REKLAMA

Twórcy Star Wars Rebels jadą po bandzie. Obi-Wan ponownie zmierzy się ze starym przeciwnikiem

Producenci Star Wars Rebels robią, co mogą, aby o ich tytule było jak najgłośniej. Do animacji upchnięto takie postacie jak Ashoka z Wojen Klonów oraz Saw Gerrera z Łotra Jeden. To dopiero wierzchołek góry lodowej.

Obi-Wan Kenobi Star Wars
REKLAMA
REKLAMA

Star Wars Rebels to wielka przechowalnia dla drugoplanowych postaci ze świata Gwiezdnych wojen, zapomnianych bohaterów oraz rozpoznawalnych ikon. W animacji znajdziemy Ashokę oraz byłych szturmowców z Wojen Klonów. Pojawia się w niej admirał Thrawne z rozszerzonego uniwersum. Mamy nawet Sawa Garerrę z Łotra Jeden. Przez animację przelatują wizerunki Darth Vadera, Nom Mothy i wielu, wielu innych herosów kosmicznej sagi.

Niestety, Star Wars Rebels cierpi na tę samą chorobę, co animowane Wojny Klonów.

Chęć pokazania jak najszerszego grona rozpoznawalnych postaci sprawia, że historia naginana jest do granic akceptowalności. Scenarzyści dwoją się i troją, aby do jednej animacji zmieścić Vadera, Ashokę, Thrawna, klonów czy nawet Darth Maula. Zgadza się, TEGO Darth Maula.

zrzut-ekranu-2017-01-04-o-23-58-11Osoby niezaznajomione z animacjami warto poinformować, że rogaty Darth Maul nie zginął w Mrocznym Widmie. Zabójca przeżył, posiada mechaniczne implanty od pasa w dół, a do tego snuje spiski na trzy lata przed rozpoczęciem akcji Nowej Nadziei. Niestety, czy się wam to podoba czy nie, to oficjalny kanon.

Disney nie ma hamulców przed nadmiernym wykorzystywaniem rozpoznawalnych bohaterów Gwiezdnych wojen.

Dobitnie pokazuje to najnowszy zwiastun Star Wars Rebels. W nim widzimy nie tylko Sawa Garerrę, ale również samego… Obi-Wana Kenobiego! Jedi w ukryciu wciąż stacjonuje na Tatooine, mając oko na wchodzącego w dorosłość Luke’a Skywalkera. Podstarzały mistrz żyje w osamotnieniu, dopóki nie odwiedza go niespodziewany gość:

REKLAMA

Tym jest Darth Maul, wskrzeszony jeszcze za czasów Wojen Klonów. Pałający chęcią zemsty Zabrak przyleciał aż na piaszczysty skraj galaktyki za swoim oprawcą. Jaki to ma związek z tytułowymi rebeliantami? Absolutnie żaden, ale w ogóle nie przeszkadza to scenarzystom, którzy tworzą nowy kanon.

Wyjdę na malkontenta, ale bardzo nie podoba mi się to, co z uniwersum Gwiezdnych wojen robi Disney. O ile George Lucas zrobił folwark z okresu wojen klonów, stara trylogia pozostawała święta. Pozostawała nienaruszona. Przychodzi jednak Disney, wrzuca Darth Maula w wydarzenia na trzy lata przed Nową Nadzieją i organizuje ustawkę, która bardziej przypomina zapowiedź walki UFC, niżeli ciekawą historię.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA