REKLAMA

Wojna Zombie

Wojna Zombie - taki tytuł może lekko odrzucać. Nie brzmi on zachęcająco, ale tak to już jest z tłumaczami. Na szczęście już pierwsze rozdziały dzieła Maksa Brooksa nastawiają czytelnika pozytywnie do umiejętności autora. Poprzednia powieść, a właściwie poradnik tego pana nosił tytuł Zombie Survival. Była to instrukcja "jak przetrwać" podczas ataku Zombie. Książka ta posłużyła za fabularny fundament Wojny, pięćsetstronicowego raportu pracownika ONZ.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Recenzowany tytuł rozpoczyna wstęp napisany przez narratora książki, konkretnie człowieka z ONZ, który 12 lat po największej wojnie jaką znała ludzkość sporządził raport na temat jej przebiegu. Wieloletnie podróże, podczas których rozmawiał ze świadkami najbardziej gorących wydarzeń wojennych zostały jednak mocno w raporcie okrojone, dlatego jego autor postanowił wydać książkę, w której zawarł oszałamiające opowieści napotkanych ludzi. Jedyne wypowiedzi narratora to szczątkowe opisy spotkań ze świadkami oraz rzadkie do nich pytania. W ten sposób otrzymujemy dość obszerny zbiór wywiadów… Zaraz, ja przecież nie wspomniałem o najważniejszym - o co w ogóle chodzi z tą wojną?!

REKLAMA

Akcja umiejscowiona jest w niedalekiej przyszłości. Wybuch epidemii Zombizmu wyczytujemy z opowieści chińskiego lekarza, która rozpoczyna pierwszy rozdział książki. Bohater został wezwany do ubogiej wioski, by przebadać kilku ludzi z bardzo silną gorączką. Pacjenci umierają, by po chwili się "reanimować" - zamienić w Zombie, Umarlaki, czy też Zaki, albowiem zarażeni tym wirusem otrzymali wiele nazw. W ich ciałach nie pozostało ani trochę człowieczeństwa, opanowani są jedynie chęcią jedzenia, a żywią się rzecz jasna mięsem. Zombie nie grzeszą inteligencją, jednak ich liczba wzrasta z minuty na minutę - każdy ugryziony przez Zaka człowiek zostaje zakażony. Bardzo szybko choroba wydostaje się poza Chiny, rozprzestrzeniając się po całej planecie. Brooks pokazuje nam jednak zagrożenie jeszcze większe od Zombie - Wielką Panikę, czyli okres nazwany tak oficjalnie w świecie wykreowanym przez autora.

Największą przeszkodą w walce z zarażonymi okazują się bariery kulturalne, historyczne urazy, polityczne konflikty, chęć zarobku i wszystkie inne ludzkie przywary. Przykładem może być opowieść milionera, który wymyślił "szczepionkę" chroniącą przed chorobą, która oczywiście nie działała. Została jednak przepchnięta przez komisję legalizującą bez testowania, oczywiście w celu uspokojenia panikującego społeczeństwa. Widzimy konflikt pomiędzy Żydami a Muzułmanami, niepozwalający żadnej ze stron wyciągnąć pomocnej dłoni do drugiej. Oczywiście z czasem ludzka mentalność przechodzi metamorfozę, jednak bałagan jest na tyle duży, że resztki wojsk poszczególnych krajów bronią się zamiast nacierać. Żadna strategia wojskowa nie pasuje do walki z Zombie, które nie odczuwają zmęczenia, a wystarczy jedno ugryzienie, by zarazić choćby i cały pluton.

REKLAMA

W Wojnie Zombie nie ma miejsca dla wspaniałych bohaterów i odważnych samotników - autor pokazuje nieład i niepokój, które rządzą ludzkością. Wielu ludzi o słabych nerwach traci poczytalność po atakach Zaków, wielu formuje grupy rebeliantów, które z różnych powodów postanowiły obrać sobie za wroga armię wyzwalającą. Dopiero w połowie książki ludzkość postanawia przejąć inicjatywę na froncie, zacząć odzyskiwać stracone tereny. Max Brooks świetnie ukazał współczesne uzależnienie życia od nowoczesności, bez której świat tonie w chaosie. Jego opisy ludzkich przeżyć pełne są realizmu, szczegółowości, a świat w wirze wojny został przez niego wykreowany po mistrzowsku. Autor nie zostawił żadnych niedomówień, wszystko przedstawia się spójnie, o ile można mówić o spójności w takiej zawierusze.

Wojna Zombie na pewno nie jest książką dla wszystkich. Napisana w konwencji zbioru wywiadów, o dużej objętości, może odstraszać część czytelników. Do tego dochodzi ciekawe wydanie - każda karta wygląda na poplamioną na brzegach krwią! Podczas czytania widać to kątem oka, dodaje to sporo wrażeń czytelniczych! Może jednak spowodować niechęć u niektórych odbiorców. Do mnie jednak książka trafiła, polecam ją z ręką na sercu wszystkim fanom nietypowych horrorów, ale nie tylko im. To szokująca i interesująca lektura na kilka długich wieczorów!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA