Już w najbliższy poniedziałek zostanie wyemitowany ostatni epizod Star Wars Rebels. Odcinkowa animacja komputerowa była z nami od 2014 roku. Teraz czas na jej wielki finał.
Pierwsze odcinki Star Wars Rebels nie rokowały zbyt dobrze. Bohaterowie byli płascy, fabuła naiwna, a scenariusz dziecinny. Jednak sezon po sezonie, Rebelianci nabierali coraz większego rozmachu oraz większej powagi. Animacja ewoluowała, zaczynając się podobać nie tylko najmłodszym fanom Gwiezdnych wojen, ale również starszym miłośnikom Wojen Klonów.
Wielka w tym zasługa postaci, które stopniowo poszerzały obsadę Star Wars Rebels. Darth Vader, Darth Maul, Asoka oraz admirał Thrawn pchnęli serię do przodu, domykając jednocześnie otwarte wątki z animowanego Clone Wars. Odcinek po odcinku, Rebelianci stawiali się coraz lepsi. Nie tylko w warstwie historii, ale również efektów specjalnych oraz szczegółowości komputerowych obiektów.
Po czterech sezonach i 73 wyemitowanych odcinkach Star Wars Rebels dotarło do końca.
W najbliższy poniedziałek zadebiutuje ostatni epizod animacji Disneya. Wszyscy zastanawiają się, co stanie się w nim z głównymi bohaterami. Zwłaszcza Ezrą Bridgerem - postacią władającą Mocą, która stanowi realne zagrożenie dla Sithów rządzących galaktyką. Czy Rebeliant z mieczem świetlnym przeżyje wielki finał i dotrwa do wydarzeń z Łotra Jeden oraz Nowej Nadziei? O ile Disney faktycznie chce zamknąć wszystkie wątki, nie ma na to zbyt wielkich szans.
Wiadomo, że finałowe starcie przeżyje Hera Syndulla. Pani pilot pojawia się (chociaż tylko ze wzmianki) w Łotrze Jeden, jako pełnoprawna członkini Rebelii. Jestem również ciekaw, jak Disney rozegra postać admirała Thrawna, którego nie ma w Starej Trylogii. Gratką dla starszych fanów Gwiezdnych wojen na pewno będzie fakt, że w animacji pojawi się sam Imperator. Co więcej, głosu użyczy mu nie kto inny jak aktor Ian McDiarmid!