Te 10 minut, przez które oglądałem program Tap Madl, to było jedyne 10 minut, jakie poświęciłem jednemu z koronnych TVN-owskich show. To i tak sporo, "Woli i Tysio" wyłączyłem po minucie. I choć znany fotograf Marcin Tyszka ewidentnie nie ma szczęścia do telewizyjnych show, u Kuby było bardzo wesoło.

To nie był odcinek dla zwolenników inteligenckiej rozrywki w telewizji. Nie brakowało prymitywnych żartów o seksie, których nie lubi część widowni programu KW. Mimo to rozmowa prowadzącego z Marcinem Tyszką, uznanym fotografem światowej sławy zajmujący się robieniem sesji dla znanych modelek, aktorek, piosenkarek i innych celebrytów, mimo to... rozmowa dostarczyła sporo radości. Było trochę o dawnych czasach, wspominaniu polskiego "showbiznesu" z początku lat 90-ych kiedy obaj bohaterowie zaczynali. Gość tym razem w konwencji kilku zabawnych anegdotek i żartów potrafił zainteresować swoją osobą i przyjemnie się go słuchało, co w tym sezonie jest wyjątkowo trudne, a przecież mieliśmy wiele medialnych postaci.
Drugim gościem była Mela Koteluk, raczkująca artystka, która z dobrej strony zaprezentowała swój talent wokalny śpiewając... żołnierską piosenkę. To wystarczyło jednak, żeby zaintrygować. Choć sprawia wrażenie osoby cichej i spokojnej, a sam program trochę nad nią zapanował, stanowiła miłe uzupełnienie odcinka.
Dominika Wodzianka tym razem zamiast tradycyjnej wody przyniosła gościom Coca-Colę. Najwyraźniej ktoś przeczytał moje 184 listy z postulatami wysłane do redakcji programu Kuba Wojewódzki.
I to by było na tyle. Bez szału, bez gości rozpoznawalnych na ulicy przez każdego Polaka, ale mimo wszystko wesoło i atrakcyjnie. Takiego Kubę lubimy najbardziej.