REKLAMA

Zła wiadomość. 2. sezon serialu Castlevania jest tylko trochę lepszy od poprzednika

Trudno mi wyrazić słowami, jak bardzo nie podobał mi się 1. sezon serialu Castlevania. Do najnowszego usiadłem, wiedząc, co mnie czeka. A jednak produkcja zaskoczyła mnie pozytywnie, ale tylko trochę.

castlevania
REKLAMA
REKLAMA

Castlevania to produkcja, która jest powiązana z serią gier wydaną pod tym samym tytułem. Starsi gracze pewnie pamiętają jeszcze produkcję z 1986 roku. Nie ma jednak dla mnie znaczenia, czy inspiracją była retro gierka, książka, komiks, czy rysunek naskalny. Znacznie istotniejsze wydaje się, czy osoba, której nie łączą z materiałem źródłowym żadne kwestie osobiste, ani odrobina nostalgii, może się dobrze na Castlevanii bawić.

castlevania  class="wp-image-217835"

Tak, pod warunkiem, że nie ma się wysokich wymagań.

Castlevania w 1. sezonie rozczarowała mnie w zasadzie na całej linii. Była wypełniona banałem, miałkość fabularną można było wytłumaczyć jedynie tym, że ta seria liczyła zaledwie 4 odcinki. Widząc te grubo ciosane charaktery, wydmuszki, które udawały bohaterów, antagonistów pustych jak kościelny dzwon pozbawiony serca, liczyłem, że sceny walk przynajmniej wynagrodzą mi zażenowanie. I cóż, było kiepsko, niezbyt imponująco i zwyczajnie nudno.

2. seria pod tym względem wypada lepiej.

Znowu będziemy obserwować losy trójki bohaterów: Trevora Belmonta, Syphy Belnades i Adriana Tepesa. Bohaterowie muszą stawić czoła Drakuli, ale zanim to uczynią, powinni znaleźć sposób, jak go pokonać. Odpowiedź kryje się gdzieś w przeszłości Trevora. Bohaterowie nie walczą wiele, mamy więc sporo czasu, aby pobyć z nimi, poznać ich motywacje, przeszłość i zobaczyć, jakie tajemnice kryją. Niestety o głównych postaciach dowiadujemy się niewiele. Jest to raczej pretekst do pokazania świata, nakreślenia historii rodu Belmontów. Tło jest tu malowane tak grubymi warstwami, że traci na tym pierwszy plan.

castlevania class="wp-image-217946"

Lepiej – przynajmniej fabularnie – sprawy mają się na dworze Drakuli.

Poznajemy jego zauszników, generałów, którzy poprowadzą inwazję. Chociaż oni sami są równie płytcy, co cały serial, tak Hector i Isaac – jedyni reprezentanci ludzi w armii potworów - zostali naprawdę świetnie zarysowani. Poświęcono im sporo czasu, pokazano historie, nadano im ludzkich rysów, chociaż w tym paskudnym świecie trudno mówić o człowieczeństwie w wymiarze moralnym. To naprawdę świetni bohaterowie, którzy udowadniają, jak wielki i niewykorzystany do końca potencjał tkwi w tym świecie.

Bohaterowie to nie jedyny słaby punkt fabularny serii.

Warren Ellis, naprawdę niezły twórca komiksowy, pisał również scenariusz do Castlevanii i niestety, to widać. Humor, który przecina brutalny świat potworów, wybuchające ciała, rozbryzgującą się krew, brzmi trochę, jakby został wyrwany z zupełnie innej opowieści. Dowcipy opowiadane przez Trevora Belmonta nie są może suche, ale nijak nie pasują do sposobu opowiadania historii. Są zresztą tak wkomponowane w dialogi, że aż rażą swoją sztucznością. I domyślam się, że w komiksowych okienkach to byłoby miłym urozmaiceniem, niezłym przełamaniem wizualnej brutalności i brudu świata.

castlevania  class="wp-image-217937"

Podobnie jest zresztą z samymi dialogami - brzmią one nienaturalnie, sztywno, koturnowo wręcz. Nikt nie zadał sobie trudu, żeby je dopasować do animacji, tchnąć w nie trochę życia, nadać im powabu. Wszystko tu jest płaskie: strach - drętwy, smutek - beznamiętny, śmiech - głuchy. Obsada głosowa niby jest niezła, bo na pokładzie m.in. Richard Crispin Armitage czy Graham McTavish, ale poza tym drugim, który wciela się w Drakulę, reszta aktorów zdaje się jedynie deklamować swoje kwestie.

Jeśli coś zrobiło na mnie pozytywne wrażenie, to jest to może kilka naprawdę mocnych scen walk. Wydaje się, że twórcy dopracowali potyczki - wyróżnia się ta w bibliotece – w najdrobniejszych szczegółach, nie skupiając się jedynie na tym, aby było krwawo.

REKLAMA

Niestety, Castlevania to serial mierny. Gdzie nie spojrzę, tam widzę niedociągnięcia, braki, skróty, nędzne rozwiązania. 2. sezon jest definitywnie lepszy, ale to za mało, aby móc go polecić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA