"The Last Man on Earth" to jeden z dwóch wyprodukowanych w ostatnim czasie seriali komediowych (drugim jest "Dolina krzemowa"), któremu udało mu się przykuć moją uwagę na dłużej. Niedawno powrócił on z nowym sezonem, któremu - jak się okazało - udało się utrzymać poziom poprzedniego.
Oznacza to ni mniej, ni więcej, że spodoba się on wszystkim tym, którym podobała się pierwsza seria i odrzuci tych, którym nie przypadła ona do gustu. W drugim sezonie "The Last Man on Earth" nie ma bowiem żadnej rewolucji, a wszystkie wprowadzone w nim zmiany są naprawdę kosmetyczne.
Przypomnijmy, że pierwszy sezon tej dość przewrotnie zatytułowanej produkcji kończy się, gdy Phil (Will Forte) zostaje wygnany z Tucson przez resztę społeczności, a Carol (Kristen Schaal) z własnej woli decyduje się do niego dołączyć. Oboje ruszają w opustoszałe Stany, by znaleźć dla siebie nowy dom.
Podróżując po kraju, do sklepu po tequile wyskakując na pokładzie strategicznego bombowca B-2, trafiają w końcu w najsłynniejszej amerykańskiej rezydencji - Białego Domu - który staje się ich tymczasowym schronieniem. Tymczasowym, bowiem Carol nie może tam znaleźć dla siebie miejsca i nieustannie tęskni za przyjaciółmi z Tucson. Phil, który pod żadnym pozorem nie zamierza ponownie wchodzić w konfrontację z tymi, którzy go wydalili, chcąc ugłaskać swoją żonę, zabiera ją do jej dawnego domu. Jednak i tam czuje się ona nieswojo i za wszelką cenę chce przekonać męża, by wrócili do swoich dawnych towarzyszy.
W stosunku do pierwszego sezonu, w drugim charaktery pary głównych bohaterów ulegają nieznacznym przemianom - Carol nieco przychylniej patrzy na pełne hedonizmu zachowania Phila, a nawet niekiedy się do nich przyłącza, zaś Phil jest nieco "porządniejszy", troskliwy i bardziej się pilnuje. To w zasadzie najistotniejsza zmiana, wyjąwszy oczywiście fakt, że większość postaci, które pojawiły się w premierowej serii zniknęła z horyzontu. Przynajmniej na jakiś czas - wiele wskazuje na to, że nie tylko nie powiedziały one ostatniego słowa, a nawet ich liczebność może się jeszcze powiększyć.
Nowa odsłona "The Last Man on Earth" potraf rozbawić, choć raczej nie należy się spodziewać trudnych do opanowania wybuchów śmiechu. Dowcipny w tym serialu jest raczej kontekst, wobec którego poszczególni bohaterowie przyjmują tak różne postawy. Aczkolwiek niektóre sytuacje - jak choćby wspomniany wypad bombowcem do sklepu czy próby podejmowane przez Willa, by skontaktować się z Carol, z którą na pewien czas się rozdzielił - znajduję naprawdę zabawnymi.
Mam jakąś słabość do "The Last Man on Earth", przede wszystkich wynikającą chyba z dość świeżego podejścia do na ogół poważnej i smutnej tematyki postapokaliptycznej. Jeśli widzieliście pierwszy sezon i dobrze się przy nim bawiliście, śmiało sięgajcie po drugą serię - zdecydowanie trzyma poziom.