Ostatni odcinek pierwszego od 25 lat polskiego projektu Agnieszki Holland został wyemitowany w telewizji Polsat 6 grudnia 2007 roku. Hucznie zapowiadany premierowy serial z cyklu political fiction budził wielkie nadzieje na istny renesans rodzimej koncepcji serialu, znanej głównie z telenowel "M jak Miłość" czy "Na dobre i na złe". Sama Holland w wielu wywiadach stwierdziła, że obudziło się w niej sumienie obywatelskie, szczególnie po bardzo słabej frekwencji wyborczej w 2005 roku. We współpracy z siostrą i córką postanowiła pokazać zupełnie inną twarz polityki. Powstałe 14-odcinkowe dzieło nazwały "Ekipą".
Polską rządzi partia PBC (Polski Blok Centrum), a premierem jest Henryk Nowasz. Komuś jednak zależy, by Nowasz przestał pełnić tę funkcję. Wkrótce odnajduje się jego teczka SB, z której wynika, że był tajnym współpracownikiem Służb w 1968 roku. Nowasz podaje się do dymisji, a jego miejsce zajmuje debiutujący w świecie politycznym - chociaż mający już twardo sprecyzowane poglądy na temat państwa - profesor akademicki Konstanty Turski. Wraz z aktualną ekipą rządową stara się wypełniać swoją pracę. Mając świadomość, że jest odpowiedzialny za cały kraj, Turski rozpoczyna niekonwencjonalne i momentami ekstrawaganckie rządy.
Agnieszka Holland swoje reżyserskie doświadczenie zdobywała w Ameryce. Nie dość, że nakręciła mnóstwo filmów z zagraniczną obsadą i załogą producentów (jak np. "Tajemniczy Ogród", "Plac Waszyngtona" czy ostatnio "Kopia Mistrza") to miała również swój mały wkład w amerykański system kręcenia seriali (wyreżyserowała dwa odcinki "Dowodów Zbrodni"). Nabytą wiedzę postanowiła wykorzystać w "Ekipie", co doskonale widać nie tylko w technice realizacyjnej (niecodzienne ujęcia kamery, czy nawet jednobarwne światłocienie towarzyszące każdemu z epizodów), ale przede wszystkim w stylistyce.
"Ekipa" była inspirowana amerykańskim serialem "Prezydencki poker" i przyjmuje podobny sposób rozwoju wydarzeń. Akcja jest przegadana, a pojedyncze dynamiczne sceny mają kluczowe znaczenie i wokół nich obraca się cała geneza poszczególnych odcinków. Spójrzmy na epizody trzeci i czwarty, w których dochodzi do ataku terrorystycznego neonazistów na międzynarodowym festiwalu sztuki. Po pierwsze, nazwa całej akcji było chwytem wyłącznie marketingowym, gdyż z terrorystami to miało mało wspólnego. Po drugie, napięcie zbudowane na początku zaczyna opadać, ponieważ sytuacja obfituje w konwersacje, a do niczego konkretnego nie dochodzi. Większość dialogów służy jednorazowemu rozluźnieniu, natomiast te najistotniejsze pojawiają się w najbardziej nieoczekiwanym momencie i trwają zaledwie chwilę (widz nie jest w stanie - w tym natłoku słów - w odpowiednim czasie przetworzyć przekazanej informacji). Analogiczna sytuacja ma miejsce w jednym z późniejszych odcinków, w trakcie zamachu na premiera. Najbardziej kluczowy element to zaledwie chwila, a na tle rozgrywających się w serialu wydarzeń widz zapomina, co się stało kilkanaście minut wcześniej.
Na miano najlepszych odcinków zasługują te, które najbardziej odzwierciedlały podłoże polityczne "czwartej RP". Na przykład epizod 10, zahaczający o film szpiegowski, po tym jak Sarnowska zostaje zatrzymana o 8.00 rano przez ABW, czy też kończąjące serię odcinki, gdzie obywatele składają premierowi propozycję ogólnopolskiej debaty nad wycofaniem wojsk z Afganistanu. Szczególnie interesujący wydaje się być również wątek zaczynający całą serię (teczka premiera Nowasza), pojawiający się notabene bardzo rzadko i pozostawiający dwuznaczne rozwiązanie w finałowych scenach ostatniego odcinka.
W każdym serialu dochodzi jednak do momentu, kiedy poszczególne odcinki tracą dobry poziom reszty. Tak się dzieje, kiedy zamiast skupić się na obrazowaniu polityki od kuchni, wchodzi się ogromnymi czarnymi buciorami w prywatne życia rządowych VIPów. Akcja rozłazi się wtedy i staje się melodramatyczna. Rozumiem, że warto zajrzeć też w intymny świat bohaterów, aby ocenić polityka od strony życia rodzinnego, ale przypomina to raczej perypetie rodem z "M jak miłość" czy tasiemcowego "Klanu", aniżeli amerykańskiego standardu political fiction.
Zgodnie z przekonaniem większości można powiedzieć, że prawdziwa polityka jest nudna. Jeśli przyjmiemy taki tok myślenia, to serial Agnieszki Holland tak naprawdę imituje polityczną rzeczywistość. Widać ewidentne przedstawienie utopijnej wizji idealnego rządu. Niektóre postacie składają się ze stereotypowych cech charakteru, co jest szczególnie zauważalne u bohaterów pokolenia PRLu, którzy walczą o swoje własne interesy, zamiast patriotyczne służyć krajowi. Natomiast premier Turski to pragmatyczny idealista - postać tak perfekcyjna, posiadająca wszystkie pozytywne cechy dobrego zarządcy państwa (przede wszystkim troska o obywateli), że tak naprawdę chyba nie istnieje. Łazarkiewicz, Adamek i Holland najprawdopodobniej wzięły najlepsze cechy dotychczasowych premierów i połączyły je w jedno ciało. W dodatku Turski staje się jakby przykładem politycznego savoir-vivre'u, perfekcjonisty, którego nikt nie rozumie, ale i tak wiadomo, że właśnie tak powinien się zachowywać dobry polityk. Scenarzystki chcą podświadomie wykreować u widza obraz idealnego premiera, a tak naprawdę poprzez postać Turskiego pokazują swoje własne polityczne przekonania. Poza tym ekipa rządowa to bogaty wachlarz osobowości, począwszy od charyzmatycznej Aleksandry Pyszny (znakomita rola Katarzyny Herman), poprzez dziecinnego rzecznika rządu Huberta Kowerskiego, na konserwatywnym szefie kancelarii Adamie Niemcu kończąc. I jak tu się nudzić w takim towarzystwie?
Generalnie, projekt Agnieszki Holland można uznać za udany. "Ekipa" zapożycza wiele elementów z amerykańskich standardów serialowych i dzięki temu tworzy wciągającą i całkiem przystępną całość. Pierwszy sezon, pomimo paru potknięć, jest zdecydowanie warty obejrzenia, choćby po to, by sprawdzić, jak sobie radzimy w gatunku political fiction (i czasami nietrudno odszukać analogiczne sytuacje w aktualnym polskim rządzie). Jednak, mimo całkiem dobrego poziomu, notowania "Ekipy" są niskie. Polsat o godzinie emisji miał mało widzów, ale najprawdopodobniej specyficzna promocja serialu (wydawanie odcinka na dvd tydzień przed jego premierą telewizyjną) jest tu największą przyczyną takich wyników. Mimo to, szanse na drugi sezon są spore (na współtworzenie kolejnych odcinków rodzinne trio Holland, Łazarkiewicz i Adamek jest chętne), a większość pozytywnych opinii na forach internetowych być może zaważy na ostatecznej decyzji. W końcu trafił nam się dobry serial i trzeba zadbać, aby ta idea była kontynuowana.