REKLAMA

Berek - kompletnie pedalska literatura

Czy Wy też macie ich dość? Łażą wszędzie na te swoje demonstracje, machają kolorowymi szmatami, wykrzykują obraźliwe hasła, ubierają się w cholera wie co. A potem pretensje: jesteśmy dyskryminowani!, nam się też należy!, oddajcie wrak! itd. Bądźmy jednak szczerzy: to też są ludzie. Są tacy jak my...
...ci h e t e r o s e k s u a l i ś c i.

Berek – kompletnie pedalska literatura
REKLAMA

W tytule stoi (Ups! Łapiecie? "Stoi", hihi!): "berek". Pewnie i ty, Czytelniku, przynajmniej raz w życiu brałeś udział w tej grze. W powieści Szczygielskiego w berka bawią się Paweł i Anna - sąsiedzi zza ściany. On - dalajlama lansu, wielbiciel jędrnych dupeczek i nieporadny życiowo jak pszczółek Gucio w ogrodzie botanicznym. Ona - typowy moher, obyczajowy talib, od którego wszyscy się odwrócili. Oboje tkwią w samotności zżerani od środka przez tę samą zarazę, ale swoją niedolę zagłuszają nieustającymi kłótniami, podczas których "kurwy" i "faki" latają jak skowronki. Nie chciałbym mieszkać na przeciwko ich drzwi. Zbiegiem kilku okoliczności - jak nakazuje konwencja: niezbyt przyjemnych - wielkomiejski gej i niewykształcona konserwatystka zbliżają się do siebie.

REKLAMA

"Berek" jest wręcz inkrustowany stereotypami jak kucyk Katarzyny W. Joli Rutowicz świecidełkami. Tępa stara baba w życiu nie wyciągnie ręki na zgodę, musi zrobić to Paweł (on jest "tym dobrym"). Przerysowane elementy składają się jednak w spójną kompozycję. Każdy bohater nosi w sobie traumę, która kumulowana nieuchronnie pcha ku rozpaczy. Ponieważ "Berek" to trochę bajka (w końcu to literatura ciotowska), wielki demiurg w końcu łaskawie wpycha szczęście w ramiona Pawła i serce Anny. Może oklepany chwyt, ale cholera!, jaki wzruszający. I na tyle subtelnie podany, że nie żenuje. Na rynku literackim jest wystarczająco dużo ciotodramów i elaboratów cięższego kalibru (np. "Lubiewo" - choć niełatwe, to polecam).

Za prostymi słowami kryje się też coś głębszego. Powieść każe się zastanowić nad swoimi uprzedzeniami - i to dotyczącymi obu stron barykady. Nie jest to trudne, bo Marcin Szczygielski jest znakomitym obserwatorem i zarysował bohaterów z krwi i kości, których odpowiedniki bez problemu znajdziemy na swoim osiedlu. Dodatkowo otuleni woalką przecudownego komizmu z miejsca wkupują się w serce i rozum czytelnika. Dialogi to istny majstersztyk i aż prosiły się o interpretację aktorską. I chwała Talii za powierzenie ról Ewie Kasprzyk i Pawłowi Małaszyńskiemu. Jeśli będziecie mieli okazję zobaczyć "Berka, czyli upiór w moherze" na deskach najbliższego teatru - nie lękajcie się!

REKLAMA

"Berek" mnie przegonił, kazał się spocić, ale jak to w berku bywa - zabawa jest przednia! I w ten upalny dzień nic nie orzeźwi tak, jak lodzik na starcie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA