REKLAMA

Sztuczna inteligencja YouTube'a wcale nie taka bystra. Oberwało się Krytyce Politycznej

Rozwój sztucznej inteligencji prowadzony przez największych gigantów elektroniki bez wątpienia imponuje. Odwraca to skutecznie naszą uwagę od dostrzegania ułomności algorytmów SI. Ich niedoskonałość sprawiła niemiłą niespodziankę autorom kanału Przy kawie o sprawie.

youtube moderacja
REKLAMA
REKLAMA

Co minutę na YouTube’a trafiają setki godzin materiałów – i nie, nie popełniliśmy tu żadnej pomyłki. To oznacza, że jakakolwiek ręczna moderacja tych treści nie jest możliwa. YouTube nie ma wyjścia: musi do tego celu zaprząc swoje algorytmy. Na szczęście ma co zaprzęgać.

YouTube należy do Google’a, a ten jest jednym z liderów rozwoju sztucznej inteligencji. Jego największymi i w praktyce jedynymi rywalami na chwilę obecną są Amazon i Microsoft. Jedynymi, ale bardzo groźnymi. Wszystkie te trzy firmy wzajemnie motywują się do tworzenia jeszcze lepszych, jeszcze bardziej rozumnych algorytmów.

Sztuczna inteligencja to jednak nadal maszyna. Jej zdolność pojmowania istoty rzeczy jest nadal ograniczona.

Firmowany przez Krytykę Polityczną program Przy kawie o sprawie w trzecim odcinku swojego cyklu traktował o przemocy domowej. Sam już tytuł odcinka – Czy bić mężczyzn? – jest bez wątpienia zadziorny i prowokujący. Sama dyskusja, jak zapewne się domyślacie, miała na celu krytykę przemocy domowej wobec kobiet. Na tym jednak algorytmy YouTube’a się już nie poznały.

SI YouTube’a połączyła zapewne tytuł, kategorię programu i zawarte w nim słowa kluczowe w całość, zaś na tej podstawie zapewne uznała, że program ten nawołuje do przemocy. Dodatkowe wsparcie SI od YouTube’a otrzymała od internautów. Krytyka Polityczna sama jest w ogniu krytyki z uwagi na manifestowane na swoich łamach bardzo lewicowych treści. Osoby, które takie treści rażą, zgłaszały program jako nieodpowiedni. Mając taki zestaw informacji SI uznała zgłoszenia za słuszne i kanał zablokowała.

Autorka programu cała sprawę opisała na łamach Krytyki Politycznej. Zauważając, że nawet jeśli uznamy opublikowane na kanale wydawnictwa treści za nieodpowiednie, to i tak na łamach usługi są i gorsze, cytując przykłady. Niezależnie od czyjejkolwiek opinii na temat materiałów Krytyki Politycznej, trudno się z tym nie zgodzić.

YouTube obiecuje poprawę. Na razie jednak na obietnicach się kończy.

Nie jestem fanem Krytyki Politycznej, nie chcę też oceniać programu Przy kawie o sprawie. Autorka programu, niezależnie od jakości prezentowanych w nim treści, ma wiele racji. System automatycznej moderacji na YouTube w zasadzie nie działa. Co więcej, sami właściciele usługi również to przyznają.

Już pod koniec ubiegłego roku na łamach Guardiana czytaliśmy o pokucie i chęci poprawy. YouTube, jak twierdzi, zatrudnia dodatkowe tysiące ludzkich moderatorów, by wesprzeć automatyczne algorytmy w walce z nieodpowiednimi treściami. Jak mu idzie? Wystarczy przypomnieć niedawny skandal związany z popularnym Guralem, który na swoim kanale dla beki wcielał się w pedofila, by móc to ocenić. Nie był to przy tym niszowy Youtuber, a gość nadający na swoim kanale przez długi czas i mający tysiące subskrybentów. Nie był to przypadek szczególnie odosobniony.

YouTube jest ofiarą własnej popularności. Co staje się coraz bardziej niebezpieczne.

REKLAMA

Nie istnieje usługa społecznościowa typu VoD, która mogłaby równać się z YouTube’em pod względem liczby twórców i widzów. Każdy może zostać tym pierwszym. Tych drugich są setki milionów. Biorąc pod uwagę wspomniane setki godzin materiałów umieszczanych każdej godziny, obawiam się, że ludzka moderacja nie jest w praktyce możliwa. Zwłaszcza, gdy zdamy sobie sprawę z tego w ilu językach są umieszczane treści w usłudze.

Tym bardziej Google musi się spieszyć z doskonaleniem swojej SI. Przypadek Krytyki Politycznej jest relatywnie błahy – choć na pewno nie dla autorów kanału i jego widzów. Przypadek wspomnianego Gurala jest już dużo bardziej alarmujący. I właśnie dlatego pośpiech jest wskazany. W pewnym momencie pojawi się ktoś dużo gorszy od pozera-pedofila. Pojawią się skandale i tragedie. A wtedy YouTube, mimo całej swojej wspaniałości, może odejść w niesławie, a jego właściciele skończyć za kratkami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA