Oly. to dwudziestojednoletnia artystka pochodząca z Nałęczowa. Pierwszy raz usłyszeliśmy o niej w 2013 roku, kiedy jej utwory można było posłuchać na oficjalnym kanale na YouTube. Teraz, ponad dwa lata później, Oly. wydała swoją debiutancką płytę, "Home", która dokładnie dziś, 22 czerwca 2015 roku, ma swoją premierę.
Oly. sama pisze teksty swoich piosenek i śpiewa. Jej utwory powstają przy akompaniamencie takich instrumentów jak ukulele czy kalimby, na których gra artystka. Jest muzycznym samoukiem. Jej twórczość wpisuje się w szeroko pojętą alternatywę. Utwory Oly. są melancholijne, oniryczne, czuć w nich wrażliwość, pewien niepokój, przenoszą w inny świat.
Płyta "Home" to spójny krążek, na którym znajduje się trzynaście magicznych utworów.
Choć Oly. jest jeszcze bardzo młoda, jej muzyka jest dojrzała. Melodie i teksty urzekają, pozwalają się wyciszyć. Mimo że artystka nie lubi się porównywać do innych, a jej procesowi tworzenia i życiu przyświecają słowa Oscara Wilde'a, "Be yourself, everyone else is already taken", na jej albumie można doszukać się inspiracji Kate Nash, Björk, muzyką skandynawską.
Na Deezer została udostępniona dziś część albumu Oly.
Możemy posłuchać ośmiu z trzynastu kawałków. Największe wrażenie robi chyba nadal Afterlife, który pierwszy raz mogliśmy usłyszeć dwa lata temu. Ale równie przyjemnie słucha się Flame, Rainhill, The Chapter, Growing Young czy Guardian. Całość koi i brzmi naprawdę świetnie.
Jest w tych utworach coś, co sprawia, że chce je się słuchać.
Czuć w nich z jednej strony bezbronność, z drugiej siłę. Mam wrażenie, że o Oly. jeszcze nie raz się usłyszy i wkrótce dorówna popularnością takim młodym artystom jak The Dumplings, Fair Weather Friends czy Mary Komasa. Szczerze trzymam za to kciuki.