REKLAMA

Chińska odyseja kosmiczna. „Wędrująca Ziemia” to efektowny miks „Armageddonu” z „Grawitacją”

Jeden z największych komercyjnych hitów w historii chińskiej kinematografii jest już dostępny na Netfliksie. Czy „Wędrująca Ziemia” to widowisko science-fiction warte waszego czasu?

wedrujaca ziemia recenzja netflix
REKLAMA
REKLAMA

Zanim odpowiem na powyższe pytanie nadmienię tylko, że „Wędrująca Ziemia” jest dość luźną adaptacją opowiadania autorstwa Liu Cixina, w Polsce dostępnego w świetnej antologii science-fiction „Kroki w nieznane” z 2014 roku.

Co ważne, „Wędrująca Ziemia” stała się w Chinach ogromnym przebojem kinowym. Film zarobił globalnie ponad 700 mln dol. (99 proc. tej kwoty pochodzi z Chin) i jest nie tylko jednym z najbardziej kasowych przebojów na świecie 2019 roku, ale też jednym z najpopularniejszych (przynajmniej biorąc pod uwagę liczbę widzów) filmów science-fiction wszech czasów

Akcja rozgrywa się w bliżej nieokreślonej przyszłości. Słońce zaczyna się gwałtownie starzeć, w związku z czym wkrótce (za około 100 lat) ma się przekształcić w Czerwonego Olbrzyma i unicestwić cały nasz Układ Słoneczny. Już w tej chwili burze słoneczne i potężne rozbłyski powodują katastrofy na Ziemi, a będzie jeszcze gorzej. Jedyną szansą na przetrwanie naszej planety jest... „wypchnięcie” Ziemi poza Układ Słoneczny, prosto do sąsiedniego. W tym celu na powierzchni planety zostały zbudowane potężne mega silniki, które dosłownie zamieniają kulę ziemską w olbrzymi żyjący statek kosmiczny. By przetrwać podróż kosmiczną ludzkość schodzi żyć do podziemnych miast, tymczasem Ziemia rozpoczyna wielką odyseję – największą w historii naszego gatunku.

Przyznam, że sam koncept „wędrującej Ziemi” jest całkiem intrygujący.

Imponuje rozmachem, nawet jeśli jest dość absurdalny i totalnie abstrakcyjny. Ale z drugiej strony od czego jest science-fiction? Więcej, od czego jest kino oraz wszelkie formy opowiadania historii? To platformy dla naszych marzeń i wyobraźni, które często mają nam dawać nadzieje na lepsze jutro.

Chińczycy naprawdę się postarali, by „Wędrująca Ziemia” była superprodukcją z prawdziwego zdarzenia, mogącą stawać w szranki z dokonaniami Hollywood. Pod tym względem filmową lekcję z blockbusterów odrobiono na piątkę. Jest efektownie, by nie powiedzieć efekciarsko.

wedrujaca ziemia netflix

I choć obrazy oraz sekwencje, jakie przyjdzie nam oglądać, są w stanie zrobić na dzisiejszym widzu niemałe wrażenie, to jednak Chińczycy ewidentnie zbyt mocno zachłysnęli się cudami CGI, bo to właśnie na nich skupili większość swojej uwagi. I to niestety widać gołym okiem, tak samo jak to, że właściwie każda widowiskowa sekwencja „Wędrującej Ziemi” powstała z użyciem green screena. Bez względu na to czy oglądamy jazdę wielkich pojazdów na powierzchni Ziemi, czy obserwujemy zdarzenia w kosmosie, CGI jest wszędzie. Jest dobrej jakości, ale jednak z daleka widać, że to cyfrowe twory, przypominające bardziej cut-scenki ze współczesnych gier wideo niż filmu aktorskiego.

wedrujaca ziemia 2019

Jeszcze gorzej sytuacja się ma jeśli chodzi o samą fabułę i bohaterów.

Chińczycy chyba jeszcze nie do końca mają wprawę w filmowej narracji wielkich widowisk. „Wędrująca Ziemia” przedstawia nam całą masę bohaterów, ale nie potrafi się na nich skupić przez dłuższy czas. Dość szybko pojawiają się kolejne wątki, nadgorliwy montażysta nie może się powstrzymać od szybkich i nagłych cięć, przez co film zdaje się być chaotyczny, nieuporządkowany, a widz może z łatwością pogubić się w śledzeniu poszczególnych historii. Podobnie problem mam ze zidentyfikowaniem się z którymkolwiek z bohaterów filmu. Ci pojawiają się nagle, w rożnych momentach, na chwilę skupiają na sobie uwagę, po czym zostają przesuwani na trzeci plan.

wedrujaca ziemia film netflix

Na dobrą sprawę tym, co różni film „Wędrująca Ziemia” od jego hollywoodzkich odpowiedników, jest fakt, że w tym przypadku nie ma pojedynczego herosa, który „ratuje dzień”. Bohaterem tej produkcji jest zbiorowość, kolektyw współpracujących ze sobą jednostek, co ma niejako odzwierciedlać politykę i filozofię Chin na arenie międzynarodowej. I jest to dość ciekawe podejście do wielkich widowisk. No, ale poza tym, dostajemy już klasycznego blockbustera, który mógłby zrobić światową furorę w okolicach 2005 roku. Pełno tu słabych dialogów, patetycznych przemówień (z tą różnicą, że tym razem to Chiny są centrum świata, a nie USA), dostajemy też kilka ładnych i efektownych obrazków, ale za to żadnej godnej zapamiętania sekwencji akcji bądź dramatycznych wydarzeń.

the wandering earth recenzja
REKLAMA

Gołym okiem są też widoczne wyraźne zapożyczenia fabularne i wizualne z takich filmów jak „Odyseja kosmiczna”, „Grawitacja”, „Armageddon”, „Interstellar” (muzyka chwilami wchodzi w rejony bliskie plagiatu dzieł Hansa Zimmera z filmu Nolana).

Jeśli macie ochotę na odmóżdżające science-fiction z miłymi dla oka efektami specjalnymi, to być może nawet będziecie się w miarę nieźle bawić oglądając „Wędrującą Ziemię”. Co nie zmienia faktu, że to niezbyt udane kino klasy B.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA