REKLAMA

Superman już od dawna jest w Polsce. Nazywa sie SA Wardega. To świr

Sylwester Wardęga prowokuje ludzi. Przechadza się przed patrolem policji popijając piwo (w rzeczywistości ma w butelce sok), dynda w stroju Spidermana uwieszony relingów w warszawskim metrze, biega po mieście przebrany na goryla albo Supermana. Oczywiście gdyby tylko latał tu i ówdzie w dziwacznym przebraniu, nie miałbym po kilka milionów odsłon każdego ze swoich filmów na YouTube…

Superman już od dawna jest w Polsce. Nazywa sie SA Wardega. To świr
REKLAMA
REKLAMA

23-latek z Warszawy zmusza przypadkowych uczestników swojego show do reakcji. Wkurza i irytuje. Włazi na taśmę zakupową w supermarkecie, rzuca jakimś lepkim paskudztwem w ochroniarzy, wynosi towar ze sklepu albo go niszczy. W stroju goryla rzuca w przechodniów skórkami po bananach. Wardęga balansuje na granicy, ryzykując pobicie albo odsiadkę w areszcie.

Trenowanie policjantów

Popularność Wardęgi stale rośnie a ostatnio trafił nawet do ogólnopolskich mediów za sprawą nagrania, w którym udało mu się obnażyć bezradność stróżów prawa. Panowie policjanci i owszem, spróbują wylegitymować niefrasobliwego młodziana spożywającego alkohol w miejscu publicznym, co się jednak stanie, gdy podejrzany rzuci się do ucieczki? Wydawało mi się, że świadomi swoich obowiązków funkcjonariusze z automatu rzucają się za takim egzemplarzem w pościg. Może niekoniecznie wołają od razu - Stój! Bo strzelam! Ale przynajmniej próbują złapać. No cokolwiek. Na filmie widać, że chyba nie mają siły, motywacji, a na pewno chęci.

Policjanci po prostu stoją jak słupy soli, ewentualnie podbiegną dwa, trzy kroki i wracają do swoich obowiązków, czyli spacerowania po chodniku lub zielonych parkowych alejkach. W sumie zupełnie się nie dziwię. Mają ciężkie buciory, strój nieprzystosowany do biegania, poza tym służbową broń, która też swoje waży (na filmie można zauważyć, że jeden z policjantów gubi tonfę podczas niemrawej próby pogoni). Mówiąc krótko, to obraz tyle zabawny, co deprymujący, bo skoro nie potrafią złapać stojącego przed nimi podejrzanego, raczej im się nie uda ze zdeterminowanym złodziejem samochodów, bandziorami wyrywającymi babciom torebki i innym typom spod ciemnej gwiazdy szwendającym się po mieście. Okej, ale to nie miał być komentarz dotyczący kondycji policjantów, lecz głównego bohatera tych filmów…

To nic nowego

Wardęga nie jest oryginalny w tym co robi. Podobne nagrania, już od lat, majstruje francuski performer, a w moim przekonaniu po prostu świr - Rémi Gaillard. Ten facet jedzie po bandzie i tego nie ukrywa, chociaż nawet jemu daleko do mistrzów z Rosji, których żarty są bardzie brutalne i niebezpieczne. W najlepszym ze swoich filmów, Gaillard, w przebraniu kangura, hula po mieście. Dosłownie wkopuje mężczyznę na polu golfowym do stawu, zrzuca czapkę policjantowi, rozrzuca jedzenie w barze szybkiej obsługi. „Kangaroo” ma ponad… 50 milionów odsłon a kanał Francuza na YT subskrybuje prawie trzy miliony użytkowników. Dlaczego?

Bo to w gruncie rzeczy jest zabawne i mniej więcej niegroźne. Ludzie lubią obserwować reakcje innych osób w sytuacjach nietypowych. Fenomen różnych Big Brotherów nie wziął się znikąd. Jak zareaguje pan X na widok Spidermana, który włazi na jego balkon, albo starsza pani w momencie, gdy człowiek goryl zaczyna wykonywać przed nią taniec godowy? To głupie, ale widz podświadomie zastanawia się, co sam by zrobił w takiej sytuacji i ogląda, bo jest ciekaw, jak wybrnie ofiara internetowego gwiazdora. Że to niskie, słabe i prymitywne? Tak, bo to rozrywka, która bazuje na niskich instynktach i żeruje na odrobinie okrucieństwa kryjącej się w każdym z nas.

REKLAMA

Wardęga już osiągnął sukces. Z dnia na dzień jego popularność rośnie, oglądalność filmów szybuje w górę. Jeśli będzie tylko kopiował pomysły Gaillarda, przyjdzie mu co raz bardziej ryzykować, montować karkołomne akcje z dużą ilością destrukcji. Może też próbować bardziej wyrafinowanego żartu, ale wówczas oglądalność na pewno spadnie.

Wardęga jest twórcą i ofiarą swojego sukcesu. Jeśli odejdzie od prezentowanego stylu, najpewniej straci odbiorców. Żeby ich utrzymać, musi dawać coraz więcej. Znudzony, internetowy oglądacz nie znosi powtarzalności. Tricki i akcje, które śmieszną dzisiaj, jutro będą nudne i za słabe, żeby pobudzić do czegoś więcej niż długie ziewnięcie. Tak czy inaczej – klops. Dla Wardęgi może być tylko gorzej – na to czekają widzowie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA