REKLAMA

Cóż tam, panie, w polityce? Rozmawiamy z Mikołajem Cieślakiem i Robertem Górskim o Uchu Prezesa

Jeden z najlepszych internetowych seriali satyrycznych w Polsce doczekał się 3. sezonu. Zapytaliśmy Pana Prezesa i Ministra Wojny o to, czy drukują sobie komentarze z Internetu i o wpływ rekonstrukcji rządu na obsadę Ucha Prezesa.

Ucho Prezesa trzeci sezon wywiad
REKLAMA
REKLAMA

Zaczęło się od internetowego serialu, eksperymentalnie wrzuconego na YouTube’a. Dziś nawet moja babcia – stroniąca od nowinek technicznych – każe mi co tydzień włączać jej Showmaksa na telewizorze, by mogła się pośmiać przy nowym odcinku Ucha Prezesa. Nic dziwnego, serial trzyma wysoki poziom, a na dodatek przecież wszyscy lubimy śmiać się z polityków.

Na 15 marca tego roku zaplanowano premierę 3. sezonu. Niedługo po rekonstrukcji rządu i przetasowaniach w siłach opozycji, co bez wątpienia wpłynie na sam serial. W jaki sposób? I jak właściwie pomysłodawcy Ucha Prezesa radzą sobie w relatywnie nowej dla nich rzeczywistości, jaką jest Internet? Miałem okazję zapytać o to Mikołaja Ministra Wojny Cieślaka i Roberta Pana Prezesa Górskiego.

Robert Górski i Mikołaj Cieślak o 3. sezonie Ucha Prezesa

Maciek Gajewski: Stałym pytaniem przy poprzednich sezonach było: czy nie boicie się, że rzeczywistość jest śmieszniejsza od waszej satyry. Teraz, widząc te dynamiczne zmiany w rządzie, muszę zapytać: czy nie boicie się, że nie nadążycie?

Mikołaj Cieślak: Staramy się, biegnąc z wywieszonym językiem, gonić to, co się dzieje. Myślę jednak, że siłą Ucha jest też wyobraźnia. To, co powstaje w Uchu, jest naszą kreacją tego, co może się wydarzyć. To, że my przedstawimy to, co było, nie jest za dużą wartością. Chcemy, by to, co się wydarzyło, było punktem wyjścia. Nie chcemy odtwarzać wydarzeń, bo to wszyscy mogą sobie zrobić, oglądając Wiadomości czy Fakty. My chcemy robić interpretację tego, co mogłoby się zdarzyć dalej. Tak jak w odcinku o opozycji, w którym ta przychodzi do Prezesa, co prawdopodobnie nie miało miejsca. Ktoś mi mówi: aaa, to tak działa polityka, i to jest fajne, to tworzenie nowego świata.

Robert Górski: Ścigamy się z tą rzeczywistością, raz oni wygrywają, raz my ją prześcigamy. Wyścig trwa. Nie jesteśmy w stanie robić tego tak szybko, jak byśmy chcieli, z uwagi na cykl produkcyjny serialu. Ale to nawet dobrze, bo nie ulegamy jednodniowym sensacjom i możemy się skupić na rzeczach, które trwają dłużej – na mechanizmach władzy, relacjach międzyludzkich, a nie jednodniowych tytułach w kolorowych gazetach.

Mieliśmy małe przetasowanie wśród postaci rzeczywistych w rządzie. Jak to wpłynie na obsadę serialu?

Mikołaj Cieślak: Na pewno pojawią się nowe twarze. Pojawi się duży gracz na miarę Prezesa, czyli Donald z Brukseli, więc będzie ciekawie. Nastąpiła rekonstrukcja rządu, więc musimy się do tego odnieść. Szkoda by jednak było tych stworzonych przez nas mocnych postaci się pozbywać. Wychodzą z rządu, ale zostają w Uchu. Pan Ryszard, choć został w swojej partii zgnojony i wyrzucony z szefowania, pojawi się u nas. Pojawi się też pani szefowa nowa, ale Ryszard nie może zniknąć, to za mocna postać. Tak jak pani Beata.

Robert Górski: Obsada rzeczywistości, podoba mi się to określenie. Zastanawialiśmy się przy tej rekonstrukcji, czym to się wszystko skończy. Odeszły wybitne – z naszego punktu widzenia – postacie, ale absolutnie nie chcemy z nich rezygnować. One przecież z polityki nie zrezygnują, więc będą się pojawiać i u nas. W sumie dobrze się stało, bo pojawili się świeży bohaterowie serialu. Ci nowi ministrowie na razie są mało wyraźni, jeszcze nie zaznaczyli swojej obecności, by mogli się od razu pojawić w serialu. Szczęśliwie Prezes nie został premierem, ale i na to byliśmy przygotowani.

Pan Borys Budka niedawno mocno krytykował Ucho Prezesa. Macie sygnały, że inni też się już gotują w środku?

Mikołaj Cieślak: Nie, dlatego mnie to zdziwiło. Akurat myśmy tu się zupełnie nie inspirowali rzeczywistością. To miała być metafora niespełnionej miłości między partiami. Że to niemożliwe, żeby się Nowoczesna z Platformą ożeniła, bo wtedy byłyby jedną partią, a to nie ma sensu. Byłem zaskoczony, że zostało to odebrane dosłownie. Trzeba pamiętać, że my robimy serial satyryczno-artystyczny, a nie dziennikarstwo śledcze [śmiech].

 class="wp-image-137461"

Robert Górski: Chyba politycy się zorientowali, że nie ma powodu, by się na coś obrażać. Oni sami sobie robią niedobrze. Jak ktoś czuje się dotknięty, to lepiej tego nie komentować – przecież ta historia ucichnie, za chwilę będzie nowy odcinek i nowe postacie. Więc nie ma powodu, by wzniecać jakąś awanturę. Wychodzi, że ktoś jest awanturnikiem, niespokojnym emocjonalnie człowiekiem, a to niekorzystne dla wizerunku polityka. Pan Dominik Tarczyński powiedział, że mu się Ucho podoba. I nagle na tle Borysa Budki sejmowy awanturnik okazuje się gościem z dystansem do siebie. A pan Budka – wydawać by się mogło, że człowiek racjonalny i spokojny – robi awanturę z nie wiadomo jakiego powodu.

Macie jakieś wtyki w środowisku polityków?

Mikołaj Cieślak: Nie możemy o tym powiedzieć, bo jak zdradzimy wszystkie kulisy… mamy oczywiście znajomych i dziennikarzy. Polityków nie, nie znamy ich zupełnie. I bardzo dobrze, chcemy się tego trzymać. Natomiast w różnych kręgach dziennikarskich przebywamy. Źródeł informacji jednak nie zdradzę. Nie odbywa się to jednak na zasadzie donosów dziennikarskich na polityków. Raczej konsultuję się, jak coś napiszę, na zasadzie: zobacz, czy merytorycznie to się zgadza. I ten ktoś może mi odpowiedzieć: nie, nie, tu napisałeś o Ukrainie, a to się nie zgadza, bo to nie było wtedy, a wcześniej. To są merytoryczne uwagi. Mamy też źródła plotkarskie, ale nie za dużo. Na pewno nie korzystamy z tego w sferze obyczajowej, w tym w tamtej sytuacji z panem Budką.

Robert Górski: Od czasu do czasu konsultuję się z kimś, kto zna otoczenie Pana Prezesa, czy jego samego. Czy Prezes zna jakieś języki? Czy lubi jakieś słodycze? Ale to też jest mało istotne, bo nie tworzymy filmu dokumentalnego, tylko jakieś nasze wyobrażenie o tym, jak to wszystko wygląda. Czasem zgodne z prawdą, czasem nie. Ale tu nie o to chodzi, a o oswajanie świata polityki, na wesoło. Więc mniejsza o to, czy Prezes je dropsy, czy krówki. [śmiech]

Wychowaliście się na scenie i w telewizji. Jak wam się ten cały Internet podoba, obecność w Showmaksie i na YouTube?

Mikołaj Cieślak: Tak się teraz porobiło, że chętniej byśmy zostali na VoD i w Internecie, niż w telewizji. Tu jesteśmy kompletnie niezależni, a Showmax w ogóle nie ingeruje w to, co robimy. Bardzo nam się to podoba. Dla nas jest to też zupełnie nowe otwarcie artystyczno-mediowe. I trochę nas to odmładza. Jesteśmy ciągle głodni nowych wyzwań i nowych rzeczy. To, że się udało wprowadzić nas na nośnik młodości – Internet, VoD – to jest coś niesamowitego. Myśmy w ogóle tego nie planowali. Zrobiliśmy sobie cztery odcinki pierwszego sezonu i wrzuciliśmy na YouTube’a. Od tego się wszystko zaczęło, bez biznesowego planu. Piękną i okrutną cechą Internetu jest też to, że jak kogoś coś interesuje: to super. Ale jak nie, to można to oczywiście jakoś stymulować, ale na dłuższą metę się nie da. No chyba, że Spider’s Web nam coś podpowie. Jak zakończymy Ucho Prezesa, to się do pana zgłoszę.

ucho prezesa class="wp-image-93709"

Robert Górski: Nadal będziemy na YouTubie. Będziemy jak Polacy na ziemiach odzyskanych, mimo że współpracujemy z Showmaksem i Wirtualną Polską. Powszechny dostęp dla tych, co nie mają Showmaksa, zostanie zachowany. Kochamy Internet, a on nas. Kryzys związany ze zmianą władzy, w tym w telewizji, okazał się dla nas bardzo korzystny. W Internecie możemy robić to, co chcemy. A Showmax pomaga nam finansować to wszystko, bo produkcja odcinka – mam nadzieję, że to widać – kosztuje.

Czytacie komentarze pod waszymi klipami na YouTubie?

Mikołaj Cieślak: Nie drukuję sobie Internetu, toner mi się w drukarce skończył… A poważniej: tak, czytam te uwagi. Nie zawsze i nie wszystkie, komentarzy pod filmem są tysiące. Ale je czytam. Kończę zwykle, jak przeczytam: przestańcie już lansować tego prezesa, PiS-owcy albo wypad z kraju, zdrajcy narodu. To dwa rodzaje uwag, po których odechciewa mi się dalszej lektury. Ale te merytoryczne są bardzo fajne. Te, które odczytują Ucho jako serial polityczny stworzony na zlecenie służb specjalnych czy innych sił nieokreślonych, to jest śmieszne, ale też mnie osłabia. Kierujemy się instynktem, ale przecież zawsze można się pomylić. Opinie znajomych, komentarze i artykuły – z odpowiednim filtrem na te uwagi sensowne i te mniej – zapewniają fajne wnioski, które można wyciągnąć. Nie odcinamy się od uwag czy komentarzy, myśląc, że wiemy lepiej. Niektóre uwagi wręcz wykorzystaliśmy.

REKLAMA

Robert Górski: Oczywiście, że czytamy. Dlatego, między innymi, założyliśmy kabaret, by mieć kontakt z widownią. Widownia reaguje śmiechem bądź jego brakiem – a to drugie oznacza, że coś nam się nie udało. W telewizji kontakt z widzem jest ograniczony, a tu mamy komentarze, które czasem nam coś podpowiadają. Czasami są w fajny sposób krytyczne, dzięki czemu możemy wyciągnąć jakieś wnioski. Czasami są bez sensu. Niejednokrotnie mam wrażenie, że trwa inwazja trolli i hejterów – nie wiem, czy na polityczne zamówienie, czy z innego powodu. No ale ogólnie to jest fajne. Od czasu do czasu tam zaglądam. Niektóre uwagi są inspirujące.

Dziękuję za rozmowę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA