REKLAMA

Wardęga bywa zabawny, a do tego znany na Zachodzie

Skoro serwis Mashable pisze o Wardędze, to sprawa musi być naprawdę… zabawna. Po raz pierwszy w życiu, oglądając naszą polską podróbkę Rémiego Gaillarda, potrafiłem uśmiechnąć się na kilkadziesiąt sekund. Dodatkowo, wiem już z czego wynikają problemy PKP.

Wardęga bywa zabawny, a do tego znany na Zachodzie
REKLAMA

REKLAMA

Do tej pory oglądając filmy Wardęgi, czułem lekki niesmak, czasami nawet zażenowanie, a parę razy także i „facepalm” się pojawił. Jeżeli nasz youtobowy błazen nie wyśmiewa policji albo nie przebiera się za Spider-Mana, to naucza internautów jak żyć w trudnym świecie.

Znów można mi zarzucić, że skoro Wardęga robi słabe filmy, to po co je oglądam, po co znów o nim piszę i po raz kolejny hejtuję. Powód jest prosty, pierwszy raz odkąd pamiętam, jestem w stanie docenić jego artystyczny występ, kreację oraz tworzenie dramaturgii przez cały film, poważnie.

REKLAMA

Pomysł na wszystko był całkiem prosty – jak to u Wardęgi, wystarczyło bowiem odtworzyć scenę z Władcy Pierścieni, gdzie Gandalf powstrzymuje Balroga, dodać kilku karłów, popukać lokomotywę, wkurzyć maszynistę, pasażerów i już. Dla porównania scen, obejrzyjcie film poniżej, ja zbyt wielu różnic nie dostrzegłem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA