Clark Kent idzie do szkoły, do wojska i pod wodę. „Superman: Year One”. Przeczytaliśmy wydany w Polsce komiks o Człowieku ze stali.
OCENA
Clark Kent, znany szerzej jako Superman, pojawił się na łamach pierwszego zeszytu „Action Comics” w 1938 r. Na przestrzeni kolejnych dekad artyści z DC Comics niezliczoną ilość razy opowiadali na nowo jego historię, a uniwersum, w którym na farmę w Kansas trafił pochodzący z Kryptonu niemowlak, nazywany przez swych prawdziwych rodziców Kal-El, kilka razy już rebootowano.
Obecna komiksowa inkarnacja Supermana jest taką wypadkową kilku poprzednich, a aktualne losy tej postaci są w stanie śledzić na bieżąco tylko najwięksi pasjonaci. DC ma jednak propozycję również dla pozostałych sympatyków symbolicznego ojca wszystkich superbohaterów, którą są komiksy niepowiązane fabularnie z głównym uniwersum wydawane w ramach imprintu DC Black Label.
Jedną z takich oderwanych od głównego uniwersum DC serii jest wydany w Polsce przez Egmont album „Superman: Rok pierwszy”.
Za scenariusz w „Superman: Year One” odpowiada Frank Miller, który zasłynął z prac nad komiksem „Daredevil” dla Marvela, a w DC zajmował się wcześniej seriami „Batman: The Dark Knight Returns” oraz „Batman: The Dark Knight Strikes Again”. Oprócz tego ma w swoim dorobku niezwiązane z superbohaterami komiksy „Sin City” oraz „300”, które doczekały się kasowych ekranizacji.
Komiks wydany pierwotnie w Stanach Zjednoczonych w 2019 r. w trzech zeszytach narysował z kolei John Romita Jr. Ten artysta pracował wcześniej w Marvelu przy cyklu „The Amazing Spider-Man” i rysował „Kick-Assa” dla Image Comics, a w DC odpowiadał za rysunki w m.in. „All-Star Batman” i w kilku zeszytach „Suicide Squad”, a obecnie pracuje przy „Action Comics”.
Ten duet postanowił jeszcze raz pochylić się nad genezą Kal-Ela.
„Superman: Rok pierwszy” rozpoczyna się tak samo, jak większość opowieści o tym superbohaterze, czyli od zniszczenia planety Krypton. Potem śledzimy kolejno dalsze losy noworodka, który na pokładzie międzyplanetarnej rakiety trafia na farmę w Kansas, gdzie znajduje go młode bezdzietne małżeństwo Kentów, które postanawia wychować kosmitę jak swoje własne dziecko.
Clark, bo takie imię przybiera Kal, trafia do ludzkiej szkoły, a przybrany ojciec wyjaśnia mu, że z wielką mocą wiążę się wielka odpowiedzialność nie powinien zdradzać innym, że dysponuje nadnaturalnymi zdolnościami. Po tym krótkim wprowadzeniu jesteśmy świadkami pierwszych przygód młodego Supermana w Smallville, gdzie zawiązują się jego pierwsze przyjaźnie.
Szybko się okazuje, że „Superman: Rok pierwszy” nie skupia się na wybranym okresie z życia bohatera, a na całej jego młodości.
Na łamach albumu towarzyszymy Clarkowi nie tylko podczas jego pierwszych dni w szkole, ale razem z nim opuszczamy Kansas, gdyż młody Kent, zamiast pójść na studia… zaciąga się wojska. Również i tam ma mnóstwo przygód, a armię opuszcza i trafia do podwodnego królestwa Atlandydy, które staje się na chwilę jego domem. Dopiero pod sam koniec trafia do Metropolis, gdzie poznaje Perry’ego White’a, Jimmy’ego Olsena i Lois Lane…
Każdy z tych kilku rozdziałów z życia Clarka mówi nam na jego temat coś innego. Bohater dojrzewa na naszych oczach, a suma wszystkich przebytych przez niego doświadczeń składa się na to, jakim Supermanem zostaje po przebyciu długiej drogi ze Smallville aż po redakcję Daily Planet. Uczestnictwo w tej podróży było zaś dla czytelnika bardzo przyjemnym doświadczeniem.
Nie oznacza to jednak, że „Superman: Rok pierwszy” nie ma wad.
Fani, którzy znają historię Kal-Ela od podszewki, mogą się w pierwszej części komiksu nieco wynudzić, gdyż dopiero w drugim rozdziale akcja nabiera tempa i skręca w stronę niezbadanych wód. W dodatku scenarzysta zbyt często łamie zasadę „show, don’t tell”, a dymki starają się aż za obszernie wyjaśnić, co się działo z bohaterem i jego bliski pomiędzy kolejnymi planszami.
Z drugiej strony niektóre kadry dzielą nie dni, a miesiące, a nawet lata, a tylko z kontekstu musimy się domyślać, co się właściwie wydarzyło. Dotyczy to przede wszystkim relacji damsko-męskich, które Clark często zawiązuje, a potem albo ich nie kończy, co byłoby rysą na jego charakterze, albo robi to poza kadrem, powodując skonfundowanie u czytelnika.
Mimo to „Superman: Rok pierwszy” to zgrabna i domknięta historia, która pokazuje nam znanego bohatera w nieco innym, uwspółcześnionym świetle, bez rezygnowania z kluczowych dla jego rozwoju motywów. Komiks spodoba się z pewnością tym czytelnikom, którzy tego bohatera lubią, ale brakuje im czasu na śledzenie jego kolejnych przygód tydzień w tydzień.