Ruszyły przedpremierowe pokazy wyczekiwanego „Nosferatu” Roberta Eggersa, twórcy cenionych filmów grozy („The Lighthouse”, „Czarownica”). Czwarte pełnometrażowe dzieło słynącego z perfekcjonizmu w sferze historycznych detali filmowca to remake jednej z ikon niemieckiego ekspresjonizmu i jednego z pierwszych horrorów w historii kina zarazem. Przedsięwzięcie ryzykowne, ale zrealizowane przez właściwego człowieka.
OCENA
Jeśli znacie tę historię - a zapewne tak jest, bo mało kto jej nie zna - nie liczcie na większe fabularne zaskoczenia. Nowy „Nosferatu” to, podobnie jak klasyk F.W Murnaua i jego pierwszy remake z 1979 r. („Nosferatu wampir” Wernera Herzoga), opowieść w znacznej mierze oparta na „Drakuli” Brama Stokera. Przypomnę, że ze względu na prawa autorskie niemiecki rewolucjonista kina musiał pozmieniać imiona bohaterów; pominął też wiele postaci z drugiego planu i zmodyfikował kilka faktów.
„Nosferatu” Eggersa pozostaje względnie wierny scenariuszowi Henrika Galeena. To znaczy: nie oczekujcie rewolucji, szokujących wolt czy naszpikowania całości analogiami do współczesności. Eggers postawił na wierność epoce, historyczny naturalizm zmiksowany z pierwotną wampirzą esencją: mrocznymi ludowymi wierzeniami i przekazami. Tak oto reżyser - wielki pasjonata tej opowieści (którą, ciekawostka, pierwszy raz adaptował jako nastolatek w formie szkolnego spektaklu) - wrócił do korzeni dzieci nocy.
Nosferatu - recenzja filmu Roberta Eggersa
Eggers znany jest z bezkompromisowego podejścia do detali historycznych, mrocznej atmosfery i głęboko osadzonego w kulturze ludowej symbolizmu. Wszystkie jego filmy wyróżniają się hipnotyzującą narracją, głęboko przemyślaną i opracowaną wraz z historykami scenografią oraz ekspercką wiernością językowi epoki, co sprawia, że każdy projekt Eggersa jest przy okazji swego rodzaju doświadczeniem antropologicznym.
Nie inaczej jest tym razem. Filmowiec ponownie stworzył obraz technicznie doskonały, skrupulatnie dopracowany, wręcz onieśmielający stopniem dbałości o drobiazgi. Piękne, wręcz urzekające - choć niepokojące zarazem - są tu jednak wyłącznie kadry. W samej historii miłośnicy współczesnych, romantyzowanych opowieści o wampirach nie znajdą nic, do czego przyzwyczaiła ich współczesna popkultura. Ten stylowy, ponury gotycki horror pławi się w szpetocie, w precyzyjnie utkanej atmosferze zła ostatecznego. Tak intensywnego, że wgniata w oparcie fotela już w pierwszych sekundach i nie daje zbyt wiele przestrzeni na złapanie oddechu.
„Nosferatu” to hołd dla klasycznej niesamowitości, której nikt nie próbuje nam wyjaśniać, tłumaczyć w bardziej współczesny sposób. Czyste, odpuszczające XXI-wieczną świadomość doświadczenie. Klątwy, przepowiednie, modły, które przynoszą jakiś skutek; pradawne zło, które nie tylko spija ludzką krew, unosi się w powietrzu i zmienia swoje kształty, lecz także modyfikuje strukturę rzeczywistości. Ponura nadzwyczajność zanurzona w historii i folklorze zarazem.
Pochłonięty obsesją na punkcie młodej damy z wyższych sfer, Ellen Hutter, (znakomita Lily-Rose Depp) hrabia Orlok (Bill Skarsgard) atakuje jej świadomość i podświadomość z coraz większą siłą. Zrobi wszystko, by ją zdobyć i ostatecznie się z nią połączyć; postawi na swoim, choćby miał sprowadzić śmierć na całe miasto.
Orlok to najgęstszy z sennych koszmarów. Choć rzadko kiedy możemy zobaczyć go w pełnej okazałości, film stopniowo ujawnia nam coraz bardziej niepokojące szczegóły. To nienaturalnie wysoka, chuda, naruszona zepsuciem kreatura; istota wywołująca lęk w pewnym sensie niemal atawistyczny. Największe wrażenie zrobił na mnie jednak jej głos: nie wiem, jak filmowcy i Skarsgard osiągnęli ten efekt, ale przeciągający sylaby hrabia brzmi, jakby w istocie przemawiał zza światów. Jego dudniący, głęboki głos dobiega jednocześnie zewsząd i znikąd, jest gniewny, niecierpliwy, przygnębiony, nieznoszący sprzeciwu, ludzki i nieludzki na zmianę. Cała ta inkarnacja jest jedną z najbardziej odpychających i obscenicznych maszkar, jakie widziałem w kinie grozy w ostatnich latach. Patrząc na nią i słuchając jej, niemal czuje się słodkawy zapach ziemi i zgnilizny. Wspaniałe.
Wspaniałe w „Nosferatu” jest również to, że ani na moment nie dystansuje się od opowieści i postaci. Nie szuka sposobów na rozładowanie atmosfery, nie idzie modnym tropem samoświadomości, mrugnięć okiem, autoironii czy mizdrzenia się do widza. Wszystko tu jest w stu procentach na serio, zaserwowane z pełną powagą. Twórca nie wybiega poza swą narrację, nie nadaje jej kontekstów innych niż historyczne, nie sięga do innych epok, nie wyśmiewa się z głupoty swoich postaci. To ofiary swoich czasów. Jasne, nie brakuje tu elementów, które w gruncie rzeczy można potraktować jak oczywiste odniesienia (kwestie patriarchatu, tłamszenia kobiecego wyzwolenia czy seksualności), nie jest to jednak nadbudowa do narracji, a integralny element tego właśnie okresu w historii.
To świetne, że Eggers wciąż traktuje swoje filmy jak rytuały: od budowy napięcia po kulminacyjne, katartyczne momenty. Jego narracja jest niezmiennie hipnotyzująca, czasem wręcz teatralna; dbałość o język i dźwięk intensyfikuje atmosferę. Swoją drogą: dialogów tu naprawdę sporo, jakby w opozycji do niemego pierwowzoru.
Uwierać może co najwyżej brak większej emocjonalnej stawki. Nie bójcie się jednak poczucia wtórności: Eggers opowiedział tę historię w sposób, w jaki jeszcze nigdy nie została opowiedziana. „Nosferatu” to wręcz oszałamiające doświadczenie, które zostanie z wami - a raczej: w was - po seansie.
- Tytuł filmu: Nosferatu
- Rok produkcji: 2024
- Czas trwania: 2 godz. 12 min
- Reżyseria: Robert Eggers
- Aktorzy: Lily-Rose Depp, Bill Skarsgars, Willem Dafoe, Nicholas Hoult
- Nasza ocena: 8/10
- Ocena IMDB: 7,5/10
Nosferatu: oficjalna polska premiera kinowa odbędzie się 21 lutego 2025 r.
Więcej o opiniach na temat "Nosferatu" pisaliśmy już w grudniu. Jeśli chcecie poznać pewną ciekawostkę z planu, zerknijcie tutaj, a jeśli chcecie się przekonać, co pisaliśmy o innych filmach Eggersa, rzućcie okiem na ten tekst. Hrabia Orlok nie jest, rzecz jasna, jedynym wampirem, któremu poświęcaliśmy uwagę: niedawno polecałem wam ten znakomity obraz z wampirzycą w roli głównej, a i czarna komedia Netfliksa sprzed dwóch lat jest godna uwagi.