„The Umbrella Academy" to coś dla fanów „Nawiedzonego domu na wzgórzu" i superbohaterów
Przeciągający się rozwód Netfliksa i Marvela ma swoje plusy. Jednym z nich jest ekranizacja „The Umbrella Academy”, czyli family drama dla fanów komiksów i superbohaterów.
OCENA
Netflix kilka lat temu zdobył serca fanów superbohaterów, gdy podpisał umowę z Marvel Television. Na jej mocy powstały seriale z cyklu pod wspólnym szyldem „The Defenders”, w których pojawili się tacy bohaterowie jak Daredevil, Jessica Jones, Luke Cage i Iron Fist. Później dołączył do nich nawet Punisher.
Niestety wygląda na to, że mariaż obu firm dobiega końca. Nikt tego głośno jeszcze nie mówi, ale Marvel powoli zabiera zabawki do własnej piaskownicy, jaką jest Disney Plus - zapowiedziany na 2019 rok serwis VOD od Myszki Miki. Netflix zdaje sobie sprawę, że superbohaterowie w ofercie są mu jednak niezbędni.
Właśnie dlatego w serwisie Netflix pojawia się teraz „The Umbrella Academy”.
To kolejny po „The Protector” serial o superbohaterach wydany w ramach serii Netflix Originals, który nie bazuje na komiksach jednego z dwóch największych wydawnictw - Marvela i DC. „The Umbrella Academy” to bowiem dość niszowa, aczkolwiek wielokrotnie nagradzana seria od Dark Horse’a.
Pierwszy zeszyt „The Umbrella Academy” pojawił się zresztą stosunkowo niedawno, bo w 2007 roku. Twórcą historii rozgrywającej się w alternatywnej rzeczywistości, w której John F. Kennedy nie zginął, jest scenarzysta Gerard Way. Za rysunki odpowiada Gabriel Ba. Komiks osadzono fabularnie w 1977 roku.
Serialowa adaptacja „The Umbrella Academy” rozgrywa się natomiast współcześnie, a bohaterowie korzystają z np. komórek. Scenografia i kostiumy stylizowane są jednak na lata 70. ubiegłego wieku, co buduje bardzo specyficzny klimat - ale bez uciekania się do noir, które charakteryzuje „Gotham”.
Takie pozorne niespójności w oprawie to jednak nic, jeśli spojrzeć na absurdy scenariusza.
Motyw przewodni serialu jest po prostu groteskowy. Widzowie już na samym początku są informowani, że w październiku 1989 roku na całym świecie 43 kobiety spontanicznie zaszły w ciążę i urodziły dzieci. Od razu, tego samego dnia. Nikt nie wie, skąd te dzieci się wzięły, ani kim byli ich ojcowie.
To jednak nie jest w ogóle istotne. Dzieciaki pojawiły się na świecie i już, nie ma co drążyć tematu. Ważne jest natomiast to, że siódemkę z tych nietypowych młodych ludzi, którzy pochodzą z najróżniejszych regionów świata, adoptował ekscentryczny bogacz Sir Reginald Hargreeves (Colm Feore).
Szybko się też okazało, że dzieciaki obdarzone są niesamowitymi zdolnościami, niczym X-Meni w komiksach Marvela, dla których Reginald Hargreeves jest niczym profesor Charles Xavier. Młodociani ludzie stali się członkami ekskluzywnego, tytułowego klubu: The Umbrella Academy.
Netflix nie ma jednak zamiaru opowiadać o ich młodości.
A przynajmniej nie od razu. Po krótkim wstępie akcja rusza z kopyta do przodu i przeskakuje od razu do współczesności. Dzieci stały się dorosłymi. Nie mieszkają pod jednym dachem i rozbiegli się po całym świecie… i nie tylko. Jeden z nich trafił prosto na księżyc.
Już pierwsze minuty pierwszego epizodu przedstawiają nam głównych bohaterów, którzy składają się na dysfunkcyjną familię. Szybko się też okazuje, że bracia i siostry po latach rozłąki będą musieli się znów spotkać w ogromnej rodzinnej posiadłości i zmierzyć z demonami przeszłości.
Serial rozpoczyna się w momencie, gdy głowa rodu umiera. Rodzeństwo przyjeżdża na pogrzeb i, chcąc nie chcąc, znów musi zacząć ze sobą rozmawiać. Jednym z tematów jest to, czy Sir Reginald Hargreeves umarł śmiercią naturalną. Pojawiają się co do tego uzasadnione wątpliwości.
Pod tym względem The Umbrella Academy do złudzenia przypomina „The Haunting of Hill House”.
Zeszłoroczny hit, który był jednym z najmilszych serialowych zaskoczeń ostatnich lat, to adaptacja powieści grozy z lat 60. ubiegłego wieku. „Nawiedzony dom na wzgórzu” okazał się jednak nie tyle horrorem, co całkiem zgrabnie rozpisanym i wciągającym dramatem rodzinnym. Netflix z formułą trafił w dziesiątkę.
„The Haunting of Hill House” tak jak teraz „The Umbrella Academy” opowiada bowiem o rodzeństwie, które spotyka się po latach na pogrzebie. W obu serialach pojawia się bohater, który opisał losy swej rodziny w książce oraz taki, który ma problemy z używkami. W obu obserwujemy też mnóstwo retrospekcji.
Tak jak „The Haunting of Hill House” skupiało się na skomplikowanych relacjach rodzinnych umieszczając w tle horror, tak „The Umbrella Academy” robi to samo, ale za tło służą tu supermoce, podróże w czasie i nadchodząca zagłada świata. Na szczęście nowy serial nie jest tylko kalką zeszłorocznego.
„The Umbrella Academy” - kto jest kim?
Nowa produkcja z superbohaterami w roli głównej kradnie uwagę widza od pierwszej sceny ze względu na fantastycznych, różnorodnych bohaterów. Na rodzeństwo Hargreeves, które spotyka się na pogrzebie, składają się bowiem:
- Luther Hargreeves AKA Numer Jeden AKA Spaceboy (Tom Hopper) - świetnie zbudowany astronauta, który ostatnie kilka lat spędził na księżycu;
- Diego Hargreeves AKA Numer Dwa AKA The Kraken (David Castaneda) - niepokorny mistrz sztuk walki, który upodobał sobie rzucanie nożami i jest zwykle na bakier z prawem;
- Allison Hargreeves AKA Numer Trzy AKA The Rumor (Emmy Raver-Lampman) - celebrytka i aktorka ze sporymi problemami rodzinnymi, która potrafi nakłonić innych do zmiany zdania;
- Klaus Hargreeves AKA Numer Cztery AKA The Séance (Robert Sheehan) - lekkoduch, który prowadzi rozwiązłe życie seksualne, nie stroni od używek i gada ze zmarłymi;
- Vanya Hargreeves AKA Numer Siedem AKA The White Violin (Ellen Page) - nieśmiała wiolonczelistka i jedyna członkini rodzeństwa, która nie miała żadnych supermocy.
Oprócz tego w obsadzie „The Umbrella Academy” znalazł się Aidan Gallagher. Gra chłopca znanego Numer Pięć, który jako jedyny z rodzeństwa się nie zestarzał.
Główną obsadę uzupełnia cała plejada postaci pobocznych.
Rodzeństwo znajduje się oczywiście w centrum, ale oprócz nich na ekranie pojawia się masa innych bohaterów. Jednym z nich jest (nie pytajcie) gadająca małpa Pogo, którą zagrał Adam Godley. Był wiernym służącym Reginalda. Opiekował się domem wraz z matką dzieci, Grace (Jordan Claire Robbins).
Urocze są sceny, w której pojawiają się tajemniczy agenci ścigający głównych bohaterów: Hazel (Cameron Britton) i Cha-Cha (Mary J. Blige). Nie są to typowe garnitury, tylko pocieszni ludzie ze swoimi troskami. Dużą rolę odgrywa też Leonard Peabody (John Magaro) - nowy znajomy wycofanej Vanyi.
Przyznam, że oglądając kolejne odcinki „The Umbrella Academy”, bawiłem się dużo lepiej, niż myślałem.
Komiksów do tej pory nie czytałem, a na papierze pomysł na tę historię wydawał się aż nazbyt absurdalny, by mnie kupić. Sama liczba bohaterów wydawała się w dodatku przytłaczająca. Na szczęście w praktyce już po kwadransie wiedziałem, kto jest kim. Aktorzy i scenarzyści wykonali kawał dobrej roboty.
Miałem jak na razie okazję obejrzeć 8 z 10 odcinków, które składają się na pierwszy sezon, a „The Umbrella Academy” jest wciągające niczym… dobra telenowela. Chociaż świat przedstawiony jest pełen niesamowitości, to relacje pomiędzy rodzeństwem są żywe, wiarygodne.
Nie mogę się doczekać, aż poznam zakończenie tej historii. Na szczęście nie będę musiał na to długo czekać. „The Umbrella Academy” zadebiutuje w serwisie Netflix już za 2 tygodnie, czyli 15 lutego 2019 roku. Zdecydowanie sugeruje Wam zadbać o wolny weekend.