REKLAMA

Ostatnio, ku mojemu niezadowoleniu, coraz częściej możemy przy wejściu do kina zobaczyć plakaty zachęcające nas do obejrzenia najnowszego filmu, który udaje, że jest horrorem. Niestety o tym, że tak naprawdę nim nie jest, rzadko kiedy możemy się domyślać przed wyskrobaniem z portfela kilkunastu złotych i pójściem na seans. Turistas zdecydowanie jest jedną z tych produkcji, które zamiast wzbudzać strach, tworzą u widzów mieszane odczucia nudy i częściowego obrzydzenia, bo producentom wydaje się najwyraźniej, że jak w efekcie końcowym krwi będzie dużo, to wszyscy nagle zaczną się bać.

11.03.2010
14:25
Rozrywka Blog
REKLAMA

Wszystko zaczyna się stereotypowo jak dla innych filmów z danego gatunku - grupka młodych ludzi jedzie gdzieś w nieznane i musi w tym nieznanym zostać na bliżej nieokreślony czasz z różnych przyczyn (uszkodzenie pojazdu / zabłądzenie w lesie/ zgubienie mapy / głupota przewodnika /chęć noclegu / złamanie się paznokcia jednej z plastikowych blond-bohaterek - niepotrzebne skreślić). Dobrze jest też wpleść jakieś wątki mniej lub bardziej erotyczne i pokazać trochę kobiecego ciała (co naturalnie w Turistas ma miejsce), bo w końcu to najbardziej "jara" młodszą część widowni, która chętniej niż starsze pokolenia chodzi do kin oglądać tego typu tytuły.

REKLAMA

Więc co tym razem? Młode rodzeństwo jedzie sobie w beztroską podróż do Brazylii i na miejscu postanawia wraz z innymi turystami i grupką tubylców dostać się do centrum jakiegoś większego miasta starym i sypiącym się autobusem, którego stan nie budzi wątpliwości co do dalszych wydarzeń na ekranie. Oczywiście gruchot rozsypuje się, pasażerowie cudem unikają śmierci wydostając się z pojazdu w ostatniej chwili (no bo kiedy indziej mogliby to zrobić?), a nasza urocza dwójka zaznajamia się jeszcze z paroma współpasażerami i wspólnie decydują się spędzić czas oczekiwania na następny środek transportu na pobliskiej plaży. Robi się iście słodko i miodnie - beztroska sielanka, piękne kobiety, drinki, szum morza i cieplutki piaseczek pod nogami - czy to są czynniki, które zmieniają każdego człowieka w nieodpowiedzialnego idiotę, czy po prostu scenarzysta stara się robić nas w bambuko? Bo kto inteligentny zostawiłby wszystkie swoje rzeczy na plaży i poszedł do pobliskiego baru alkoholizować się i bawić się w najlepsze ufając dopiero co poznanym ludziom? Jak można się łatwo domyślić, los nie oszczędza naszych turystów i doszczętnie spłukani, tudzież ograbieni, budzą się na plaży i dziwią się jakim to cudem oni, prawowici obywatele, mogli paść ofiarą bestialskiej przemocy.

Żeby nie było zbyt monotonnie, tu zdecydowano się na mały wyjątek, bo epizodyczne postacie - kolejni turyści, ale tym razem Szwedzi, a nie Angole, mieli pecha umrzeć na samym początku - tyle z tego dla nich dobrego, że nie musieli męczyć się z tym filmem do samego końca. Tak więc dziewczyna spada w przepaść, a jej towarzysz zostaje porąbany maczetą - to oczywiście znak, że gdzieś czai się zło - tu, widzowie, macie się bać, bo zostaliście ostrzeżeni, że coś złego dzieje się we wszechogarniającej dżungli (zapewne w głowie twórców filmu także). Potem jest już tylko gorzej - bohaterowie mają iście przechlapane, bo pewien doktorek postanawia pokroić ich na części niczym puzzle, a potem w takowych kawałkach posprzedawać jako narządy do przeszczepów. Iście nieciekawa przyszłość, tak więc dziarska ekipa bierze nogi za pas - ale komu się uda, to już nie zdradzę - miejcie chociaż ten cień niepewności, jeśli zechcecie udać się na seans.

REKLAMA

Generalnie za dużo ostatnio produkuje się filmów bardzo podobnych do Turistas. Wszystko to jest naprawdę bardzo schematyczne i łatwo jest domyślić się kto zginie, kto jest dobry, a kto nie - taki gatunek to niestety nie hiszpańska inkwizycja, której nikt się nie spodziewa. Do pewnego momentu można mieć złudzenie, że jeszcze zdarzy się coś ciekawego, ale na naszą niekorzyść wszystkie te nadzieje zostają skutecznie zatarte przez autorów, którzy udowadniają nam w kolejnych scenach, że nie starali się stworzyć nic ambitnego. Kluczowym tego przykładem jest pojawienie się masy krwi i wnętrzności ludzkich podczas wycinania nereczek u przymusowej pacjentki. Prawdopodobnie tylko na podstawie występującej w wysokiej ilości posoki i flaczków ktoś stwierdził, że Turistas jest horrorem. Jeśli to, ile czerwonego płynu spłynie przed kamerami ma świadczyć o poziomie "straszności" filmu, to ja podziękuję.

Jeśli miałbym wypowiedzieć się o świeżo obejrzanej produkcji w kilku słowach, to powiedziałbym: nuda, schematyczność, obrzydlistwo. Tak więc ci, którzy słowo horror rozumieją w ten sam, co ja sposób, niech lepiej pójdą do wypożyczalni bo coś starego i sprawdzonego, bo to, co powstaje obecnie z myślą o budowaniu klimatu i straszeniu widza, raczej prowadzi do mdłości, niż do przerażenia.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA