REKLAMA

Rzym (serial)

Cezar gwałcicielem praw republiki? Cyceron koniunkturalistą i tchórzem? Kleopatra i Marek Antoniusz parą wiecznie szukającą uciech? Oktawian August socjopatą? Co, jak co, ale "Rzym" słusznie został okrzyknięty jedną z najbardziej kontrowersyjnych produkcji ostatnich lat.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Kontrowersyjne przedstawienie jednych z najbardziej znanych postaci historii antycznego Rzymu zaszokowało z pewnością niejednego widza. No może poza historią Juliusza, w końcu nie raz mówiono o jego wstręcie do republiki, a my w końcu uwielbiamy postacie łamiące prawa w słusznym celu. No i jak poetycko zginął. Swoją drogą nie bez powodu nazwano scenę jego śmierci w "Rzymie" jedną z najlepszych w historii kinematografii.

REKLAMA

Powracając jednak do meritum, "Rzym" zostaje wyemitowany w 2005 roku przez HBO i BBC od razu zdobywając łatkę serialu kontrowersyjnego, wręcz wulgarnego. Wszystko oczywiście przez sceny seksu, które są tak powszechne, że złośliwiec napisałby o kostiumowej produkcji pornograficznej z niezłą fabułą. No ale nie jestem złośliwcem, szczególnie, że serial ma wiele innych, znacznie większych zalet. Niemniej można zaliczyć na plus wszechobecność tego tematu, skoro intencją autorów było ukazanie codziennego życia mieszczan w tamtych czasach. No bo chyba nikt nie sądził, że seks jest przyjemnością dopiero od czasów rewolucji seksualnej?

Pozostawmy jednak ten temat i przejdźmy do innych. Historycznie serial zawiera sporo błędów, jak choćby kreacja postaci Atii, w porównaniu jednak z takim choćby "Gladiatorem" "Rzym" pozytywnie się wyróżnia. Całościowo fabuła toczy się od dojścia do władzy Juliusza Cezara po triumf Oktawiana Augusta. Wydarzenia polityczne nie są jednak głównym tłem akcji, nie pochłaniają większości czasu serialu. "Najgłówniejszymi" bohaterami są bowiem Lucjusz Vorenus i Tytus Pullo. Oglądamy ich perypetie, sprzeczki rodzinne, amory, kłótnie i takie tam. Możemy także pooglądać wojnę między Atią i Serwillą, czy też dorastanie Oktawiana Augusta i pierwsze miłości jego siostry, Oktawii. Piszę to z pewną dozą sarkazmu, bowiem w mojej pamięci zapisało się głównie tło polityczne serialu. Natomiast bardziej prywatne sprawy o wiele bardziej szczątkowo, może dlatego, bo wątki te są poprowadzone z różnym efektem. Historie nowych-starych żołnierzy czasem interesują, czasem trochę nużą, wojny między domami czasami przykuwają uwagę, czasami są jedynie zapychaczem czasu. Tym samym główni bohaterowie po obejrzeniu serialu spadli do roli pobocznych.

Wielka historia

A może to po prostu moje nastawienie na tzw. "wielką historię"? Kto wie, faktem jednak jest, że to właśnie postać wielkiego-małego Cicero czy wielkie plany Juliusza Cezara zostały mi w głowie. I właśnie dlatego dopiero z czasem "Rzym" nabiera rumieńców, poczynając od dość nudnawego początku, kończąc na wyśmienitej końcówce pierwszego sezonu po zabójstwie Cezara w idy marcowe. Drugi sezon od razu zaczyna się od politycznych zawirowań i na nich się kończy. Niektórym przedstawienie związku Marka Antoniusza z Kleopatrą trąci zbytnio dzisiejszymi historiami rodem z Pudelka. Mi natomiast bardzo się spodobało, szczególnie biorąc pod uwagę grę aktorską Jamesa Purefoya, który świetnie wykreował Antoniusza na postać z zewnątrz silną, wewnątrz zaś słabą i niepewną. Zresztą wątek polityczny to kopalnia świetnych aktorów, żeby wspomnieć choćby Cycerona w wykonaniu Davida Bambera, Juliusza Cezara Ciarána Hindsa i Pompejusza Magnusa Kennetha Cranhama. Dzięki takim aktorom przez długi czas będę jeszcze pamiętał rozmowę (a raczej grożenie) Marka Antoniusza z Cyceronem i późniejszą postawę tego drugiego na chwile przed śmiercią. Wspominać będę także wielkie plany Pompejusza i Juliusza Cezara i upadek obydwu. Z tego obrazu wyłamuje się trochę Oktawian August. Nie znam dobrze jego biografii, jednak nawet jeśli był takim socjopatą, to razi gwałtowne przejście między de facto dwoma różnymi kreacjami aktorskimi. W pierwszym sezonie mieliśmy młodziutkiego Oktawiana dopiero wykonującego pierwsze kroki w świecie polityki i wykazujące takie cechy jak poczucie wyższości, zmysł planowania i oziębłość. W drugim natomiast staje się wręcz dziwną i przerażającą postacią, tłumaczącą przyszłej małżonce by się nie zdziwiła, jeśli będzie jej czasem zadawał ból, bo to go podnieca.

Mała historia

Powracając na chwilę do "małej historii", której z powodu samych intencji autorów i czasu na nią przeznaczonego nie można zmarginalizować. Rzuca się w oczy na pewno przedstawienie Rzymu. Dalekie ono jest od komputerowego renderu, który mogliśmy podziwiać w Gladiatorze, do tego wyśnionego miasta. Daleko mu do miast, które z takim trudem budowaliśmy w Cezarze. Jest brudny, przeludniony i ma różne odcienie. W każdym jednak, choćby nie wiem jakby były różne, zawsze jest nutka "zepsucia". Ludzie w nim nie są antycznymi filozofami, którzy na poczekaniu dyskutują o sensie życia, a są... zwykli. Jakkolwiek by to trywialnie nie zabrzmiało, pewna siła "Rzymu" tkwi w ukazaniu zwyczajności tamtych ludzi. Owszem, sam przed chwilą napisałem, że niezbyt pasjonowały mnie te wątki, czasami udane, czasami nie, muszę jednak przyznać, że trudno znaleźć inne, tak wierne (albo wyglądające na takie) obrazy starożytnego miasta jak ten serial. Co bardziej wnikliwi i ciekawi dowiedzą się z tego serialu o stosunkach społecznych, zasadach małżeństw, religiach i obrzędach, jedzeniu, sposobach mycia się, czyli krótko mówiąc o życiu w tamtym czasie. Żeby dać przykład wspomnę jedynie o walce legionistów w szyku, którego pierwszy szereg na dźwięk gwizdka oficera przechodził do tyłu, dzięki czemu z przeciwnikiem walczyli zawsze w miarę wypoczęci żołnierze. Oczywistość dla znawców, ciekawostka dla zwykłych widzów.

Z technicznych aspektów, trudno powiedzieć, by coś nie grało. Nie widać amatorszczyzny, wiele scen zachwyca, jak choćby wspomniane zabójstwo Cezara czy jego wcześniejszy Triumf. Bitew uświadczymy kilka, ale daleko im, rzecz jasna, do rozmachu z choćby Władcy Pierścieni. Kostiumy i przedstawienie miasta jest bez zastrzeżeń. Aktorzy i aktorki w większości przypadków bardzo dobrze grają swoje role. Krótko mówiąc, iście hollywoodzki warsztat. Szczególnie najwyższej próby w przypadku muzyki, która jest świetna.

REKLAMA

Słowem końca

Swego czasu ktoś słusznie zauważył, że to stacje telewizyjne przejęły pałeczkę od Hollywood w produkcjach ryzykownych, kontrowersyjnych i niepewnych. "Rzym" jest tego przykładem, kontrastując ostro z hollywoodzkim "Gladiatorem". Dodatkowo jego sukces znalazł swoich naśladowców, czego przykładem może być kolejny serial śmiało podchodzący do tematu, "Tudorowie". Oby takich prób było więcej. Osobiście marzy mi się podobny serial osadzony w złotym wieku Rzeczypospolitej. Oglądanie burd na sejmikach, sporów rodzin magnackich między sobą, niemocy królów, a przede wszystkim tych hektolitrów miodów wypijanych przez szlachtę, to byłoby coś!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA