Współczesna mainstreamowa kinematografia zjada własny ogon po tym, jak świat zachłysnął się superbohaterami oraz wszelkiej maści remake'ami i rebootami. Dziwi mnie, że menedżerowie kin nie wypełniają jeszcze pustek w repertuarze produkcjami serializowanymi, które aż się proszą o emisję na dużym ekranie.
Świat kina wywrócił się do góry nogami. Na srebrne ekrany trafiają bardzo często strasznie liche produkcje niewarte wyświetlania dla sali pełnej widzów, a majstersztyki stacji telewizyjnych i serwisów VOD można obejrzeć tylko na ekranie telewizora, komputera, tabletu albo, co gorsza, smartfonu.
Dlaczego mariaż kina i seriali ma miejsce wyłącznie od święta?
Seriale swego czasu uważane były za poślednią rozrywkę. Nie uznawano ich za sztukę, lecz rozrywkę niskich lotów dla mas. To zasłużona opinia, gdyż telewizje i kablówki, zdominowane przez telenowele i niskobudżetowe produkcje, nie miały widzom nic ciekawego do zaoferowania - nie to co Kino, przez duże K.
Te czasy już minęły. Już takie hity jak Prison Break i Lost, a wcześniej dreszczowce pokroju Z Archiwum X i Twin Peaks pokazały, że jednak można nadal robić dobrą i absorbującą widza telewizję. Później w telewizyjnym świecie zaczęły pojawiać się znane nazwiska i ruszyło to z kopyta.
Angaż Kevina Spacey'ego do House of Cards był ogromnym medialnym wydarzeniem.
Dziś informacje o tym, że nazwiska z pierwszych stron gazet decydują się na udział w serialu nikogo nie dziwi - zarówno jeśli mówimy o odtwórcach głównych ról, jak i o reżyserach i scenarzystach. Tak przecież przestało dziwić, że zdawałoby się poważni aktorzy markują swoimi nazwiskami produkcje o superbohaterach ubranych w obcisłe wdzianka.
Tak jak jednak Iron Man i Kapitan Ameryka do spółki z Deadpoolem szturmem wzięli Hollywood, tak seriale zadowalają się ciągle małymi ekranami. Zupełnie niesłusznie! Pojedyncze odcinki produkcji od HBO i Netfliksa potrafią mieć większy budżet i skupiać większy kapitał talentu, niż kilka filmów wyświetlanych aktualnie w kinach razem wziętych.
Seriale w kinach to świetny sposób na promocję i zainteresowanie widza.
Oglądanie telewizji w domu niesie za sobą spore ryzyko. Znacznie trudniej utrzymać uwagę przed ekranem, który może wyświetlać powiadomienia z Facebooka, niż w zaciemnionej na sali kinowej. Korzystanie z serwisów VOD niesie za sobą ryzyko spadków jakości transmisji, zerwania połączenia itp. To skutecznie psuje radość z oglądania - HBO GO w ten sposób zepsuło mi finał Detektywa.
Oczywiście nie każdy serial jest sens oglądać w kinie. Sam śledzę sporo produkcji, które mogę oglądać jednym okiem przy myciu naczyń bądź innych domowych sprawunkach i nie martwić się, że coś mi umknie. Są jednak perełki, dla których - ze względu na poziom realizacji - te małe ekrany w domu to nieco za mało. Niestety seriale w kinie to nadal tylko ciekawostka.
Miałem okazję obejrzeć w kinie kilka topowych seriali i chętnie oglądałbym ich w takich warunkach więcej.
Na kinowym ekranie widziałem między innymi wstęp do animacji Star Wars: The Clone Wars, świąteczny odcinek serialu Sherlock, pilota Westworld, jeden z istotniejszych odcinków Gry o tron, najnowszy Legion i jeden z ostatnich odcinków The Walking Dead. To zupełnie inny poziom odbioru treści, niż podczas oglądania tego samego materiału na telewizorze lub monitorze komputera.
Tego typu produkcje aż proszą się o taki sposób prezentacji. Dziwi mnie, że stacje telewizyjne nie organizują więcej takich pokazów - nie tylko limitowanych, na specjalne zaproszenie dla małej grupy fanów, ale przy każdej głośniejszej premierze. Znacznie łatwiej dać się wkręcić w taki np. Westworld, jeśli pierwszy odcinek obejrzy się na kinowym ekranie.
Kto jednak wie, może się tego kiedyś doczekamy?
Status quo rynku rozrywkowego wideo udało się w ostatnich latach odwrócić. Nie tylko seriale stały się mainstreamowe, ale też zaczęto traktować je jako poważne medium. Aktorzy i reżyserowie nie uznają przejścia do telewizji jako końca kariery, a jako naturalną ścieżkę rozwoju.
Netflix zaproponował nowy sposób dystrybucji treści wideo. Nadal nie jestem przekonany, czy "binge watching" to przyszłościowy trend i czy wypuszczanie całego sezonu jednocześnie faktycznie jest lepsze dla widza, niż udostępnianie jednego odcinka tygodniowo przez kilka tygodni, ale ludzie to naprawdę lubią.
Otwartym pozostaje pytanie, czy i kto pierwszy zacznie eksperymentować z puszczaniem seriali w kinach na szerszą skalę. Trochę na to liczę, bo jednak nawet najlepsze kino domowe nie zastąpi sali kinowej ze wszystkimi jej zaletami (obraz, dźwięk) i wadami (niereformowalni użytkownicy smartfonów i pożeracze popcornu), które budują niepowtarzalny klimat.