30 listopada 2013 roku o godzinie 20:00 na antenie TVN będziemy mogli obejrzeć finał 6 edycji "Mam Talent!". Natknęłam się na tę informację przypadkiem albo w telewizji, albo oglądając jakiś program rozrywkowy na TVN Player. I nagle dotarło do mnie, że nie mam najmniejszego pojęcia kim są ludzie, którzy wystąpili we wszystkich sezonach tego talent-show. Ba, nie pamiętam nawet, kto je wszystkie wygrał, oprócz jednego gościa z akordeonem. W mojej głowie powstało pytanie: "Czy i dlaczego ktoś to jeszcze ogląda?".
Odpowiedź na pierwszą część tego zapytania jest prosta. Tak, ktoś jeszcze musi to oglądać, skoro telewizji opłaca się ładować pieniądze w następne serie i płacić kolejnym jurorom. Jeśli powyższa kwestia jest klarowna i zrozumiała, to zdecydowanie trudniej jest mi znaleźć odpowiedź na tę drugą część pytania - dlaczego? Ile razy można oglądać odgrzewanego kotleta i mieć nadzieję, że będzie smaczniejszy, bardziej soczysty? Choć Polacy potrafią pokazać, że co najmniej kilkanaście - podobno XIV edycję "Tańca z gwiazdami" będziemy mogli oglądać już na wiosnę 2014 roku.
Nieznane twarze
Programy typu talent-show dały nam kilka popularnych postaci: Anię Dąbrowską, Monikę Brodkę, Szymona Wydrę, Tomasza Makowieckiego, Alę Janosz, Kamila Bednarka czy Dawida Podsiadło. Dosyć znamienne jest to, że wymieniam tu głównie osoby z pierwszych tego typu programów (vide: "Idol") oraz, że wszystkie z nich zajmują się śpiewaniem, ale o tym za chwilę. Jeśli Ania Dąbrowska, Monika Brodka, Dawid Podsiadło i Kamil Bednarek nadal cieszą się sławą i ogólnie uznaną muzyką, to po Losce zostało tylko wspomnienie, po Wydrze jakaś nieudana piosenka, która była z tego, co pamiętam dość ckliwa i tandetna, po Makowieckim pamięć, że jest wybrankiem Reni Jusis, a po Ali Janosz niestrawna jajecznica. Kolejne talent-show co sezon produkują masę osób, które nigdy nie zagoszczą na pierwszych stronach gazet i nie zostaną zapamiętane przez społeczeństwo.
Można lubić Kubę Wojewódzkiego bądź nie, można nawet stwierdzić, że siedząc w jury takich programów okazał się być hipokrytą, ale celne było jego pytanie, które zadał Wolińskiemu. A mianowicie, czy wierzy on, że dziewczyny biorące udział w "Top Model", mają szansę zostać prawdziwymi modelkami? Woliński stwierdził, że tak, ale ja podzielam obawy Wojewódzkiego. Żeby osiągnąć sukces trzeba być gotowym na ciężką pracę, wiedzieć, czego chce się od życia, być w jakiś sposób godnym zapamiętania i jeśli mówimy o branży muzycznej mieć świadomość, że prawdopodobnie nikt nie wyda nam coverów, a piosenki opowiadające przebieg dnia po prostu nas ośmieszą.
"Mam Talent!", "X Factor", "Must Be The Music" czy "You Can Dance!" mają schemat podobny do dzisiejszych wyższych uczelni, które co roku wypuszczają wykształconych inżynierów, prawników, filologów, a tylko niewielka część z nich znajduje pracę w swoim zawodzie, w Polsce. Cóż, nie na każdego jest zapotrzebowanie i z tego też powinny zdawać sobie sprawę osoby aspirujące do bycia gwiazdami polskiej sceny czy to muzycznej, czy kabaretowej.
Nuda, powtórki i robienie zamieszania na siłę
Formuła wszystkich programów talent-show jest podobna - zwykle najpierw są castingi, które dla mnie są najlepsze ze względu na dużą liczbę freaków w studio, potem wyłania się kilkanaście osób, które przechodzą dalej, i które pokazując coraz nowsze układy, piosenki i tricki wchodzą do finału, gdzie kasę zgarnia jeden szczęśliwiec.
O losach bohaterów decyduje początkowo jury, a potem wypychające portfele producentów SMS-y od widzów. Każdy uczestnik programu w miarę kolejnych odcinków staje się czymś na wzór maskotki Mistrzostw Świata, która musi być zawsze uśmiechnięta, machać łapką na zawołanie, a potem poprosić o głosy swoich wiernych fanów. Początkowo popularność takich osób rośnie niesłychanie szybko. Pamiętam jak szeroko otwierałam oczy ze zdziwienia, kiedy fanpage jednej z uczestniczek ostatniej edycji "Top Model" zdobywał kilkadziesiąt nowych lajków na minutę. Kto to był? Dziś już nie pamiętam.
Na szczęście niektóre osoby zdają sobie sprawę, że całkowite podporządkowanie się formule programu nie popłaca i mając trochę oleju w głowie, wiedzą, że to po prostu droga konieczna do rozpoczęcia prawdziwej kariery. Potrafią, jak choćby Bednarek wykorzystać sytuację. Ale ile jest takich osób? Ja już dałam wyraz tego, że pamiętam kilka z całej rzeszy mających nadzieję na lepsze jutro.
To, co mnie denerwuje w tego typu programach to ich sztampowość i serwowanie w kółko tego samego. Mieliśmy "Idola", potem "X Factor", "Must Be The Music", jakieś show TVP, którego nikt nie oglądał, "You Can Dance!", "Got To Dance!", jakieś show TVP, którego ponownie nikt nie oglądał, a do "Mam Talent!" nieustannie przychodzą osoby, które mają nam do zaoferowania fantastyczny śpiew (99% próbuje naśladować Adele) albo wspaniały taniec, wszystko na jedno kopyto. Nie chcę umniejszać talentu tych osób, sama nie potrafię śpiewać, nad czym ubolewam i nie znam żadnych profesjonalnych kroków, ale cholera, to jest już nudne. Być może twórcy powinni zmienić trochę formułę programu albo po prostu oszczędzić nam oglądania i wybierania po raz kolejny super girls bandu, gdzie wszystkie babki mają czarne głosy lub niepozornej dziewczynki, która wyje jak Celine Dion.
Zresztą problem jest nie tylko ze śpiewającymi, a ogólnie z powtarzającymi się talentami. Wiem, że potem fajnie w półfinałach jest zestawić wszystkich, którzy śpiewają, grają na instrumentach, tych, którzy zajmują się akrobatyką, czy tych, którzy rysują piaskiem (100%, że w kolejnej edycji znowu będzie ktoś taki), ale litości! Nawet od pysznego ciasta czekoladowego potrafi rozboleć brzuch. W każdym programie jest jakaś osoba z problemami, nieszczęśliwym dzieciństwem, dobrze jest też postawić na egzotykę oraz na świetnie tańczące dzieciaki. Równie dobrze sprzedają się rock&rollowe pary i śpiewające babcie. To wszystko już było! I tym bardziej nie rozumiem, dlaczego ktoś jeszcze chce to oglądać?
Co dalej?
Z wymienionych programów regularnie oglądałam tylko "Idola" i "Top Model". To pierwsze dlatego, że na ówczesne czasy "Idol" był objawieniem i rzeczywiście wszystko bardzo mi się podobało. To drugie - dla beki, potrzeby prostej i nieskomplikowanej rozrywki oraz Woliego i Tysia, którzy są tak odrealnieni, że naprawdę darzę ich sympatią. "Mam Talent!" przestałam śledzić (nawet nie pamiętam, czy dotrwałam do końca) po pierwszej edycji, podobnie jak "X Factora" i zdaje się "You Can Dance". Polsatowskich show nie trawię, a tych produkowanych przez TVP nawet nie pamiętam. Moi znajomi też nie oglądają tych programów, być może czasem zdarza się im obejrzeć je w gronie rodzinnym. Kto jest odbiorcą talent-show? Gimnazjaliści? Wiekowe panie, które oglądają zwykle wszystko, jak leci od 7:00 do 22:00? Jeśli tak, to niestety dzięki nim za kilka lat na antenie wciąż będzie "królował" "Mam Talent!", tym razem w 10 czy 12 odsłonie.