REKLAMA

„Cisza” to tania i fatalna podróbka „Cichego miejsca”. Widzieliśmy nowy film Netfliksa

Ally (Kiernan Shipka) wraz z rodziną ucieka za miasto, by schronić się przed atakiem śmiercionośnych nietoperzy. Widzieliśmy film „Cisza”, najnowszą propozycję Netfliksa.

cisza netflix recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Sprytnie to sobie Netflix obmyślił, tworząc krok po kroku coraz to większą sieć powiązań. Niemalże w czasie rzeczywistym budując serwis w oparciu o produkcję kolejnych serii i filmów. Analitycy streamingowego giganta na bieżąco śledzą zachowania swoich użytkowników i reagują tak szybko, jak to tylko możliwe, wprowadzając kolejne zmienne sprzyjające oglądalności ich produkcji.

Po niemałym kinowym sukcesie „Cichego miejsca” i znakomitej oglądalności „Nie otwieraj oczu” na Netfliksie jasnym stało się, że trzeba dać ludziom jeszcze więcej podobnej treści. Jako że „Ciche miejsce” nie było dostępne w serwisie, to Netflix nie musiał się przejmować tym, że „Cisza” oparta będzie praktycznie na tym samym schemacie fabularnym. W głównej roli obsadzono Kiernan Shipkę, której serial „Chilling Adventures of Sabrina” robi obecnie furorę na platformie (a więc też zwiększa się prawdopodobieństwo, że „Cisza” pojawi się w „polecanych podobnych…”).

Pozornie wszystko więc jest na miejscu i składa się w logiczną całość. Brakuje mi w tym wszystkim jednak najważniejszego – profesjonalnego modelu produkcji.

Bo niestety „Cisza” to koronny przykład jakości stającej się ofiarą na ołtarzu ilości i szybkości dostarczania treści subskrybentom.

Zresztą, czego innego można by się spodziewać po filmie, którego reżyserem jest John R. Leonetti? Przypominam tylko, że jego debiut kinowy to „Mortal Kombat: Unicestwienie”. Nie tylko najgorszy film z serii „Mortal Kombat” (a to już sztuka sama w sobie), ale też jeden z najgorszych filmów wszech czasów. Pamiętam, że nawet jako mało wymagający od filmów dzieciak, który oczekiwał po prostu kontynuacji mordobicia, byłem przerażony tym, jak słaby i głupi był ten film. Szczerze mówiąc nie wiem jakim cudem po takim potworku Leonetti nadal działa w branży i znajduje kolejne filmowe zlecenia. No, ale z drugiej strony, skoro tak marny aktor jak Jai Courtney z nieznanych mi powodów jest zatrudniany w największych widowiskach, to czemu ja się dziwię?

Ale przejdźmy do sedna, czyli samej „Ciszy”. Fabuła prezentuje się następująco. Podczas badań podziemnej jaskini zostały uwolnione odcięte od świata na miliony lat (!) zmutowane, prehistoryczne nietoperze (!!!). Szybko okazuje się, że potrafią one wyłapać nawet najmniejszy hałas, a gdy już to zrobią, rzucają się do dzikiego ataku rozszarpując na strzępy wszystko na swojej drodze. Główną bohaterką filmu „Cisza” jest Ally (Kiernan Shipka), która kilka lat wcześniej straciła słuch w wypadku samochodowym. Dziewczyna wraz z rodziną postanawia uciec za miasto, by schronić się przed atakiem śmiercionośnych nietoperzy.

Już sam opis fabuły nowego filmu Netfliksa brzmi jak historia rodem z produkcji klasy C, wygrzebanej z osiedlowej wypożyczalni kaset wideo w samym sercu lat 90.

I może jeszcze gdyby całość była dobrze wyreżyserowana oraz zagrana to dałoby się czerpać z „Ciszy” klasyczne guilty pleasure. Niestety, siermiężna ręka reżysera prowadzi tę opowieść tak nieudolnie, że można by to przyrównać do starego wagonu z zardzewiałymi kołami. Przebojem sezonu wiosennego na pewno staną się „urocze” nietoperze z „Ciszy”, oczywiście powstałe w CGI i oczywiście wyglądające tak tandetnie, jakby pochodziły z przerywnika filmowego z pierwszego Playstation.

cisza netflix

Aktorzy robią fatalne wrażenie. Kiernan Shipka nie wykonuje nawet minimum jakiejkolwiek pracy, by wiarygodnie wcielać się w osobę głuchą. Pomijam już jej ograniczoną mimikę (sceny, w których udaje płacz bądź strach są po prostu żenujące), zastanawiam się, czy portret osoby głuchej w jej wykonaniu nie jest wręcz obraźliwy dla przedstawicieli tego środowiska.

Wcielający się w ojca Ally Stanley Tucci to poniekąd klasa sama w sobie, jednak i on, prawdopodobnie przez nieudolne prowadzenie przez reżysera, wypada… dziwnie. Po jego postaci w ogóle nie widać cienia przestraszenia, niepokoju. Niedługo po tym, gdy dowiaduje się, że życiu całej jego rodziny grozi niebezpieczeństwo i wszyscy muszę się ewakuować, on sprawia wrażenie typowego amerykańskiego tatusia na wycieczce na wczasy. Sam nie wiem czy jest to bardziej temat do żartów, czy raczej do frustracji na kiepską pracę filmowców. Dopiero w drugiej części filmu zaczyna on przypominać człowieka, który rozumie dramat swojej sytuacji.

Kiepskie role i prowadzenie aktorów byłbym jeszcze w stanie znieść, gdyby nie fakt, że twórcy w ogóle nie wiedzieli, w którą stronę pokierować swój film.

cisza netflix film 2019
REKLAMA

„Cisza” zaczyna się niczym „Ptaki” Hitchcocka w wersji post-apokaliptycznej. Potem przeradza się w gorszego pod każdym względem klona „Cichego miejsca”. Po drodze zahacza jeszcze o wątek survivalowy, potem nie wiedzieć skąd i po co dostajemy wątek ze złowrogim kultem, a na sam koniec twórcy skręcają w stronę „Igrzysk śmierci”. Czyli wedle klasyki post-modernizmu – skoro wszystko już było, to opowiedzmy o wszystkim. Bez ładu i składu. Bez tematu przewodniego, kompleksowej budowy świata przedstawionego i bohaterów. Ally jest totalnie nijaką protagonistką. Jej ojciec chwilami odznacza się znikomą charyzmą, ale już reszta jej rodziny to postaci kompletnie zaniedbane.

Podobnie zresztą jak inne elementy filmowej gramatyki - logiczny scenariusz, suspens, dobrze prowadzona dramaturgia czy ekscytujący finał. „Cisza” to antyteza tego wszystkiego. W „Cichym miejscu” John Krasinski potrafił od pierwszych sekund uchwycić uwagę widza, złapać go za gardło, poruszyć. I robił to minimalnymi środkami, przez większość filmu nie korzystając w ogóle z dialogów. „Cisza” to w porównaniu z wyżej wymienionym film przegadany, banalny, pozbawiony pomysłu oraz formalnej sprawności. „Ciszę” proponuję więc ominąć w milczeniu szerokim łukiem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA