The Predator na nowym zwiastunie nie przypomina już Stranger Things. Nie można było tak od razu?
Po pierwszym zwiastunie The Predator, czyli kolejnej kontynuacji kultowego cyklu, fani mogli być rozczarowani. Wytwórnia najwyraźniej wzięła sobie krytykę do serca, bo drugi trailer nie jest już mieszanką Stranger Things z filmem klasy B.
Predator z 1987 roku jest jednym z najlepszych filmów akcji w historii. Opowieść o walce grupy zaprawionych w bojach żołnierzy z kosmicznym monstrum korzystającym z zaawansowanych gadżetów zrobiła na mnie ogromne wrażenie za dzieciaka i do dzisiaj lubię do niej wracać.
Na kontynuację cyklu Predator czekam z wypiekami na twarzy od pierwszej zapowiedzi.
Twórcy postanowili zrobić film odrzucający kolejne i rozczarowujące części serii - poza dwoma pierwszymi filmami. To świetna decyzja. Kolejny reboot nie budziłby aż takich emocji, ale kontynuacja historii mojego dzieciństwa, zapoczątkowanej kilka dekad temu, na rok przed moim urodzeniem? To zupełnie inna sprawa.
Niestety, tak jak zauważył mój redakcyjny kolega Maciek, pierwszy zwiastun The Predator, którego premierę zaplanowano na 14 września 2018 roku, rozczarował. Sceny otwierające trailer wyglądały niczym żywcem wyjęte ze Stranger Things. Drętwe żarty i kiczowate scenografie nie zachęcały do seansu.
The Predator na drugim zwiastunie wygląda tak, jak powinien.
Fox najwidoczniej zareagował na krytykę i przygotował zgoła odmienny trailer. Tym razem twórcy skupili się nie na bezimiennym dziecku, a na żołnierzach, którzy będą walczyć ze złowrogim stworem. Małolat się przewija, więc pewnie będzie istotny dla fabuły, ale teraz jest tylko w tle.
W dłuższym niż ostatnio zwiastunie oznaczonym jako Red Band - w końcu mamy do czynienia z filmem w kategorii R - widać wiele nowych scen. Pojawia się w nim zresztą nie jeden, a dwaj przybysze z kosmosu, którzy nawet zaczynają między sobą walczyć.
Przyznam, że tak jak pierwszy trailer nie wzbudził we mnie większych emocji, tak teraz jestem zaintrygowany.
Czyżby ludzie sklonowali Predatora z pierwszego filmu i zrobili z niego swoją superbroń? A może schwytali innego przedstawiciela tego gatunku i zmusili go do posłuszeństwa? Gdzie jest w tym wszystkim bohater grany w 1987 roku przez Schwarzeneggera?
Odpowiedź na te pytania poznamy pewnie dopiero podczas seansu, którego nie mogę się doczekać i to pomimo, że czerstwe dowcipy pozostały. Jest w tym pewien urok, że żołnierz mówi do innego „Jeśli twoja matka byłaby grą wideo, to miała by oznaczenie D - dla wszystkich”.
Oczywiście nadal żywię obawy, że sam film mnie rozczaruje. Trzymam jednak kciuki. Oby tylko nie okazało się, że drugi zwiastun jest tylko sprytnie zmontowaną zasłoną dymną, a widzowie nadadzą The Predator również oznaczenie D - do d…, czyli dla nikogo.