REKLAMA

Zapomnij o Uwe Bollu, czyli 5 najlepszych filmów na podstawie gier wideo

Najnowszy letni anty-hit o tytule “Hitman: Agent 47” przypomniał mi, że filmy na podstawie gier wideo to najczęściej straszne gnioty. Duża w tym zasługa Uwe Bolla, który jest w stanie koncertowo zepsuć nawet najlepiej zapowiadający się materiał źródłowy. Na szczęście w świecie kinematografii można znaleźć kilka perełek, na które nie powinni narzekać nawet najbardziej wymagający gracze.

5 najlepszych filmów na podstawie gier wideo
REKLAMA
REKLAMA

Nad filmami na podstawie gier wideo ciąży klątwa. Większość produkcji adaptujących historie, które mają swoje źródło w grach wydanych na konsole lub komputery osobiste, nie spełnia oczekiwań graczy. Te filmy zbierają też kiepskie noty u fanów kina. Na szczęście nadchodzące “Warcraft” i “Assassin’s Creed” mają szansę przełamać złą passę, a pięć wymienionych niżej produkcji przywracało już na przestrzeni lat wiarę w to, że fabuła gry faktycznie może być dobrym materiałem na film.

“Mortal Kombat” (1995)

mortal-kombat

Bez dwóch zdań na szczycie mojego zestawienia musiała pojawić się adaptacja bijatyki “Mortal Kombat” pod tym samym tytułem. To o tyle ciekawe, że fabuła w grze wcale nie była jakoś specjalnie istotna, a mechanika sprowadzała się - i sprowadza się nadal w Mortal Kombat X - na okładaniu się dwóch barwnych przeciwników po mordach.

Nie przeszkodziło to Paulowi W.S. Andersonowi stworzyć filmu, który trafił w gusta fanów gier wideo. Chociaż opowiadana historia była tylko pretekstem do ukazania efektownych pojedynków, to do dzisiaj pamiętam poszczególne starcia. Wiele dobrego “Mortal Kombat” zrobił Christopher Lamber wcielający się w postać boga piorunów, Raidena.

“Lara Croft: Tomb Raider” (2001)

lara-croft-tomb-raider

Do postaci Lary Croft wzdychało większość młodych chłopców i dorosłych facetów interesujących się grami wideo w latach 90-tych. Przy kolejnych odsłonach serii “Tomb Raider” deweloperzy z kolei tyle samo uwagi co ciekawej scenerii przykładali do tego, żeby biust ich bohaterki był jeszcze większy i jeszcze bardziej realistyczny. Nic więc dziwnego, że Hollywood postanowił w końcu wykorzystać seksowną panią archeolog.

Na srebrnym ekranie w postać tytułowej bohaterki wcieliła się Angelina Jolie, a film wyreżyserował Simon West. Jak się okazało “Lara Croft: Tomb Raider” było solidnie przygotowanym filmem przygodowym, przy którym można było się naprawdę dobrze bawić. Nie jest to może poziom “Indiany Jonesa”, ale jeśli patrzeć na tę produkcję jako na film na podstawie gry - to jedna z solidniejszych pozycji.

“Prince of Persia: The Sands of Time” (2010)

prince-of-persia

Bardzo miłym zaskoczeniem okazała się dla mnie ekranizacji “Prince of Persia: The Sands of Time”. Film to typowy letni blockbuster, który broni się nie tylko na polu filmowych adaptacji gier wideo, ale również jako samodzielna produkcja. W głównej roli Księcia wystąpił Jake Gyllenhaal, a wtórowali mu Gemma Arterton i Ben Kingsley.

Jak przystało na film przygodowy od Disneya, którego akcja dzieje się w odległej fantastycznej krainie, fabuła nie jest specjalnie wyszukana. Scenariusz rzuca bohaterów w coraz to nowe tarapaty, co pozwala zaprezentować piękne lokacje. Mike Newell na stołku reżysera na szczęście nie sprawił, że z ekranu emanuje sam Patos przez duże P.

“Resident Evil” (2002)

resident-evil

Tak jak “Alone in the Dark” od Uwe Bolla wylądowało u mnie na szczycie zestawienia największych gniotów stworzonych na bazie gier, tak pierwszy “Resident Evil” od Paula W.S. Andersona - odpowiedzialnego za wymienione wcześniej “Mortal Kombat” - było przyjemnym i trzymającym w napięciu widowiskiem, w którym główne role zagrali Milla Jovovich, Michelle Rodriguez i Ryan McCluskey.

Kinowy “Resident Evil”, którego pierwowzorem podobnie jak w przypadku “Alone in the Dark” był survival horror, nie był filmem idealnym. Nic nie poradzę jednak na to, że nawet po latach bardzo dobrze go wspominam. Fabuła może nie była zbyt odkrywcza, a bohaterowie nie wybijali się inteligencją na tle innych horrorowych bohaterów, ale kreacja maszkar do mnie przemówiła.

“Max Payne” (2008)

max-payne
REKLAMA

Ostatnie miejsce na mojej liście zostawiłem dla postaci Maxa Payne’a, którego na srebrnym ekranie zagrał Mark Wahlberg w towarzystwie Mili Kunis. Gra wideo zaadaptowana na potrzeby tego obrazu była jedną z przyjemniejszych strzelanin w historii całej branży. To odpowiedzialnemu za ten tytuł studiu Remedy zawdzięczamy wszelkie kalki systemu bullet-time polegającemu na spowalnianiu czasu podczas wymiany ognia.

Co prawda przed kinowym “Max Payne’m” Hollywood zdążył motyw bullet-time’u wyeksploatować, ale i tak film się finalnie obronił. Brakowało co prawda nieco dystansu u reżysera Johna Moore’a do fabuły, która została potraktowana przesadnie na serio, ale i tak przyjemnie się oglądało kolejne sceny akcji - oczywiście zniżając nieco poprzeczkę, bo to w końcu tylko film na podstawie gry wideo.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA