REKLAMA

Po dwóch lekcjach mam ochotę na wagary. „Szkoła zabójców” - recenzja

„Szkoła zabójców” to nowy serial stacji Syfy, który na polskim rynku dystrybuuje HBO. Nie jestem przekonany, czy to była dobra inwestycja.

deadly class hbo go szkoła zabojców recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Filmy i seriale na podstawie komiksów okazały się nie kurą, a całą fermą kur znoszących złote jaja. Avengersi brylują w kinach, bijąc kolejne rekordy box office. Arrow, Flash i spółka świetnie radzą sobie z kolei w telewizji. Nie da się też ukryć, że Marvel i DC wiodą wśród wydawnictw odpowiedzialnych za obrazkowe historie, które są ochoczo ekranizowane na dużym i małym ekranie.

Ich postaci są już jednak mocno wyeksploatowane - tak jakbyśmy w kółko oglądali to samo. By to wrażenie zatrzeć, kolejne produkcje przedstawiają coraz mniej popularnych herosów. Stacje telewizyjne i serwisy VOD zaczynają sięgać coraz głębiej w odmęty komiksowej klasyki, w tym nawet serie spoza dorobku Marvela i DC. To zresztą rozsądny krok, jeśli brać pod uwagę zbliżający się debiut platformy Disney Plus.

deadly class hbo go szkoła zabojców recenzja class="wp-image-245821"

Syfy postanowiło zekranizować niszowy komiks „Szkoła zabójców”, a HBO Polska nabyło prawa do jego emisji.

Niestety w tym przypadku mam wrażenie, że nie była to dobra decyzja. Owszem, to adaptacja komiksu, a te się zwykle sprzedają jak ciepłe bułeczki, ale w historii autorstwa Ricka Remenderanie nie ma superbohaterów. Nie jest to też tytuł kultowy, jak np. „Kaznodzieja”, którego ekranową wersję przygotowała telewizja AMC.

Pierwszy zeszyt „Deadly Class” pojawił się zaledwie 5 lat temu. Do tej pory Image Comics - wydawnictwo odpowiedzialne za m.in. „The Walking Dead” - zadbało o 36 zeszytów „Szkoły zabójców”. Syfy dostrzegło jednak w tej historii na tyle duży potencjał, by niemal od razu zamówić pełen sezon. W dodatku producentami wykonawczymi zostali Anthony i Joe Russo z Marvela.

Zupełnie tego nie czuć w „Deadly Class”.

Jeśli ktoś liczył na to, że dostaniemy kalkę z „Avengers: Infinity War” w odcinkowym formacie z inną plejadą postaci, to się srogo rozczaruje. Mam wrażenie, że bracia Russo obecni są w tym projekcie wyłącznie na papierze. Jeśli już miałbym „Szkołę zabójców” do czegoś porównać, to do „Harry’ego Pottera”, w którym młodzi ludzie wymienili różdżki na noże. I broń palną.

deadly class hbo go szkoła zabojców recenzja class="wp-image-245806"

Szkoła zabójców jest bowiem dokładnie tym, co sugeruje tytuł. Dostaliśmy opowieść o nietypowej placówce edukacyjnej, w której zamiast chemii i biologii - czy tam eliksirów i ochrony przed czarną magią - młodzi ludzie uczą się sposobów na uśmiercanie bliźnich. Co prawda tych, co na to zasługują, no ale co by nie mówić - dzieciaki szkoli się tu w sztuce zabijania.

Komediowy ton i typowe problemy nastolatków nie licują z powagą sytuacji.

Głównym bohaterem „Deadly Class” jest młody, wyszczekany i lubujący się w marihuanie chłopak. Marcus to sierota, w której Mistrz Lin, przerabiający dzieci na złoczyńców, dostrzegł potencjał. Zawadiacki młodzieniec trafia z ulicy w sam środek bardzo nietypowej sytuacji. Dostaje dach nad głową, dzienniczek i… polecenie szykowania się na pierwsze zabójstwo.

Ze zgrozą odkryłem, że „Szkoła zabójców” to niestety nie będzie elitarna, kilkuosobowa akademia. Bliżej tej szkole do stereotypowego amerykańskiego collage’u, w którym tworzą się stereotypowe kółka wzajemnej adoracji. Mamy więc nerdów, punków-anarchistów, rednecków, azjatycką yakuzę, hip-hopowców i Bóg wie co jeszcze.

deadly class hbo go szkoła zabojców recenzja class="wp-image-245827"

Gryzie się to z informacją, że oto obserwujemy latorośle najważniejszych ludzi świata, czyli polityków, mafiozów i funkcjonariuszy CIA.

To tylko i aż zwykłe dzieciaki, które mają dokładnie te same problemy, co ich normalniejsi rówieśnicy z końcówki lat 80. ubiegłego wieku. Nieśmiali chłopcy próbują podrywać dziewczyny, a te dziewczyny gadają po kryjomu o tym, że obie pocałowały nowego chłopaka w szkole (by wzajemnie się powyzywać). Obserwujemy dyskusje o muzyce i polityce.

Do tego dochodzą generyczne sceny na stołówce, w których chłopcy próbują zgrywać samców alfa. Same lekcje z jednej strony poruszają tematykę, do których raczej nie jesteśmy przyzwyczajeni w podobnym kontekście, ale w zasadzie nie budzi to większych emocji. Serial swoją tematykę traktuje zdecydowanie za lekko, by go brać na poważnie.

deadly class hbo go szkoła zabojców recenzja class="wp-image-245803"

Być może w komiksie takie podejście się sprawdziło, ale po przeniesieniu tego motywu na ekran coś po prostu tu nie gra.

REKLAMA

Nie zapowiada się też na to, by było lepiej. Pierwszy odcinek „Deadly Class” trafił do emisji już w grudniu, a od dzisiaj w HBO GO można obejrzeć kolejny. Czekałem z recenzją do teraz, bo miałem ogromną nadzieję, że 2. epizod zmaże złe wrażenie, jakie zrobił na mnie pierwszy. No ale niestety - im dalej w las, tym gorzej. Dzieciaki nie mają w sobie ani krzty charyzmy.

Nie umiem się przejąć losem głównego bohatera, którego zagrał Benjamin Wadsworth. Prowadzący tę nietypową akademię Mistrz Lin, którego zagrał Benedict Wong, jest zdecydowanie zbyt przewidywalny i nudny jak na mój gust. Scenografie, kostiumy i efekty wyglądają do tego tanio. „Szkoła zabójców” zachęca do tego, by już teraz udać się na wagary.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA