The Prodigy - "The Day Is My Enemy" już w Spotify. Brytyjska grupa nie porywa już tak, jak kiedyś
Po 6 latach od wydania "Invaders Must Die" The Prodigy wraca z najnowszym krążkiem, "The Day Is My Enemy", który dziś oficjalnie ma swoją premierę. Na płycie znajduje się 14 kawałków, w których czuć ducha starszej twórczości zespołu.
The Prodigy mają za sobą niemałą historię. W tym roku miną 23 lata od wydania ich pierwszego albumu, "Experience", który do dystrybucji trafił się 28 września 1992 roku. W ciągu tych kilkudziesięciu lat brytyjska grupa, tworząca muzykę elektroniczną, opublikowała 6 krążków, z których ostatni ukazuje się właśnie dzisiaj.
Komentarze, które pojawiły się po wypuszczeniu do Internetu dwóch kawałków z najnowszej płyty, Nasty i The Day Is My Enemy nie napawają optymizmem. Wielu zarzuca The Prodigy, że skończyło się po pierwszej płycie, "Experience" i ta na pewno nie przywróci ich dawnego blasku, że nowe utwory są bez wyrazu, czy że to powielanie tego samego, co zawsze z tą różnicą, że kiedyś było to świeże, a dziś trąci myszką.
Nie byłabym taka kategoryczna w swojej opinii, choć rzeczywiście, na "The Day Is My Enemy" nie znajdziemy takich hitów jak Firestarter, Smack My Bitch Up, Breathe czy Omen.
Jest natomiast parę kawałków, które wpadają w ucho i przywołują to szaleństwo sprzed lat. Warte zapamiętania są The Day Is My Enemy, Rebel Radio, Wild Frontier. Parę innych nagrań ma swoje dobre momenty, jak na przykład Roadblox czy Medicine, ale jeśliby oceniać płytę jako całość to jest ona dość nijaka, a kolejne kawałki zlewają się w jedną całość, nie są wyraziste.