigdzie nie jest jednak powiedziane, że nie można zrobić w jego ramach czegoś, co będzie czerpało z pierwowzoru to, co dobre, dokładając też coś nowego, ciekawego, fajnego, co da ostatecznie nową jakość - i, co ważne: wysoką jakość.