REKLAMA

Chciał wszystkich rozbawić, ale sam był smutny. Obejrzałam dokument o Bohdanie Smoleniu

Bohdan Smoleń bez wątpienia był jedną z najbarwniejszych postaci na kabaretowej scenie lat 70. i 80. Pokolenie pięćdziesięciokilkulatków i sześćdziesięciolatków wciąż kojarzy Bohdana Smolenia jako artystę kabaretowego ze skeczy, nierzadko wbijających szpilę ówczesnej władzy. Trzydziestokilkulatowie znają go z jajcarskich piosenek disco-polo i mają w pamięci jego rolę w "Świecie według Kiepskich", gdzie zagrał zabawnego listonosza, Edzia. O tym, jaki był Bohdan Smoleń opowiada wciągający, choć smutny dokument Ksawerego Szczepanika - "Bohdan Smoleń. W cieniu sceny".

Bohdan Smoleń
REKLAMA

Choć nazwisko Bohdana Smolenia ludzie doskonale znają, ten artysta, który zmarł w 2016 roku, przez pewien czas był nieco zapomniany. Ci, którzy oglądali "Świat według Kiepskich", kojarzą go jako listonosza Edzia, sypiącego jak z rękawa rymowankami, również tymi muzycznymi. Bo nawet i w serialu uwypuklono jego talent komediowy. Choć od zawsze Smoleń kojarzony był z humorem i kabaretem, sam w życiu nie miał lekko i nie potrafił poradzić sobie z trudami życia codziennego, ale i też z nałogami. Ale po kolei.

REKLAMA

Więcej o polskich serialach czytaj w Spider's Web:

Rozweselał innych, lecz sam był bardzo smutny.

W dokumencie Ksawerego Szczepanika "Bohdan Smoleń. W cieniu sceny" dostajemy pełną chronologię zawodowego życia Smolenia, począwszy od końca lat 60. gdzie założył razem z kolegami i koleżankami kabaret Pod Budą. To właśnie razem z nim otrzymał na festiwalu FAMA w 1972 roku nagrodę główną. Później za namową Zenona Laskowika, satyryka, aktora, artysty kabaretowego i współtwórcy kabaretu Tey przeprowadził się do Poznania, występując razem z nim. Dokument Szczepanika dokładnie przeprowadza widzów przez karierę Smolenia, jego życie prywatne oraz problemy, z którymi się zmagał, ukazując przy tym mnóstwo archiwalnych materiałów miksujących się ze współczesnymi wypowiedziami jego bliskich oraz kolegów z kabaretu, m.in. Zenona Laskowika z Tey. W zaledwie godzinnym filmie twórcy zmieścili wszystko, co potrzeba, aby zrobić dobry film, prezentując wiele twarzy Smolenia.

Mój ojciec wiedział, że chce ludzi rozśmieszać. Chce ludziom dać dobry żart, żeby się czuli dobrze i żeby się śmiali - mówi w filmie Maciej Smoleń, jeden z trzech synów gwiazdora. A skoro mowa o żartach, tych nie zabrakło w dokumencie. Twórcy zadbali o to, aby wpleść fragmenty najpopularniejszych skeczy i żartów Smolenia, z których publiczność zaśmiewała się do rozpuku. Może dlatego, że często były to dowcipy wbijające szpilę ówczesnej władzy, komentujące prześmiewczo i dosadnie rzeczywistość PRL, za co zresztą usiłowano cenzurować Smolenia.

Równie sporo miejsca co popularności Bohdana Smolenia i kabaretu Tey, w którym występował w duecie razem z Laskowikiem, reżyser poświęcił życiu prywatnemu gwiazdora. Kariera mu się bardzo udała, ale reszta niekoniecznie - mówi w filmie późniejszy menadżer Smolenia, Krzysztof Deszczyński, mając na myśli jego życie prywatne. Bo Smoleń w domu, razem z żoną i trójką synów (jeden z nich odebrał sobie życie w 1990 roku) był zupełnie inny, niż na scenie. Nie tryskał humorem i energią, był jakby nieobecny, nie tylko fizycznie, bo przecież przez to, że występował w całej Polsce, często nie było go w domu, ale również był nieobecny, gdy spędzał czas z bliskimi. Mimo że jeden z synów - Maciej wypowiada się o ojcu stanowczo w dokumencie, mówiąc o intymnych i trudnych rzeczach przed kamerami, zachowuje w tym pewną delikatność, a może nawet i czułość. W obrazie "Bodhan Smoleń. W cieniu sceny" twórcy odpowiadają na pytania, mające związek z przeszłością artysty, oraz późniejszymi, być może niezrozumiałymi zachowaniami Smolenia dla jego bliskich.

Bohdan Smoleń

Dla niektórych współpraca Zenona Laskowika i Bohdana Smolenia była toksyczna

REKLAMA

W filmie pojawia się również dość istotny wątek, jakim jest sceniczna współpraca z Zenonem Laskowikiem. Jeden z bohaterów dokumentu użył stwierdzenia, że była to toksyczna relacja, a Laskowik miażdżył słownie Smolenia, nierzadko umniejszając mu na scenie. Nawet jeśli były to żarty, ta granica w Tey mocno zacierała się. Aktualnie w czasach mocnej poprawności politycznej mogłoby to być nie do przyjęcia, jako wyśmiewanie i szydzenie z drugiego człowieka. Czy Smoleń odszedł z Tey, bo miał dosyć władzy nad nim Laskowika? A może chciał zacząć pracować na własne nazwisko? Trudno jednoznacznie na te pytania odpowiedzieć.

Dokument o Smoleniu to niejednoznaczny portret gwiazdora, próba ukazania jego trudnego życia, chorób, nałogów, osobistych problemów, wszak po stracie syna oraz żony, która zmarła rok po śmierci potomka, trudno funkcjonować normalnie. Dlatego wypowiedź jednego z bohaterów filmu, który mówi, że Bohdan był najsmutniejszym, a zarazem najweselszym człowiekiem, jest jak najbardziej trafna. Wraz z końcem filmu reżyser pokazał też działania artystyczne Smolenia, które dla jego bliskich były coraz mniej jakościowe. Mowa oczywiście o przygodzie z muzyką disco-polo w latach 90. Dla mnie film o Smoleniu, to historia o wesołku, jakiego pamiętam z dzieciństwa, który głęboko w sercu był nieszczęśliwy, a żartem chciał zdusić smutek. Warto zobaczyć tę pozycję Netfliksa, niezależnie od tego, ile macie lat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA