REKLAMA

Reżyser „Rocketmana” spróbuje wskrzesić „Świętego”

Choć nikt specjalnie tego nie potrzebuje, to Hollywood uznało, że czas, po raz kolejny, powrócić do marki „Święty”. Za reżyserię jej najnowszej inkarnacji ma odpowiadać Dexter Fletcher, który ostatnio dał się poznać światu jako reżyser świetnego „Rocketmana”.

swiety logo
REKLAMA
REKLAMA

Dexter Fletcher stał się ostatnio dość gorącym twórcą w Hollywood. Najpierw wskoczył w miejsce Bryana Singera, by za niego dokończyć zdjęcia do filmu „Bohemian Rhapsody”. Następnie świat ujrzał „Rocketmana”, czyli musicalowo-dramatyczną biografię Eltona Johna. W chwili obecnej Fletcher jest przypisany do reżyserii trzeciej części przygód Sherlocka Holmesa z Robertem Downeyem Jr. i Judem Law w rolach głównych. A na dodatek, docierają do nas wieści, że stanie też za kamerą nowej wersji „Świętego”.

Dla tych, którzy nie pamiętają, a może być was wielu, „Święty” zadebiutował w formie serii powieści w latach 20. XX wieku.

Na ich podstawie w 1938 roku powstał pierwszy pełnometrażowy film , „Święty w Nowym Jorku”. Następnie względnie dużą popularność zyskał brytyjski serial „Święty”, który uczynił gwiazdą Rogera Moore’a, późniejszego odtwórcy roli Jamesa Bonda.

W 1997 światło dzienne ujrzała ostatnia w XX wieku wersja „Świętego”, tym razem z Valem Kilmerem w roli głównej.

val kilmer swiety film

Ale to jeszcze nie koniec. 20 lat później, w 2017 pojawił się kolejny film z serii, aczkolwiek przeszedł totalnie niezauważony.

REKLAMA

Głównym bohaterem „Świętego” jest współczesny Janosik, albo, jak kto woli, Robin Hood o imieniu Simon Templar. Złodziej z duszą, który okrada jedynie najbardziej skorumpowanych bogaczy, polityków, ludzi władzy.

Nowej filmowej wersji „Świętego” należy się spodziewać najwcześniej w okolicach 2022 roku. Na razie na rok 2021 zaplanowana jest premiera trzeciego „Sherlocka Holmesa” w reżyserii Fletchera. Za scenariusz odpowiada Seth Grahame-Smith, który ma w swoim CV m.in. film „Abraham Lincoln: Łowca wampirów” (co nie jest dobrym sygnałem). Producentem jest Lorenzo Di Bonaventura, który w dużej mierze znany odpowiedzialny jest za filmowe życie serii „Transformers” Michaela Baya (to też nie brzmi za dobrze). Ale kto wie, może tym razem z tej mikstury wyjdzie coś wartego uwagi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA