Serial "The Astronaut Wives Club" nie będzie raczej drugimi "Gotowymi na wszystko", ale zapowiada się nieźle
Przełom lat 50. i 60. XX wieku, pierwsze loty w kosmos i pastelowe sukienki - to z tych elementów składa się jeden z nowych seriali ABC, "The Astronaut Wives Club". Rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych, a cała fabuła produkcji poświęcona jest astronautom, którzy jako pierwsi ludzie na świecie mają ruszyć w kosmos, i ich żonom, gotowym wspierać swych mężczyzn i trwać przy nich bez względu na wszystko.
Do tej pory mogliśmy obejrzeć dwa odcinki "The Astronaut Wives Club" (serial oparty jest na fabule książki autorstwa Lily Koppel), które w sumie opowiadają o dwóch latach życia głównych bohaterów. A tych mamy całkiem sporo, ponieważ w konkursie o to, kto pierwszy wyruszy w kosmos, stanęło siedmiu mężczyzn w otoczeniu swych uroczych żon. Wśród serialowych aktorów odnajdziemy tych, których znamy już z innych produkcji. Mamy Odette Annable, wcielającą się w Trudy Cooper, którą znamy z serialu "Banshee", gdzie wystąpiła w roli Noli Longshadow, są Desmond Harrington, grający Alana Sheparda, który niegdyś wcielił się w rolę wujka Chucka Bassa w "Plotkarze", a także Evan Handler, serialowy Duncan "Dunk" Pringle, który zaslynął rolą Charliego, przyjaciela Hanka w "Californication".
Siedmiu mężczyzn i ich siedem żon spotykają się ze sobą na uroczystości otwarcia programu, mającego zapewnić Stanom Zjednoczonym sławę i pierwszeństwo w wysłaniu człowieka w kosmos. Rosja jest ich największym rywalem i wkrótce okaże się, że decyzje władz tego państwa mogą pomieszać szyki Amerykanom. Ci jednak mają dalekosiężne plany, z którymi zmierzyć się muszą najlepsi astronauci w kraju.
Służba Ameryce to tak naprawdę nie jedyne zmartwienie mężczyzn. Wokół nich pełno jest spisków, tajemnic. Oni, a także ich żony poddawani są ciągłej próbie.
Bo choć żony mają się wzajemnie wspierać i być dla siebie pociechą w trudnych chwilach, potrafią cichaczem przykrzyć sobie życie i sprawić, by tej drugiej wszystko się nie udało. Niebezpieczeństwo czai się też na zewnątrz. Mimo że astronauci i ich żony są na świeczniku oraz są bohaterami ogromnego materiału czasopisma "Life", inne gazety także interesują się ich życiem. A to skrywa wiele tajemnic, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.
Serialowe intrygi ogląda się przyjemnie, choć czasem ma się wrażenie, że nie mają one głębszego dna. Chciałoby się czegoś ciut bardziej skomplikowanego, zawiłego, co rozciągnie się na kilka odcinków, ale być może tego doczekamy się w kolejny epizodach.
Co urzeka w tym serialu to klimat lat 60. ubiegłego stulecia.
Twórcy serialu w ciekawy sposób łączą czarno-białe materiały wzorowane na archiwalnych z normalną akcją, którą śledzimy w kolorze. Oprócz scen, które inspirowane są historycznymi nagraniami, wykorzystano elementy tych prawdziwych sprzed kilkudziesięciu lat.
"The Astronaut Wives Club" to opowieść o polityce, służbie, rewolucji, miłości, ludzkich dramatach, nadziejach, zawodach. O roli kobiety w życiu mężczyzny i odwrotnie. O samotności. Jest szansa, że po dwóch niezłych odcinkach, serial naprawdę będzie coraz lepszy. Zobaczymy, co przyniesie kolejny epizod. Ten już niebawem. Cały sezon liczyć ma dziesięć odcinków.