REKLAMA

Lata 70. (znowu) wracają. Blondie "Pollinator" - recenzja Spider’s Web

Pamiętacie jeden z hymnów lat 70., Heart of Glass? Na pewno tak. A nawet jeśli nie, to nowa płyta Blondie wam o nim przypomni.

Pollinator
REKLAMA
REKLAMA

Wielkim fanem Blondie nie jestem i nie czekałem specjalnie na ich nową płytę. Szczerze mówiąc, do niedawna nawet nie wiedziałem, że takowa powstanie. Ale z sentymentu i sympatii do ich starych płyt (oraz z ciekawości jak brzmią obecnie) sięgnąłem po ich 11 album i ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, bawiłem się nadzwyczaj dobrze.

"Pollinator" nie zapisze się może w historii muzyki, trudno też będzie dołączyć ten album do panteonu najlepszych dokonań grupy. Mimo wszystko dostarcza on naprawdę solidnej muzycznej rozrywki.

Po elektronicznych eksperymentach z poprzedniej płyty, tym razem Blondie postanowili wrócić do korzeni. Grupa zaczynała jako punkowo-new wave’owa formacja i w takim też klimacie utrzymany jest świetny kawałek otwierający płytę, Doom or Destiny. Odznacza się on hipnotyzującą wręcz melodią refrenu, żwawym tempem i zaskakuje tym, jak świetnie na wokali (pomimo przekroczonej 70-tki, nie wymawiając oczywiście) radzi sobie Debbie Harry. Już dawno nie brzmiała ona tak dobrze i szczerze mówiąc nie sądziłem, że wróci do formy.

Następny kawałek potwierdził tylko to, że utwór otwierający nie jest przyjemnym wyjątkiem. Long Time ewidentnie przywołuje motywy z Heart of Glass. Można by się w sumie przyczepić, że brzmi jak muzyczny remake ich największego przeboju, ale wywołuje on tak pozytywne emocje, że trudno mi na niego narzekać.

Podobnie jak z Fun. Ten kawałek mówi sam za siebie. Tym razem przenosimy się już w całości w rejony disco.

O ile pierwsza połowa płyty brzmi jak hołd Blondie do ich własnego brzmienia z końca lat 70., tak druga połowa stara się być bardziej otwarta na współczesne brzmienia.

Napisany m.in. przy wsparciu Sii, Best Day Ever, spokojnie może konkurować z kawałkami młodszych zespołów na letnich festiwalach muzycznych. Indie-rockowy Love Level, oparty na świetnej sekcji rytmicznej pokazuje, że grupa nadal miewa ciekawe pomysły oraz co najważniejsze, że chce się jej grać.

Słuchając "Pollinatora" nie sposób odnieść wrażenia, że płyta ta powstała właśnie z czystej chęci grania.

REKLAMA

Blondie to grupa, która swego czasu osiągnęła wszystko. Obecnie nie muszą już ani zabiegać o sławę ani eksperymentować, byleby tylko zwrócić na siebie uwagę. I ten luz doświadczonych muzyków, którzy spełnili już swoje ambicje oraz odnieśli sukcesy jest wyczuwalny praktycznie w każdej nucie jaką słyszymy na "Pollinatorze".

A poza tym, płytę tę spokojnie mogę polecić nie tylko fanom klasycznego Blondie, ale też i młodszemu pokoleniu słuchaczy, które nigdy z tą grupą nie miało za wiele do czynienia, ale lubi solidną dawkę alternatywnego rocka.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA