Jeszcze niedawno "I, Frankenstein" – z Aaronem Eckhartem w tytułowej roli - gościł w kinach. W styczniu mieliśmy okazję się przekonać, że nowoczesna interpretacja klasycznej historii Marry Shelley okazała się totalnym niewypałem. Po takiej porażce Hollywood, ktoś pomyślałby, że teraz jest czas na złapanie oddechu, ale skądże znowu. Tym razem w nowym filmie o potworze Frankensteina ma wystąpić Xavier Samuel ("Zmierzch”), a na stołku reżyserskim zasiądzie Bernard Rose ("Candyman").
Rose ma również zająć się scenariuszem, który przedstawia losy małżeństwa Frankensteinów, naukowców (Danny Huston i Carrie-Ann Moss), którzy osiedlili się w Los Angeles i… przywołali na świat zagubionego potwora. W skrócie, kolejna trochę zmodernizowana adaptacja książki Shelley. Pytanie tylko brzmi, po co to komu? Tym bardziej, że w październiku 2015 ukaże się kolejny film z Frankensteinem, w obsadzie którego zobaczymy m.in. Daniella Radcliffe’a oraz Jamesa McAvoya. Podobno w filmie Rose’a ma pojawić się Tony Todd (Candyman), ale to raczej mała zachęta do obejrzenia kolejnej, takiej samej produkcji.