Jak wyglądałaby polska fantastyka, gdyby nie Maciej Parowski? Aż strach szukać odpowiedzi na to pytanie. Mówimy przecież o człowieku, dzięki któremu Andrzej Sapkowski zdecydował się napisać "Wiedźmina". Mówimy przecież o człowieku, bez którego rodzimy fandom prawdopodobnie by nie zaistniał. Jego niesamowitą historię przybliża dokument "Fantastyczny Matt Parey", który wylądował w serwisie Netflix.
OCENA
Maciej Parowski nazywany jest ojcem chrzestnym polskiej fantastyki, albo nawet szerzej - ojcem polskiej popkultury. Chociaż nigdy nie został pełnoetatowym pisarzem, fani (ci starsi w szczególności) wymawiają jego nazwisko z czcią, ustawiając go w jednym rzędzie z Januszem Zajdlem czy Andrzejem Sapkowskim. Zawsze gdzieś krył się gdzieś tam z tyłu za wielkimi literatami, pomagając innym osiągnąć mistrzostwo, najpierw jako redaktor działu polskiego "Fantastyki", a potem jako redaktor naczelny "Nowej fantastyki". Stał się w ten sposób postacią kultową, której fenomen przybliża nam dokument Bartosza Paducha.
"Fantastyczny Matt Parey" zaczyna się od momentu, w którym Parowski zakochał się w literaturze fantastycznej. Paduch pośpiesznie, acz skutecznie zarysowuje kontekst tamtych czasów, dzięki czemu fantastyka jawi się nam jako sposób na ucieczkę od szarzyzny komunistycznej rzeczywistości. "To, co na zewnątrz jest szare, u nas jest kolorowe" - słyszymy w jednej z licznych komiksowych wstawek. Bo reżyser przemawia do nas ukochanym językiem bohatera dokumentu. Językiem popkultury.
Na Spider's Web dużo piszemy o fandomie:
Fantastyczny Matt Parey - recenzja dokumentu
Parowski był nie tylko redaktorem, ale też scenarzystą komiksowym - jest jednym z autorów kultowego "Funky Kovala" i to z jego inicjatywy powstały komiksowe adaptacje "Wiedźmina". Paduch wykorzystuje ten fakt, żeby atakować nas kolejnymi kolorowymi kadrami, nadając tym samym swojemu bohaterowi rysów komiksowego herosa. Gdyby nie to "Fantastyczny Matt Parey" byłby po prostu zbiorem gadających głów kolejnych literatów wspominających zmarłego w 2019 roku przyjaciela. A tak, dzięki misz-maszowi popkulturowych poetyk, dostajemy opowieść dynamiczną i stylową.
"Fantastyczny Matt Parey" to opowieść kameralna, osobista, intymna. Paduch wraz z zaproszonymi przed kamerę gośćmi przeprowadza nas tu przez kolejne etapy kariery Parowskiego. Sapkowski wspomina, jak trafił na ogłoszony przez niego konkurs i postanowił wysłać na niego "Wiedźmina". Marek Oramus i wielu innych literatów opowiada, jak wyglądała z nim współpraca, że jako redaktor w "Fantastyce" potrafił kreślić całe opowiadania, każąc zmieniać, poprawiać, przesuwać kolejne fragmenty. Rysuje nam się portret człowieka tyleż genialnego, co skromnego. Usłyszymy tu, jak próbował swoich sił w literaturze, ale wycofał się po negatywnych opiniach na temat "Twarzą po ziemi". "Jak to jest zabić w sobie pisarza?" - pyta go Łukasz Orbitowski we fragmencie swojego programu. "Inni byli ode mnie lepsi" - odpowiada sam zainteresowany.
"Fantastyczny Matt Parey" to pomnik postawiony Parowskiemu. Nie cały zostaje pokryty brązem, bo ktoś tu wspomni, że podpisał lojalkę (miał swoje powody!), żona zasugeruje, że przez poświęcenie pracy nie miał czasu dla rodziny, a Orbitowski pół żartem, pół serio zapyta, czy to dzięki niemu polska fantastyka jest konserwą. To wciąż jednak portret wyidealizowany, gdzie niewpuszczenie bohatera na pokaz "Gwiezdnych wojen" staje się policzkiem wymierzonym całemu fandomowi. Polscy fani do dzisiaj nie mogą tego ścierpieć bardziej niż "Ostatniego Jedi".
Fantastyczny Matt Parey przedstawia nam takiego Parowskiego, jakiego chcielibyśmy widzieć.
Jako osobę bezgranicznie zakochaną w fantastyce, człowieka pełnego pasji i przyjaciela... WSZYSTKICH! Nawet wspominając o jego konflikcie z fandomem w latach 90., nie da się przecież mówić o nim inaczej. Nie bez powodu Tomasz Bagiński nazywa go w jednej ze swoich wypowiedzi "klejem społeczności". Bo chociaż główną oś narracyjną wyznaczają losy tytułowego bohatera, on sam tak naprawdę Paducha nie interesuje. Reżyser chce nam opowiedzieć o jego wpływie na ludzi, o jego zasługach dla fantastyki, o jego - naprawdę - niezwykłych mocach zjednywania sobie ludzi.
Na ekranie zobaczymy autorów wywodzących się z różnych środowisk, z różną wrażliwością, z różnym dorobkiem, o różnych poglądach. Nie jestem pewien, czy wszyscy podaliby sobie w rzeczywistości ręce, a tutaj przemawiają jednym głosem. Głosem, sprecyzujmy, wielbiącym Parowskiego, który łączył ich wszystkich pod szyldem "Fantastyki". Ten fantastyczny Matt Parey staje się dzięki temu sumą kolejnych znaczeń i kontekstów, a Paduchowi wychodzi dokument opowiadający o czasach świetności polskiej fantastyki. Jest to produkcja tak przesączona nostalgią, że łatwo przymknąć oko na te dziaderskie narzekania, jak to fandom wygląda dzisiaj inaczej niż kiedyś. W żadnym bowiem momencie nie fałszuje. Zawsze gra szczerze i z całego serca. Dlatego nawet jeśli nazwisko tytułowego bohatera do tej pory wam się o uszy nie obiło, po seansie i tak za nim zatęsknicie.
"Fantastyczny Matt Parey" wylądował już w serwisie Netflix.
Tekst został zaktualizowany.