REKLAMA

„AwanturNick” Netfliksa to jeden z najmniej zabawnych, choć najbardziej wzruszających sitcomów ostatnich lat

Netflix miał do tej pory dosyć ograniczone i nieprzyjemne doświadczenia z oryginalnymi sitcomami. Nie byłby jednak największym serwisem streamingowym, gdyby nie podejmował kolejnych prób. Jak w tym kontekście wypada „AwanturNick” ze Sieną Agudong, Seanem Astinem i Melissą Joan Hart?

awanturnick recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Sitcom to jeden z najbardziej znienawidzonych formatów telewizyjnych, ale dziwnym trafem również najbardziej popularnych. Wielu widzów odżegnuje się od seriali kręconych w całości w sztucznie wykreowanym studiu, których podejście do fabuły, aktorstwa i humoru jest do bólu standardowe. Zamiast śmiechu z puszki i trzech scenografii na krzyż wybierają większy naturalizm, który zresztą obecnie jest zdecydowanie w modzie. Rzecz w tym, że mimo upływu lat sitcomy „Przyjaciele” czy „Teoria wielkiego podrywu” przyciągają przed ekrany rzesze widzów. A więc w takim podejściu również jest coś atrakcyjnego dla odbiorców.

Najlepsze sitcomy są w stanie przeskoczyć nad ograniczeniami gatunku, przede wszystkim dzięki kolorowym, nietypowym bohaterom. Takie produkcje jak „Taxi”, „Jak poznałem waszą matkę” czy „U nas w Filadelfii” pokazały bohaterów w zwykłych, codziennych sytuacjach, ale osoby, które śledziliśmy na ekranie były jak najdalsze od przeciętności. Ich cechy zostają wyolbrzymione i zwielokrotnione. Dlatego tworzenie sitcomu to wieczna gra ze stereotypami, które nie mogą jednak przeważyć nad międzyludzką interakcją. Czy udaje się to nowemu dziełu Netfliksa?

„AwanturNick” to ciekawy przypadek, bo łamie kilka zasad tworzenia sitcomu, a innych trzyma się wręcz obsesyjnie mocno.

Dziesięcioodcinkowy serial opowiada o Nicole. Młoda dziewczyna przybywa do domu rodziny Thompsonów i przedstawia się jako odległa krewna, której rodzice zginęli w tragicznym wypadku. Według jej słów została wysłana przez pracowników socjalnych do Thompsonów, żeby z nimi zamieszkać. Widzowie dosyć szybko zdają sobie jednak sprawę, że Nick kierują w rzeczywistości zupełnie inne pobudki. Jest wytrenowaną oszustką, której celem jest obrabowanie swoich rzekomych krewnych.

Cały ciężar sitcomu Netfliksa opiera się więc na dwóch sprawach. Sytuacyjnym humorze, którego źródłem są nieporozumienia między członkami rodziny i Nick oraz wyrazistości ich wzajemnych relacji. Trzeba powiedzieć wprost, że pod względem żartów „AwanturNick” ponosi spektakularną porażkę. Zwłaszcza na początku. Dawno nie miałem do czynienia z serialem Netfliksa, który przygotowałby tak tragiczny 1. epizod. Dowcipy są drętwe, sztuczne i dostarczane bez jakichkolwiek starań ze strony aktorów. A wydobywający się z głośników śmiech (podobno zarówno śmiech z puszki, jak i autentyczne reakcje widowni oglądającej na żywo) tylko pogarszają sprawę.

Pierwsze wrażenie w tym wypadku jest jednak mylne. „AwanturNick” z czasem się rozkręca.

Wraz z kolejnymi odcinkami okazuje się, że scenarzystów stać na kilka inteligentnych żartów i błyskotliwych komentarzy na temat życia w Stanach Zjednoczonych. I choć humor w żadnym momencie nie jest najsilniejszą stroną tego sitcomu, to z czasem uda mu się część osób rozśmieszyć. Ale co ratuje „AwanturNick” przed porażką, skoro nie żarty czy gagi? Opowiadana historia.

Produkcja Netfliksa zrywa bowiem z epizodycznością sitcomu. W produkcjach takich jak „Przyjaciele” czy „Jak poznałem waszą matkę” mieliśmy do czynienia z ogólną opowieścią, ale wiele odcinków można było oglądać bez żadnego kontekstu. Gdyby wymieszać część epizodów z danego sezonu, to mnóstwo osób nawet nie zauważyłoby różnicy. Tutaj jest zupełnie inaczej. Każdy odcinek „No Good Nick” wynika bezpośrednio z poprzedniego, często zaczyna się dokładnie w tej samej chwili.

netflix awanturnick recenzja

Główne role w serialu zagrali Sean Astin znany z roli Sama we „Władcy Pierścieni” i Melissa Joan Hart, czyli popularna Sabrina.

Twórcom serialu Netfliksa udało się stworzyć opowieść, która jest zaskakująco wiarygodna i aktualna. Dotyczy wychowywania dzieci, nauki odpowiedzialności i tego, czy rodzina musi być połączona więzami krwi (to chyba jakiś trend, bo w „Shazamie!” również pojawił się ten wątek). Gdy odkrywamy prawdziwe motywacje Nick, dziewczyna szybko przestaje być karykaturą oszustki, zamiast tego stając się złożoną i interesującą postacią. Jej losy w pewnych momentach potrafią nawet chwycić za serce.

REKLAMA

Nie o wszystkich bohaterach „AwanturNick” można powiedzieć to samo, bo choćby ojciec rodziny czy aktywistka Molly nie wychodzą poza zarysowane początkowo ramy. Ale i tak można być pod wrażeniem. Szczególne pochwały należą się młodej Sienie Agudong oraz Melissie Joan Hart, która kreuje naprawdę fascynujący portret współczesnej matki i żony.

Wszystko to elementy, których na co dzień nie oczekuje się od sitcomu, więc ostateczna ocena dzieła Netfliksa może sprawić niemały problem. Humor nie dorasta do klasyki gatunku, a aktorsko też dałoby się co nieco poprawić. Mnóstwo elementów można dopieścić lub napisać na nowo bez wielkich zmian w fabule. Z drugiej strony pod koniec produkcji czułem się autentycznie zaangażowany w losy bohaterów i nie mogę się doczekać 2. sezonu. Bo ma szansę być jeszcze dużo lepszy. Dlatego osobiście polecam „AwanturNick”, ale z mocnym podkreśleniem, że to serial, który wielu osobom nie przypadnie do gustu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA