Jest coś takiego w wideo z dziećmi, że są kontrowersyjne. Zawsze pojawia się pytanie, na ile faktycznie maluchy prezentują swoje poglądy, na ile ich reakcje są naturalne, a na ile wszystko zostało po prostu wyreżyserowane i zmanipulowane przez osoby dorosłe, które chciały osiągnąć z góry założony efekt.
Fala krytyki spotkała film, który jakiś czas temu pojawił się na platformie Vimeo, a pokazywał małe dziewczynki mówiące wulgarnym językiem. Zadaniem tego materiału było zwrócenie uwagi na kwestie feminizmu i równouprawnienia.
Wielu osobom nie podobał się sposób w jaki dzieci zostały "użyte" w tym klipie.
Niektórzy nazywali ten zabieg wykorzystaniem ich naiwności i bezmyślnością dorosłych, którzy po prostu chcieli zrobić coś kontrowersyjnego.
Tym razem wideo, które od kilku dni podbija serca użytkowników YouTube'a, jest znacznie mniej krzykliwe, ale nie mniej dosadne i obrazowe.
Materiał został opublikowany w Sieci parę dni temu i został obejrzany ponad 6 milionów razy. Na ekranie widzimy małych chłopców, odpowiadających na pytania i wykonujących polecenia mężczyzny, którego głos słychać z offu. Wszystko idzie gładko, aż do pewnego momentu. Nagle żaden chłopiec nie chce zrobić tego, do czego jest nakłaniany. Dlaczego?
Kolejne, cudownie zmontowane wideo na potrzeby dorosłych?
Nawet jeśli tak, to ja to kupuję. Wierzę natomiast, że reakcje dzieci były naturalne. Że choć wiedziały, że znajdują się w sytuacji wykreowanej na pewne potrzeby, miały swobodę decyzji i wypowiedzi. Świetny klip, trafiający w samo sedno. Wzruszający. Cóż, tak to jest z tymi materiałami z udziałem dzieci. Dorośli wiedzą, co robią.