„Zabawa w pochowanego” jest pokręconym spadkobiercą twórczości Agathy Christie i filmu „Uciekaj!"
Jeśli „TO 2” was rozczarowało, a w streamingu nie możecie znaleźć żadnego dobrego horroru przed Halloween, to polecam waszej uwadze film „Zabawa w pochowanego”.
OCENA
Główną bohaterką jednego z lepszych horrorów tej jesieni jest Grace (Samara Weaving). Poznajemy ją w momencie, gdy lada chwila ma wyjść za mąż za Alexa (Mark O’Brien). Mężczyzna należy do bardzo bogatej rodziny Le Domas, która dorobiła się fortuny na grach planszowych. Familia ta jest o tyle specyficzna, że każdego nowego członka rodziny wita dość dziwacznym rytuałem. Otóż Grace musi wziąć udział w zabawie, w jej przypadku zabawie w chowanego. Jej zadaniem jest ukrycie się gdzieś w czeluściach wielkiej posiadłości, tak by nikt z członków rodziny jej nie odnalazł. Jeśli jednak ktoś ją wykryje, to Grace będzie musiała... umrzeć.
„Zabawa w pochowanego” może nie jest najbardziej oryginalnym horrorem roku, jeśli chodzi o fabularny punkt wyjścia, to nie pierwszy raz gdy motywy zabaw dziecięcych wykorzystywane są w filmach grozy, ale na pewno wyróżnia się w tle przede wszystkim świetną realizacją i czarnym humorem.
Film nie tylko całkiem solidnie trzyma widza w napięciu właściwie przez cały seans, ale też zręcznie mruga do niego okiem.
Mamy tu więc intrygę, która z początku zaczyna się niemalże jak powieść Agathy Christie we współczesnym sosie. Szybko jednak bieg zostaje przestawiony na istną makabreskę. Ale jednocześnie podaną z odpowiednim dystansem i wspomnianym wcześniej wisielczym humorem. „Zabawa w pochowanego” łączy gdzieś w sobie motywy z takich filmów jak „Uciekaj!”, „Nawiedzony dom” czy „Ze śmiercią jej do twarzy”.
Nie znajdziemy tu, na szczęście, żadnych efekciarskich scen mających na celu straszenie widza nagłymi zwrotami akcji w obrębie kadru. Twórcy wierzą w inteligencję odbiorcy, więc po prostu starannie wiodą nas przez kolejne rozdziały swojej opowieści.
Oczywiście „Zabawa w pochowanego” (taki tytuł zobowiązuje) jest filmem brutalnym, krwawym, w ruch idą strzelby, topory, kusze, noże, które wbijają się w nietypowe części ciała.
Nie muszę też chyba dodawać, że biała suknia panny młodej nie pozostanie śnieżno biała do końca seansu. Ale to wszystko ujęte jest w finezyjnie rozpisany nawias, sprawiający, że nie da się tego wszystkiego brać na poważnie. O ile oczywiście kręci was robienie sobie jaj z zabijania ludzi.
Całość została ewidentnie uszyta jako krwawa bajka z morałem o tym, jaka to zła jest kasta bogaczy. Gdzieś tam pomiędzy wierszami można również wyczytać metaforę wymierzoną przeciwko instytucji małżeństwa, które właściwie tuż po zawarciu przysięgi zaczyna wyniszczać dany związek i powoli zabijać obie strony.
Ale „Zabawa w pochowanego” tylko i aż naprawdę udane kino rozrywkowe dla ludzi szukających mocniejszych wrażeń.
W dodatku naprawdę nieźle zagrane. Samara Weaving (jej wujkiem jest znany z roli agenta Smitha w Matriksie Hugo Weaving) jest kapitalna! Cechuje ją ekranowa charyzma, świetnie radzi sobie przechodząc od motywów romantycznych po dramatyczne, mając przy tym wyczucie komediowych akcentów. Jest wyrazista i przekonująca w roli kochanki, ofiary i kata. Czekam na dalszy rozwój jej kariery.
„Zabawa w pochowanego” nie wyważa żadnych nowych drzwi w kinie grozy. Twórcy podpinają się pod nurt satyrycznych horrorów/thrillerów, z których znany jest ostatnio Jordan Peele. W „Zabawie...” znajdziemy podobne motywy, rozwiązania, zwroty akcji, tak więc całość sprawia wrażenie młodszego duchowego kuzyna „Uciekaj!”. To nie jest film, który sprawi, że wasze szczęki wylądują na podłodze. Tym niemniej w swoim gatunku sprawia pozytywne wrażenie i jeśli tylko jesteście w nastroju na tego typu humor i oglądanie krwawej jatki na dużym ekranie, to z czystym sumieniem polecam seans.