REKLAMA

Belle Epoque: już dziś w TVN trzeci odcinek serialu. Warto jednak dać mu szansę?

Dziś na antenie TVN-u trzeci odcinek Belle Epoque. Czy po miażdżącej krytyce pierwszego epizodu, warto dać serialowi szansę?

Belle Epoque 2
REKLAMA
REKLAMA

Po otwarciu serialu Belle Epoque prawie cały Internet wylał wiadro pomyj na nowy serial stacji TVN. W mojej ocenie dwóch pierwszych epizodów nie byłam aż tak krytyczna jak Łukasz Kotkowski, któremu pilotażowy odcinek, delikatnie mówiąc, wyraźnie się nie podobał. Sama, co prawda, też nie kryłam rozczarowania, zwłaszcza jeśli chodzi o poprowadzenie intrygi kryminalnej, ale postanowiłam, że obejrzę trzeci odcinek i sprawdzę, jak rozwija się serial.

Jak napisałam, tak zrobiłam. I nadal nie wiem, co o tej produkcji myśleć. Ale jedno jest pewne - w Belle Epoque coś zgrzyta.

Trzeba przyznać, że sprawa kryminalna przedstawiona w trzecim odcinku jest bardziej rozbudowana niż te, które zaprezentowano nam w dwóch pierwszych epizodach. Belle Epoque robi krok do przodu, ale wciąż nie jest to ten "światowy" poziom, który obiecano widzom.

Tym razem w XX-wiecznym Krakowie dochodzi do pożaru.

W jego wyniku ginie młoda kobieta. Jak się szybko okazuje była matką noworodka. Ale noworodka nie ma, a partner, z którym żyła, utrzymuje, że nic o dziecku nie wie, a także, że to nie on jest odpowiedzialny za jej śmierć. Jan Edigey-Korycki rozpoczyna swoje śledztwo. Wkrótce pożar okaże się tylko jednym elementem trudnej układanki. Śmierć młodej kobiety to nie wszystko z czym zmagać będzie się główny bohater i rodzeństwo Skarżyńskich. W Krakowie ma miejsce grubsza afera, która dopiero teraz wychodzi na jaw.

No właśnie. Dopiero teraz. W jednej ze scen sam Jelinek, stojący od wielu lat na straży prawa w krakowskiej policji, mówi ze zdziwieniem, że jak to możliwe, aby dochodziło do takich czynów od długiego czasu i nikt tego nie zauważał.

Właśnie, panie Jelinek! Właśnie, scenarzyści. Sęk w tym, że wszystko w tym serialu jest za bardzo naciągane. A przy tym wciąż dość łopatologicznie przedstawiane. O wiele ciekawiej by było, gdyby sprawa z trzeciego odcinka została rozciągnięta na dwa. Gdyby to było jakieś pełniejsze. A to takie rachu-ciachu, przyjechał Korycki i wszystko rozwiąże w mgnieniu oka. A Korycki, to z całym szacunkiem, nie jest jednak Poirot albo Holmes. I nigdy nim nie będzie. Coraz mniej gra Pawła Małaszyńskiego mi się podoba i jego postać - przyznam szczerze - zaczyna mnie irytować. Najmocniejszy element serialu staje się tym najsłabszym.

3 odcinek Belle Epoque otwiera też przed nami nowe tajemnice związane z dawnym pojedynkiem, w którym zginął brat Konstancji, dawnej - choć chyba nie minionej - miłości Edigeya-Koryckiego.

REKLAMA

I tu - ponownie - jestem dość rozczarowana. Wszystko dzieje się nagle, Robert Gonera, którego w pierwszym odcinku widzieliśmy w karocy, wyskakuje jak królik z kapelusza. Mówi głównemu bohaterowi to, co w otwarciu serialu mogliśmy zobaczyć na ekranie - to prawdpodobnie nie od strzału z pistoletu Edigeya zginął Lucjan Morawiecki. Choć obaj panowie nie są świadomi, że dziesięć lat temu za drzewem ukrywał się jeszcze jeden strzelec. Jakoś mi się to wszystko nie klei. Brak mi jakichś niedopowiedzeń, brak mi ekscytacji. Nie czekam z napięciem na wyjaśnienie tej sprawy. Wiem, że kolejne elementy układanki zostaną mi podane na tacy i jeszcze ktoś dokładnie wyjaśni, co na niej leży.

3 odcinek jest lepszy od pozostałych (stąd jedno oczko wyżej w ocenie), ale Belle Epoque to nadal nie to, czego się spodziewałam. Zabrakło dobrej historii? A może - tak naprawdę - przedstawienia charyzmatycznej postaci?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA