REKLAMA

Gdy Sorkin skopiował samego siebie - The Newsroom

W zeszłym roku The Newsroom był małym hitem. Aaron Sorkin wstrząsnął nieco serialową sceną i w swojej serii o tym, jak działa telewizja na przykładzie wydarzeń sprzed dwóch lat pokazał wyidealizowane, amerykańskie media. Drugi sezon jest inny, jeszcze bardziej pretensjonalny i nie wiadomo do kogo skierowany.

Gdy Sorkin skopiował samego siebie – The Newsroom
REKLAMA

Trzeba zacząć od tego, że The Newsroom to kalka sorkinowego Studio 60 On Sunset Strip. Studio 60 z 2006 roku również emitowało HBO, choć powstał tylko jeden sezon tego serialu.

REKLAMA

W Studio 60 widzowie byli świadkami tego, jak powstaje cotygodniowy show komediowy na żywo, taki typowo amerykański - taki, jaki produkowała ekipa z genialnego 30 Rock. Tylko, że Studio 60 jako dramat było pierwowzorem dla The Newsroom. Oto do telewizji wracają wcześniej wyrzuceni producenci. Jeden z nich (dobry w tej roi Matthew Perry) miał romans z gwiazdą show. Akcja w typowo sorkinowskim stylu toczy się więc wokół romansów, rozmów, tematu cenzury telewizji, retrospekcji wydarzeń z przeszłości i wyborów, jakich muszą dokonywać twórcy show.

Brzmi znajomo, prawda? Studio 60, tak samo jak The Newsroom, pokazuje wyidealizowany świat, w którym przyzwoitość i odpowiedzialność wciąż stawiana jest na pierwszym miejscu,  a sytuacje takie, jak ta nie miałyby miejsca:

The Newsroom to te same rysy charakterów co w Studio 60, te same tematy i nawet niemal taka sama dynamika. The Newsroom wygrywa za to lepszym umiejscowieniem fabuły - w końcu newsy są bardziej nośne, niż jakiś show komediowy - i oparciem o realne wydarzenia.

Z tym, że The Newsroom jest jeszcze bardziej pretensjonalny, niż Studio 60, The Social Network i offowe filmy o relacji delfinów z człowiekiem razem wzięte.

Przeciętny widz nie ma prawa rozumieć, co ogląda - niuanse, niedopowiedzenia i struktura serialu są nieco skomplikowane, a skupiane się na szczegółach, nad którymi na co dzień nikt się nie zastanawia i które w sumie nikogo prócz osób działających w mediach nie interesują tworzy patetyczną, nierealną atmosferę.

Nie pomaga to, że The Newsroom w drugim sezonie skupia się głównie na jednym wydarzeniu sprzed kilkunastu miesięcy, wokół którego, w formie retrospekcji, budowane są kolejne wątki. Sorkin poza tym stawia coraz mocniej na wątki miłosne, plotąc je w dziwny, nienaturalny  sposób, tak że momentami chce się aż krzyczeć "TO TAK NIE DZIAŁA!".

REKLAMA

Mimo wszystko w The Newsroom jest jakiś urok. To jak wejście w inny świat, w szaloną i oderwaną od rzeczywistości głowę genialnego scenarzysty i producenta. Takiego, który zna swój fach od podszewki, ale który ma manierę zakładania skarpetek na buty i którego z szacunku nikt nie ma odwagi upomnieć, że nie tak się to robi.

Trzeba być tego świadomym oglądając The Newsroom, no i trzeba brać go z dużym dystansem. Wtedy serial okazuje się nawet całkiem przyjemny i przede wszystkim świeży.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA