Mijający powoli rok 2017 był naprawdę rewelacyjny, jeśli chodzi o serialowe produkcje. Prawda jest jednak taka, że nie ma jednej miary, dzięki której moglibyśmy arbitralnie powiedzieć: to jest dobre, a to wyjątkowo kiepskie. Ilu ludzi, tyle opinii. Dlatego redakcja Spider's Web Rozrywka postanowiła podzielić się z wami serialami, które nas zachwyciły i tymi, które nas rozczarowały.
Konrad Chwast
Zachwyt: Dark
Dark zachwycił mnie od pierwszego odcinka. Na początku wciągnął mnie specyficzny klimat, dwa odcinki później byłem zainteresowany problemami społeczności miasteczka. A dalej to wszystko zmieszało się z tymi fantastycznymi elementami. Połączenie jest niesamowite. I chociaż serial rozczarował w kilku miejscach (wiele osób podkreślało naprawdę kiepskie zakończenie), to ciągle jako całość trzyma poziom. Jestem zachwycony, że Dark to dzieło naprawdę złożone i wymaga od widza ciągłej uwagi. Nie jest to symboliczny, a miejscami abstrakcyjny rebus (nazwijmy go chorobą trzeciego sezonu Twin Peaks), to raczej zagadka logiczna i test na spostrzegawczość. Test jest na tyle trudny, że gdy oglądałem serial drugi raz, to cały czas wyłapywałem nowe rzeczy, które całkiem nieźle pasowały do tej historii. Trzeba obejrzeć.
Serial Dark możecie zobaczyć w serwisie Netflix.
Rozczarowanie: siódmy sezon Gry o tron
Długo zastanawiałem się, co tak naprawdę mnie w tym roku rozczarowało, jeśli chodzi o seriale. Założyłem jednak, że wybiorę produkcję, na którą naprawdę długo czekałem i spodziewałem się po niej wszystkiego, co najlepsze. Siódmy sezon Gry o tron nie jest może tworem słabym, ale nie jest też tym, na co czekałem. To nie jest już Gra o tron, którą pamiętamy z pierwszych serii, a raczej serial, który we względnie satysfakcjonujący sposób ma zakończyć pootwierane wątki. Nie można powiedzieć, żeby wszystko wypadło źle, ale wiedząc, jak nieelegancko ta historia zmierza do końca, to dwa razy zastanowiłbym się, czy mogę polecić serię komuś, kto jeszcze jej nie widział.
Grę o tron zobaczycie w HBO GO.
Maciej Gajewski
Zachwyt: The Expanse 2
W tym roku znakomitych seriali nie brakowało. Dostępne w usługach VoD treści jakością i zdolnością angażowania widza zostawiają w tyle kinowe superprodukcje. No może poza Gwiezdnymi wojnami. Jak tu wybrać faworyta? Mam dwóch. Pierwszy wybór jest banalny: drugi sezon Stranger Things. Spodziewam się jednak, że każdy o nim wie, większość go obejrzała i pewnie ktoś tu go jeszcze wymieni. Powiem wiem o czymś innym.
Tym czymś jest drugi sezon The Expanse. To serial, dzięki któremu nadal wierzę, że branża rozrywkowa dostrzega osoby o potrzebach podobnych do moich. Że jest i będzie podaż związana z hardkorowym science-fiction. Bardzo dobrym wizualnie i technicznie, a jeszcze lepszym fabularnie.
The Expanse, w tym jego 2. sezon, ma złożoną, wielowątkową i bardzo angażującą historię. Trudno odgadnąć – zwłaszcza, jak się nie czytało książek – w którą stronę zaprowadzi nas opowieść. Nie tylko nie wiemy, jak to się skończy, a czasami nawet nie mamy szans odgadnąć tematyki nowego odcinka. Historia ta jest przy tym spójna i dopieszczona. W swojej kategorii na chwilę obecną to serial absolutnie bezkonkurencyjny.
Serial możecie zobaczyć w serwisie Netflix.
Rozczarowanie: Chłopaki z Baraków, wszystkie tegoroczne produkcje
Trailer Park Boys – piszę w oryginale, bo tytuł dopiero po czasie doczekał się polskiego tłumaczenia – to taka mała perełka wśród morza kloacznego, wulgarnego humoru. Rzadko kiedy taki mnie bawi, ale Chłopakom z baraków się udało mnie rozśmieszać przez wiele lat. Serial z premedytacją rejestrowany jest w sposób tak amatorski, jak tylko się da. Kamera z ręki, materiał w podłej jakości, a większość gagów jest improwizowanych.
Niestety, kilkanaście sezonów później, plus kilka filmów pełnometrażowych i spin-offów i… no nie da się już tego oglądać. Zniknęła gdzieś naturalność trójki głównych bohaterów, pozostało tylko wymuszone aktorstwo. Gagi zamiast śmieszyć nudzą. A wszystko zaczęło się psuć po przejęciu produkcji serialu przez Netfliksa, choć to może być tylko zbieg okoliczności. Szkoda. Polecam zdecydowanie archiwalne filmy i odcinki. Tych nowych, wydanych w tym roku, nie da się już oglądać.
Serial zobaczycie na Netfliksie.
Piotr Grabiec
Zachwyt: Legion
Fani seriali o superbohaterach cierpią na klęskę urodzaju, ale spośród dziesiątek bliźniaczych produkcji udało się wyłowić prawdziwą perełkę. Telewizji FX udało się stworzyć produkcję, która jest wyjątkowy - na wielu poziomach. Niebalalny główny bohater, szalone zwroty akcji, niesamowita chemia między zakochaną parą, zakręcony jak Marcowy Zając scenariusz i perfekcyjna oprawa audiowizualna sprawiają, że serial o mutancie z problemami psychicznymi ogląda się z wypiekami na twarzy. W przeciwieństwie do większości innych seriali na licencji Marvel i DC, w Legionie komiksowa geneza schodzi na drugi plan ustępując miejsca fenomenalnej opowieści - czego zresztą można się spodziewać patrząc na nazwisko jego twórcy. Noah Fawley, który nakręcił Legion, dał nam w końcu równie niebanalne Fargo.
Legion emitowany był w telewizji FOX.
Rozczarowanie: Marvel: Inhumans, Iron Fist i Defenders
Wszystkie kinowe filmy Marvela jak na razie odnoszą sukcesy i trzymają poziom. W przypadku seriali twórcy nie mają tyle szczęścia, a w minionym roku zaliczyli aż trzy żółte kartki. Inhumans, którego pierwsze dwa odcinki puszczane były w kinach IMAX, rozczarował na całej linii. Drewniana gra aktorska, plastikowe scenografie i banalny scenariusz sprawiły, że zamiast widowiska dostaliśmy potworka. Netflix zaś stracił impet przy pierwszej serii Iron Firsta, który był z zupełnie innej bajki niż wyśmienity Daredevil oraz przyzwoite Jessica Jones i Luke Cage. The Defenders z kolei, jako kulminacja kilku lat budowania uniwersum, okazało się wydmuszką. Fajna rozrywka, ale bez efektu wow. Wychodzi na to, że Scott Buck, który odpowiadał i za Inhumans, i za Iron Fista, dostaje w tym roku czerwoną kartkę.
Iron Fist i The Defenders możecie zobaczyć w serwisie Netflix, a Inhumans zobaczycie w Showmaksie.
Zuzanna Lesień
Zachwyt: Opowieść podręcznej i Wataha 2
Serial na podstawie powieści napisanej przez Margaret Atwood w latach 80. (!). To antyutopijna i przerażająca wizja świata, w którym kobiety przestają mieć jakiekolwiek prawa. Stopniowo odbiera im się możliwość do wypowiadania własnych opinii, posiadania pracy, wolności, miłości i ostatecznie decydowania o swoim ciele. Płodne kobiety zostają odpowiednio przeszkolone i trafiają do domów komendantów w celach rozrodczych. Historia wzbudza w widzu skrajnie silne emocje, budząc przestrach, ale także oburzenie i potrzebę buntu czy sprzeciwu. To obraz niezwykle przejmujący, nastawiony na wywoływanie mocnych odczuć podczas seansu. Opowieść przeraża swoją aktualnością i koszmarną wizją dalszych losów kobiet. Drastyczne wydają się nie tylko fragmenty z karania niewdzięcznych podopiecznych, ale również dosłowne i tragikomiczne sceny kopulacji. Nie można przejść wobec tego serialu obojętnie, choć jest on przeznaczony dla osób o mocnych nerwach.
Wataha 2 zachwyciła mnie jeszcze bardziej niż pierwszy sezon.
W tej części domknięto wątki, które ciągnęły się za bohaterami od debitanckiego sezonu. Tutaj Wataha wyróżnia się dobrze skonstruowanymi postaciami, które przechodzą przemianę w trakcie trwania odcinków. Postać Dobosz przykuwa uwagę dramaturgią i dobrym aktorstwem, a jej ciągłe odbijanie się od ściany, kluczenie w śledztwie i wylądowanie w samym środku skorumpowanego środowiska „prawa”, trzyma w napięciu i każe widzowi mocno jej kibicować. Zwieńczenie historii daje natomiast ogromną satysfakcję. Wreszcie wyjaśnił się również motyw Grzywy, który do końca pozostał postacią niejednoznaczną. Co więcej, ciekawe tło nadał serialowi wątek obozu dla uchodźców, który za nos zwodził nie tylko panią prokurator, ale również widza. Grający na emocjach, moralności i kwestiach politycznych, wciągał i utrzymywał w napięciu. Dodatkowym atutem były oczywiście zdjęcia, pejzaże zimowych bieszczadzkich terenów ujmowały pięknem i tajemniczym charakterem.
Watahę obejrzycie na HBO GO.
Rozczarowanie: Belfer 2
Być może myślę inaczej niż reszta widzów, ale dla mnie nowy sezon Belfra był zbyt przekombinowany i naciągany (tym bardziej, że poprzedni sezon zachwycił świeżością i pomysłem). Przez większość odcinków nie wzbudzał emocji, a człowiek oglądał go, bo głupio było przerwać w połowie. Nie ciekawił, a chwilami wręcz nużył. Finał, choć przewrotny i nastawiony na zszokowanie, mnie zupełnie rozczarował. Pomieszanie z poplątaniem. Nie oznacza to jednak, że był to serial skrajnie zły. Oczywiście miał swoje plusy, była intryga, były układy i dziwni bohaterowie. Jednakże chwilami wprowadzał mnie w poczucie lekkiej żenady (chociażby strzelanina w szkole), a także pewnego niezadowolenia z gry aktorskiej niektórych postaci.
Serial obejrzycie na platformie nc+ GO.
Szymon Radzewicz
Zachwyt: Mgła
Bolą mnie zbyt niskie oceny tego wyjątkowego serialu, który bierze pod lupę wewnętrzne zło człowieka. Mając nóż na gardle, z ludzi zaczynają wychodzić prawdziwe demony. Ten motyw od zawsze był, jest i będzie wdzięczny dla filmów i seriali. Uwielbiamy obserwować desperatów skaczących sobie do gardeł. Jest w tym coś hipnotyzującego, bo pod skórą nieustannie zadajemy sobie pytanie, co sami byśmy zrobili na miejscu fikcyjnych bohaterów. Często jest tak, że odpowiedzi lepiej nie wypowiadać na głos. Mgła to po trosze właśnie taki test na prywatną moralność. Za kompas i wzór służy tutaj główny bohater, ale… cóż, z czasem i kompas potrafi się zepsuć. Wtedy zaczyna się robić ciekawie. Wielka szkoda, że tytuł nie dostanie drugiego sezonu. Zdecydowanie na niego zasługuje.
Serial możecie zobaczyć w serwisie Netflix.
Rozczarowanie: Stranger Things 2
Drugi sezon Stranger Things jest dobry. Cholernie dobry. Mimo tego i tak nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Wiele nowych postaci okazało się całkowicie zbędnych. Zabrakło klimatu grozy z pierwszego sezonu. Aura tajemniczości prysła. Do tego producenci w żaden sposób nie rozwinęli tego, co w serialu najciekawsze - alternatywnego wymiaru, który rodzi masę pytań. „Ten zły” rozczarował, tak samo jak idiotycznie poprowadzona, niezwykle naciągana historia Jedenastki. Świetne widowisko, kiepska kontynuacja.
Serial zobaczycie w serwisie Netflix.
Jędrzej Rakoczy
Zachwyt: MINDHUNTER
David Fincher ma patent na seryjnych morderców, więc czemu teraz miałoby się nie udać? Po historii dwóch behawiorystów FBI, opracowujących portrety psychologiczne seryjnych morderców, spodziewałem się dobrego dreszczowca, ale w zasadzie niczego więcej, czego nie widzieliśmy w Seven czy w Zodiaku. Tymczasem serial Netfliksa w doskonały sposób przedstawia też charakter głównego bohatera i to, jak zmienia go kontakt z socjopatami. Najlepiej widoczne jest to na przykładzie relacji Holdena z dziewczyną i wydarzeń z odcinka finałowego. Intrygujące ukazanie realiów życia na prowincji, zwłaszcza w obliczu makabrycznych zbrodni, i technik manipulacyjnych agentów federalnych. Do tego fantastyczny dobór muzyki z epoki. Wiadomość o kontynuacji powitałem z uśmiechem, choć nawet nie dopuszczałem do siebie możliwości zakończenia produkcji po jednym sezonie.
Serial możecie zobaczyć w serwisie Netflix.
Rozczarowanie: Opowieść podręcznej
Do tej antyutopii podchodziłem z oczekiwaniami rozbudzonymi przez świetne recenzje i aktualny temat ekstremistycznych reżimów. Niestety, Bruce Miller zwyczajnie nie przekonał mnie do swojej adaptacji powieści Margaret Atwood. Sama reifikacja kobiet jest oczywiście przerażająca, ale nie byłem w stanie poczuć klimatu na tyle, by choć wystawić produkcji pozytywną ocenę. Pozycja będzie mi się kojarzyć z niewykorzystanym potencjałem, którego ogromne pokłady drzemią pod tą skorupą. Zachęcała również obecność Elisabeth Moss i Samiry Wiley, które znamy ze świetnych serialowych ról. Niestety, główna bohaterka, mimo swojej tragicznej sytuacji, nie była w stanie wzbudzić mojego współczucia ani nawet sympatii. Nie czułem też wielkiego zastraszenia ze strony ciotki Lydii, która moim zdaniem także zrobiła za mało, by zasłużyć na Emmy. Opowieść podręcznej miała jednak kilka dobrych stron, jak choćby wątek Gleny. Mam nadzieję, że drugi sezon będzie o niebo lepszy.
Serial Opowieść podręcznej możecie zobaczyć w Showmaksie.
Joanna Tracewicz
Zachwyt: Wielkie kłamstewka
Prawdziwa rewelacja od HBO powstała na podstawie powieści, która w warstwie fabularnej nieco różni się od fabuły serialu. Wielkie kłamstewka to mój numer jeden, jeśli chodzi o produkcje, jakie widziałam w tym roku. Serial angażuje, wzrusza, bawi, wywołuje olbrzymie emocje - na każdy jeden odcinek czekałam wręcz z wypiekami na twarzy i kiedy tylko się pojawił od razu go włączałam. Wielkie kłamstewka to opowieść o trzech kobietach żyjących w niewielkim miasteczku, których losy splatają się, a konsekwencje tej znajomości doprowadzą do różnych dramatycznych wydarzeń. Niewinny, zdawałoby się, incydent w szkole pociągnie za sobą całą lawinę różnych spraw, przez co sekrety i tajemnice głównych bohaterek ujrzą światło dzienne. Fascynująca opowieść o życiu, miłości, zdradzie, sile, poszukiwaniu własnej tożsamości, kompromisach i... śmierci. Warta odnotowania jest też gwiazdorska obsada. W Wielkich kłamstewkach pojawiają się m. in. Nicole Kidman, Reese Witherspoon, Shailene Woodley, Laura Dern czy Alexander Skarsgård. Zapowiedziano już, że powstanie 2. sezon Wielkich kłamstewek. I tylko mam nadzieję, że kontynuacja, która nie wiem, czy tak naprawdę jest potrzebna, nie zepsuje odbioru pierwszej znakomitej serii.
Serial możecie zobaczyć w HBO GO.
Rozczarowanie Twin Peaks (2017)
Ech, Twin Peaks. Pamiętam tę ogromną ekscytację, jaka towarzyszyła mi, kiedy oglądałam pierwszy sezon i część drugiego (bo niestety było w nim sporo dłużyzn) tego kultowego serialu Lyncha. Ten oniryczny, mroczny świat pełen sekretów wciągnął mnie na dobre. Przed premierą nowego Twin Peaks, które należy ponoć traktować jako osobną całość, ale umówmy się - to po prostu 3. sezon i kontynuacja części wątków z dwóch pierwszych serii i filmu Ogniu krocz ze mną, zrobiłam sobie maraton. Szczęśliwie okazało się, że w HBO GO dostępne będą dwie serie, a także nowa odsłona Twin Peaks.
Nieszczęśliwie złożyło się, że ktoś w ogóle wpadł na pomysł, żeby po 25 latach wracać do tematu.
Nowe Twin Peaks po pierwszej fascynacji zaczyna wykańczać psychicznie. Poddałam się, zdaje się, na jakimś 6 odcinku, czyli nawet nie w połowie serialu. Myśl, że mam przebrnąć przez kolejny odcinek napawała mnie przerażeniem. Krzyczałam: "nie, nie, nie róbcie mi tego" i chowałam się pod kocem. Skapitulowałam. Nie dałam rady. Przewaga formy nad treścią, sceny, które można niestety określić dość nieprzychylnie jako chory sen wariata... Coś tu poszło nie tak, a przecież dwie pierwsze serie, z których 2. sezon zyskał u mnie przy ponownym seansie, były naprawdę kapitalne. Tak jak i większość filmów Lyncha. Ech...
Twin Peaks zobaczycie w HBO GO.