Lars Von Trier jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci kina europejskiego. I nie mam tu na myśli formy kręcenia filmów czy też wartości, które się tam przewijają. Z tym artystą wyjątkowo ciężko się współpracuje. Takie wspomnienia miała między innymi Nicole Kidman, która zagrała u reżysera w "Dogville". Po zakończeniu zdjęć aktorka miała skrajne załamanie nerwowe i zdecydowała, że już nigdy nie zagra w żadnym jego obrazie. Powodem była atmosfera panująca na planie. Trier cały czas wydzierał się na biedną Kidman i często przerywano pracę, gdyż jej psychika nie wytrzymała ciągłych upokorzeń (na ten temat powstał nawet specjalny dokument "Wyznania z Dogville"). Tłumacząc swoje własne zachowanie, Lars stwierdził, że taka jest jego natura. Krzyk i pewnego rodzaju "terror" jest zauważany na każdym jego planie filmowym. Gdyby tych elementów zabrakło, duński reżyser prawdopodobnie byłby niezadowolony z każdego swojego dzieła (jak sam to przyznał w jednym z wywiadów).
Satysfakcji nie odczuwaliby również widzowie, którzy na kolejne filmy Triera niecierpliwie czekają. Twórca ten na stałe zapisał się kartach historii kina. Jest jednym z wyznawców manifestu "Dogmy 95", specyficznego nurtu reżyserskiego, zwracającego szczególną uwagę, między innymi na ułożenie kamery, "klaustrofobiczny" klimat czy śladową ilość środków realizacyjnych (wiele filmów było kręconych tylko zwykłą kamerą cyfrową). Trier jest również autorem wielu trylogii filmowych. Zaczynał od "Europy" (filmy takie jak "Element Zbrodni", "Epidemia", "Europa"), a aktualnie kończy prace nad "USA - Land of Opportunities" (w skład której wchodzi na razie "Dogville" i "Manderlay". "Washington" ma się pojawić w roku 2009). Jednak jego najsłynniejszym tryptykiem jest "Trylogia Złotego Serca", zawierającym obrazy "Przełamując Fale", "Idioci" oraz "Tańcząc w Ciemnościach", na którym skupię swoją uwagę w tym artykule.
Selma jest czeską imigrantką, która wraz z synem przybyła do Ameryki, aby wieść lepsze życie. Pracuje codziennie w fabryce, aby zarobić na życie oraz by wysłać swojemu ojcu odpowiednią sumę pieniężną. Mimo to, kobieta w dalszym ciągu ma kłopoty z odnalezieniem się w nowym miejscu. Spotyka się ciągle z tymi samymi ludźmi, którym jednak nie potrafi do końca zaufać. Pewnego dnia cały świat Selmy zaczyna się walić. Dziedziczna wada wzroku doprowadza ją do całkowitej ślepoty, a sąsiad, policjant Bill kradnie jej ciężko zarobione pieniądze, które w ostateczności były przeznaczone na coś zupełnie innego. Selma stara się walczyć z tymi i innymi przeciwnościami losu, jakie ją spotykają. Ma na to jeden sposób. Kiedy sprawy się komplikują, wyobraża sobie, że jest główną bohaterką musicalu.
"Tańcząc w Ciemnościach" dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ale prezentuje zupełnie inne podejście do tematu amerykańskiej rzeczywistości. Widać to już od samego początku. Postacie, jakie spotykamy, nie mają na koncie wielu spełnionych marzeń. Starają się żyć spokojnie w szarości dnia codziennego i cieszyć się każdą chwilą. W dodatku skrywają wszelkie problemy, boją się zderzyć z prawdą nawet jeśli jest bardzo brutalna. Realia Stanów według Triera to również zwykli, przeciętni ludzie, nie tylko ze względu na nieskomplikowany charakter. Brakuje tu ideałów "american beauty", królujących często w komercyjnym świecie. Bjork, która gra Selmę, została ucharakteryzowana w sposób czasami wręcz odpychający, a francuska ikona kobiecości, jaką jest Catherine Deneuve została pozbawiona swoich walorów i przypomina zmęczoną życiem pracowniczkę fabryki. Całość przyozdobiona jest małomiasteczkową scenerią, która daje uczucie izolacji i osamotnienia, co idealnie łączy się z sytuacjami, jakie bohaterkę spotykają.
Trier bawi się stylistyką obrazu i dzięki temu wywołuje skrajne emocje. Łączy dramat z musicalem i w trakcie wykonywanych utworów wprowadza klimat groteski. Pierwsze skrzypce gra tu Bjork. To ona skomponowała ścieżkę dźwiękową, a wszyscy, którzy znają twórczość wokalistki, mogą się domyślać, że nie będą to zwykłe musicalowe refreny. Wręcz przeciwnie! Oglądamy zabawę kontrastami. Z jednej strony są niespodziewane harmonie, niezależne linie melodyczne i dowolna interpretacja utworu, a z drugiej - w tle dołączają tancerze, czyniąc z niezbyt pozytywnej okoliczności udany spektakl muzyczny. Co więcej, choreografia baletowa jest idealnym odwzorowaniem standardów amerykańskich musicali z lat .60 lub .70. Tym samym dwie sprzeczające się ze sobą płaszczyzny występują razem i tworzą swoistą dysharmonię. Niekonwencjonalny głos Bjork (zawodowej piosenkarki) występuje w duetach ze zwykłymi, przeciętnymi aktorami, którzy nie posiadają ogromnego talentu wokalnego. To wszystko na plus, gdyż dzięki temu film utrzymuje pewną niezależność oraz naturalność.
"Tańcząc w Ciemnościach" stało się również polem do popisu dla reżysera, aby mógł on przedstawić swoje antyamerykańskie poglądy. Krytykuje tutaj wszystkie schematy, które zazwyczaj były ukazywane jako zaleta tej społeczności. Najbardziej zauważalnym jest idea "american dream", która dla Selmy jest rzeczą mogącą się nie wypełnić (a w końcu to był jej cel podróży do Ameryki). Wraz z postępem fabularnym, tematów rodzi się coraz więcej. Trier ukazuje Amerykanów jako niegodnych zaufania materialistów, a również wtrąca się do pracy władzy sądowniczej, przedstawiając gorzką i brutalną opinię na temat sędziowskich wyroków oraz kary śmierci. Autor nie pokazuje tego dosłownie, ale w powietrzu wisi ta aura "deamerykanizacji" telewizyjnych schematów obywateli Stanów Zjednoczonych. Z drugiej strony, postawa Triera jest kontynuowana w jego późniejszych obrazach ("Dogville" i "Manderlay"), więc jest to zgrabne wprowadzenie do kolejnych dzieł reżysera.
Ostatnia część "Trylogii Złotego Serca" opowiada jednak o Selmie. Kobiecie, która postanowiła poświęcić praktycznie całe swoje życie, aby pomóc temu, kogo kocha najbardziej. Taki jest podstawowy motyw przewodni produkcji. Przedstawia, jak trudno jest dopomóc bliskim albo jak trudno ich kochać w obliczu tylu przeciwności, spotykających nas w tym zwariowanym świecie. W dodatku na pierwszy plan często wysuwa się motyw samotności w tłumie, problem bycia niezrozumianym oraz tolerancji(nie tylko ze względu na inną narodowość). "Tańcząc w Ciemnościach" porusza wiele wątków, tak prawdziwych, że często nie trudno o wzruszenie. Szczególnie w ostatnich momentach, w trakcie wyjątkowo porażającego zakończenia. A my słyszymy tylko śpiew Selmy "This isn't the last song", poprzedzony słowami "Listen to your heart, Selma". Proste, ale w tych okolicznościach nieprawdopodobnie wymowne.