REKLAMA

W tej czarnej komedii złapiecie falę z Nicolasem Cage'em. "Surfer" to tsunami absurdu [recenzja ze Splat!FilmFest]

W "Surferze" Nicolas Cage goni falę z taką pasją, że można zadyszki dostać, próbując za nim nadążyć. Ta czarna komedia to istny festiwal absurdu, w którym łatwo utonąć. Trzymajcie się mocno swoich desek... TFU, kinowych siedzeń.

surfer nicolas cage co obejrzeć czarna komedia
REKLAMA

Po latach występowania w totalnych szrotach Nicolas Cage powoli odzyskuje należne mu miejsce w panteonie hollywoodzkich gwiazd. Ewidentnie stał się bardziej wybredny, bo wybiera coraz lepsze projekty. Na szczęście wciąż są to filmy na tyle szalone, że wciąż może prezentować nam to, za co go pokochaliśmy: egzaltację, surrealizm, groteskę. "Surfer" jest tego świetnym przykładem.

Nicolas Cage wciela się tu w tytułowego, aczkolwiek bezimiennego surfera w pogoni za swoim największym marzeniem: odkupieniem domu, w którym się wychował. Z dumą chce go pokazać synowi podczas wspólnego surfowania. Kiedy jednak stają na plaży, grupa umięśnionych imprezowiczów ich przegania. "Nie mieszkasz tu, nie surfujesz" - mówią. Nastolatek wraca do matki, a czekający na telefon od swojego brokera główny bohater staje się obiektem coraz to okrutniejszych żartów ze strony beach boyów.

REKLAMA

Surfer - recenzja czarnej komedii z Nicolasem Cage'em

Przez beach boyów, którzy przejmują publiczną plażę, "Surfer" zaczyna opowiadać o męskości. W końcu mięśniaki imprezują w ramach hartowania ducha, nad czym czuwa ich guru - Scully. Jak usłyszymy w wyświetlonej przez głównego bohatera reklamie, prowadzi on szkolenia, zamieniające pracowników korporacji w supermanów. Ma po prostu wybudzić drzemiące w nich zwierzęta, dlatego razem ze swoimi minionami gnębią każdego, nie szanują niczyjej własności, a do tego oznakowują się podpalanym prętem.

Surfer - Nicolas Cage - film - co obejrzeć?

"Surfer" ma wszelkie powody, aby stać się kolejnym "Podziemnym kręgiem", pójść w ślad za male rampage movies, w których znudzeni pracą w białych kołnierzykach mężczyźni dają upust pierwotnym instynktom. Główny bohater zapędzany jest tu bowiem w kozi róg. W miarę rozwoju akcji traci wszystko, na co bardzo ciężko pracował przez całe życie, a my czekamy, aż wybuchnie i urządzi beach boyom piekło, W końcu to Nicolas Cage, a my kochamy przecież Cage Rage. Zamiast niego stojący za kamerą tego Lorcan Finnegan czerpie przyjemność z niekończącego się znęcania nad swoim protagonistą. Zmusza go do stopniowego osuwania się w szaleństwo, nieustannie go gaslightinguje. Ludzie, którzy obiecali mu pomóc, udają, że go nie znają, a agent nieruchomości próbuje go przegonić, jakby był menelem. Marzenie o kupnie domu coraz bardziej się oddala, ale on się nie poddaje. Zamiast walczyć o swoje tylko jednak przyjmuje kolejne ciosy.

Pogłębiający się dramat głównego bohatera Finnegan doprawia surrealizmem, biorąc swoją opowieść w coraz grubszy nawias niewiarygodności. To pozwala Nicolasowi Cage'owi krzywić się, wyolbrzymiać swoje reakcje, słowem: odpływać w absurd. Wywala nas przy tym w kosmos. W końcu po to oglądamy z nim filmy, żeby nas rozbawił swoją przesadą. Reżyser mu w tym nie przeszkadza, a wręcz eksponuje jego szaleństwo, często przybliżając kamerę do jego twarzy, żebyśmy mogli przyjrzeć się jego mimice.

"Surfer" to radocha. Film odklejony, choć nie od razu. Właściwą falę łapie dopiero z czasem, wcześniej niemiłosiernie rozciągając się w czasie. Niewiele by stracił, gdyby był pół godziny krótszy, ale gdy Finnegan dociśnie pedał gazu do dechy, o żadnej nudzie nie może być mowy. Dzięki temu nie da się z niego wyjść suchą stopą.

Więcej o filmach z Nicolasem Cage'em poczytasz na Spider's Web:

"Surfera" obejrzałem w ramach 10. edycji Splat!FilmFest. 11 kwietnia 2025 roku film trafi do regularnej dystrybucji.

  • Tytuł filmu: Surfer
  • Rok produkcji: 2024
  • Czas trwania: 99 minut
  • Reżyser: Lorcan Finnegan
  • Aktorzy: Nicolas Cage, Julian McMahon, Nicholas Cassim
  • Nasza ocena: 6/10
  • Ocena IMDB: 6,6/10
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA