Od kilku lat seriale przeżywają prawdziwy renesans. Niestety polskie produkcje mają w nim znikomy udział. To może się jednak zmienić, bo wygląda na to, że TVP planuje poważnie zająć się tym tematem.
Serial ma opowiadać o kulisach władzy Kazimierza Wielkiego, który panował od 1333 do 1370 roku. Wygląda na to, że ten długi przedział czasowy wydał się łakomym kąskiem dla scenarzystów TVP. Nie jestem tym specjalnie zaskoczony, bo czasy Piastów obfitują w interesujące spiski, intrygi, bitwy i romanse. Kurski wspominał, że akcja serialu ma zacząć się w momencie, w którym umiera Władysław Łokietek. Trochę szkoda, bo dla mnie najciekawszym okresem byłoby rozbicie dzielnicowe i rządy ojca Kazimierza Wielkiego. O nakręceniu serialu, którego akcja działaby się w tych czasach, wspominał przelotnie nawet Smarzowski.
Jestem człowiekiem optymistycznie nastawionym do świata i dobrze życzę tej produkcji. Nawet jeśli okaże się ona klapą, to może przetrze szlaki dla innych polskich seriali z historią w tle.
Tyle tylko, że na pierwszy rzut oka Korona królów nie wygląda zbyt dobrze. Kostiumy, charakteryzacja i pomieszczenie, które nam pokazano, nie napawają optymizmem. Moją największą obawą jest to, że TVP nie wygospodaruje dużego budżetu, stroje weźmie z teatrów, aktorów z odzysku, bractwa rycerskie zastąpią wszystkie efekty specjalne, a za całą scenografię posłużą wnętrza zabytkowych twierdz.
TVP nie będzie zlecać produkcji serialu podmiotom trzecim.
I za całość zbierze cięgi lub pochwały. Myślę, że będzie to doskonały probierz dla polityki TVP. Łatwo jest rzucać opinie na temat poprzedniego stylu zarządzania, ale znacznie trudniej udowodnić, że potrafi się to robić lepiej. Mam nadzieję, że Jacek Kurski o tym wie.
Bez względu na moje sympatie polityczne - trzymam kciuki.