REKLAMA

Czy sitcomy mogą nas jeszcze zaskoczyć? Najwyraźniej nie – Undateable, recenzja sPlay

Nie żyję na Ziemi jakoś strasznie długo, ale powoli zaczynam mieć dosyć i być zmęczony gonieniem przez telewizję własnego ogona – szczególnie jeśli mówimy o sitcomach. Twórcy seriali komediowych już nawet nie starają się pakować swoich produktów w nowy papier, oni przestali już nawet dbać o pozory tego, że tworzą coś innego. Wydaje się, że wszyscy zaczęli już mówić do nas jednym głosem – „macie tu coś, co doskonale znacie, i tak wam się spodoba”. I tym sposobem dostaliśmy po raz kolejny stare, pozszywane skarpetki włożone do wymiętej foliówki z napisem – "Undateable".

Czy sitcomy mogą nas jeszcze zaskoczyć? Najwyraźniej nie – Undateable, recenzja sPlay
REKLAMA

Taka poważna stacja jak NBC zdaje się nie mieć zahamowanń przed zapychaniem ramówki miernymi jakościowo pozycjami, jak "Undateable" – sitcomu, który sypie z rękawa starymi jak świat, przewidywalnymi i nudnymi dowcipami. Trudno żeby było inaczej skoro sam trzon serialu – fabuła - opiera się na schematach znanym widzom od lat.

REKLAMA
Undateable serial recenzja

Głównym bohaterem "Undateable" jest Danny Beeman (Chris D’Elia), facet około 30-tki, która szuka współlokatora po tym, jak poprzedni dorósł, poznał miłość życia i wyniósł się na dobre. Danny – w przeciwieństwie do byłego współlokatora i reszty rówieśników – nie chce dorastać i jest przykładem typowego Piotrusia Pana, który żyje z dnia na dzień zaliczając co noc inną laskę.

W poszukiwaniach nowego kumpla do płacenia czynszu, nasz protagonista trafia do baru „Black Eyes Bar”, w którym poznaje Justina Kearneya (Brent Morin), właściciela baru oraz jego paczkę przyjaciół – paczkę nerdów, którzy są kompletnymi niedołęgami, nie potrafiącymi niczego "wyrwać". Justin z całego grona wydaje się być najbardziej rozgarniętym samcem, ale i tak trafia pod skrzydła doświadczonego życiowo Danny’ego, który od tej chwili będzie jego nauczycielem w sprawach damsko-męskich.

undateable

Widzicie? Już od początku dostajemy nieprawdopodobną kliszę fabularną, a to nie jest wcale najgorsza rzecz w serialu. Postacie są kompletnie bezbarwne, a – co najgorsze - dowcip momentami jest na tyle żenujący, że oczy zakrywa się dłońmi ze wstydu. Na przykład „Black Eyes Bar” źle wymówiony staje się „Black Guys Bar”, a czarnoskóry bohater o (damsko-męskim) imieniu Shannon jest dokładnie tym, co przedstawia jego imię – facetem, który łączy w sobie cechy damsko-męskie. I na tym polega humor "Undateable", widzicie już o co mi chodzi?

REKLAMA
undateable serial recenzja

Schemat fabularny serialu opiera się na różnicy w charakterach głównych bohaterów – jeden z nich jest dziecinny i cwaniaczkowaty, a drugi zakompleksiony i nieporadny. Aktorzy również nie spisują się najlepiej, ale ciężko mi ich obarczać winą, skoro scenariusz jest do kitu. Nowa produkcja od NBC to po prostu kolejna komedyjka kręcona przy użyciu kilku kamer, która z oryginalnością nie ma nic wspólnego. Jeżeli musicie skosić trawnik, posprzątać w pokoju, umyć samochód, to idźcie, zróbcie te wszystkie rzeczy, nie marnujcie czasu na "Undateable".

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA