Przygoda z "Watahą", pracownikami Straży Granicznej w Bieszczadach dobiega końca. Wczoraj obejrzeliśmy piąty i przedostatni odcinek polskiego serialu od HBO. Jeśli czwarty epizod choć trochę wami wstrząsnął, czym prędzej odpalajcie wczorajszy. Trup ściele się gęsto, napięcie wzrasta i finał wielkiego spisku wydaje się być nieuchronny. Ktoś w końcu musi beknąć za to, co przydarzyło i przydarza się starej i nowej Watasze. Czy wszystkiemu winien jest Rebrow?
To wciąż pozostaje najważniejszym i kluczowym pytaniem dla całego serialu. Kim tak naprawdę jest Wiktor Rebrow - zimnym zabójcą czy niewinnym i bezlitośnie wrabianym człowiekiem, który stracił kobietę, przyjaciół? Choć wydaje się, że bardziej prawdopodobna jest opcja numer dwa, trudno odpowiedzieć na pytanie, kto w takim razie zajmuje się niesieniem spustoszenia wśród pracowników Straży Granicznej?
Kolejni ludzie związani z Watahą giną, innym przytrafiają się niespodzianki, będące ostrzeżeniami. Czy ktoś wyjdzie cało z tej niebezpiecznej gry?
Mimo tego że wszystkie dowody świadczą przeciwko Rebrowowi, znaleziony zakrwawiony nóż w jego piecu i zapalniczka na miejscu zbrodni kolejnej ofiary, wydają się marną podpuchą. Mężczyzna musiałby być bardzo nierozważny, nie usuwając śladów zbrodni. A może to tylko podwójny blef z jego strony?
Pytanie o to, jakie są związki między różnymi postaciami, spędza sen z powiek. Dla kogo tak naprawdę pracowała Ewa Wityńska? Czy, tak jak na prywatnym poletku, zawodowo również grała na dwa fronty? Jaki z tym wszystkim związek ma jej były współpracownik? Czy komendant Konrad Markowski jest zamieszany w sprawę śmierci swoich kolegów po fachu? A może palce maczał w tym sam generał?
Tysiące pytań kłębi się w głowie przed finałem. Oby twórcy nie zapomnieli odpowiedzieć na wszystkie. Chyba, że pozostawienie niektórych zagadek bez odpowiedzi, będzie równoznaczne z powstaniem drugiego sezonu, na co po cichu liczę.
Czy pani prokurator od początku podążała dobrym tropem i mordercą okaże się ktoś z Watahy? To wydaje się teraz jedynym słusznym rozwiązaniem sprawy. Wskazanie winowajcy, który nie byłby pracownikiem Straży Granicznej, równałoby się ze zrobieniem zabójcy z kogoś, kto w kryminale pojawia się na ostatnich kartach książki.
Ale jeśli ktoś z Watahy, to kto? Rebrow, Grzywa? Żaden z nich nie pasuje mi do roli zimnego skurwysyna, który wkłada kij we własne mrowisko.