This is dope! Tego się nie spodziewałem. Po tym jak will.i.am podwyższa swoje ego ponad wybitność podczas dyskusji w brytyjskiej edycji The Voice, myślałem, że #willpower zostanie nadmuchane do granic możliwości. Po pierwszym przesłuchaniu, muszę jednak przyznać, że jest niezwykle dobrze.
Mieszają go z błotem lub wychwalają pod niebiosa, a mimo to will.i.am jest dziś jednym z najbardziej wpływowych producentów popowych. Nawet jeśli lirycznie jego kompozycje upadają, to bronią się czasem doskonałą oprawą muzyczną. Wystarczy posłuchać raz i już jesteśmy kupieni. Wrzucając nową płytę na swój kanał VEVO na YouTube, artysta chce rozkochać innych w utworach z płyty, której jakość stała pod wielkim znakiem zapytania.
Will.i.am od prawie dwóch lat szykował się do nagrania krążka #willpower. W listopadzie 2011 roku wydał wraz z J.Lo i Mickiem Jaggerem piosenkę „The Hardest Ever”, która stała się zmorą wkręcając się do mózgu nawet wszystkim antyfonom wszelkich rozwiązań muzycznych w kompozycji. Prosta do bólu melodia, hip-hopowy słowotok oraz mocny bit imitujący odgłosy wiertarki zza ściany o godzinach porannych, zrobiły z „T.H.E.” przebój z marszu. Utwór jednak pozornie aż taki łatwy nie jest. Wszyscy siłujący się na stworzenie jego remiksów musieli zmierzyć się z ciągłymi zmianami tempa oraz tonu. Piosenka-hit, bo, mimo powszechnej irytacji, trafiła na usta wszystkich. No i Mick Jagger przy tak mocnych elektronicznych dźwiękach to już w ogóle szok w trampkach!
Will.i.am nieśmiało potem atakował kolejnymi piosenkami „This Is Love” z Evą Simmons, „Scream & Shout” z podrasowaną syntezatorami Britney Spears oraz niedawno wydanym oficjalnym singlem do #willpower „#thatPOWER” z kanadyjskim turystą po Rosji Justinem Bieberem. Krytyka takich utworów przychodzi automatycznie po pierwszej nucie, ale nieważne, co się powie, to piosenki już siedzą w głowie i nachodzą nas w każdej rozgłośni radiowej.
Po pierwszym przesłuchaniu krążka nie jestem w stanie powiedzieć o nim złego słowa. Repertuar to fabryka przebojów z gościnnymi udziałami m.in. Skylar Grey, Chrisa Browna i Miley Cirus (kolejny singiel). Jest na nim wszystko – mocne bity, chwytliwe refreny, fragmenty orkiestrowe oraz logicznie skomponowane utwory. Każdy dźwięk wydaje się idealnie dopracowany i umieszczony w odpowiednim miejscu w piosence. Niektóre kawałki na siłę wkręcają mocno przesterowane bity (jak np. „Let’s Go”), ale idealnie nadają się do zabawy klubowej bez zbędnej ambitnej polityki.
Will.i.am zamiesza tym krążkiem na scenie popowej i klubowej. Calvin Harris na płycie 18 Months zaprosił mnóstwo gości, a całość jest strasznie nierówna. Były członek The Black Eyed Peas jest bardziej elastyczny i potrafi się dostosować do obecnych warunków rynkowych. Pierwsze przesłuchanie nastraja bardzo pozytywnie.
#willpower można odsłuchać tutaj.