Nowy sezon Fargo pokazał nam już swoich bohaterów, a w tym tygodniu poznaliśmy ich nieco bliżej. Ewan McGregor wypada fenomenalnie zarówno jako Ray jak i Emmit Stussy. Momentami bawi do łez. Nie kradnie jednak całego show i daje się wykazać również innym aktorom.
OCENA
W tekście mogą znaleźć się spoilery z Fargo S03E02.
Fargo po raz kolejny przedstawiło widzom nową i niepowiązaną z poprzednimi rozdziałami historię. Komediowy kryminał prosto ze skutej lodem Minnesoty od samego początku wciąga jak bagno, chociaż minęło już wrażenie świeżości.
Noah Hawley sięgnął po sprawdzone archetypy, ale aktorzy tchnęli w nowe postaci tyle życia, że recykling motywów nie przeszkadza.
Ewan McGregor odnalazł się w Fargo jak ryba w wodzie i najwyraźniej świetnie się bawi.
W zeszłym tygodniu poznaliśmy dwójkę braci, z których obu gra ten sam szkocki aktor. Jedną z postaci jest ułożony biznesmen Emmit Stussy, który wydaje przyjęcie w nienagannym białym garniturze. Ray Stussy to jego całkowite przeciwieństwo. W dodatku rodzeństwo jest od lat zwaśnione i ich konflikt zapowiada się na centrum fabuły tego sezonu.
Wąsaty i niechlujny Ray pracuje jako kurator, a jedna z jego podopiecznych jest jednocześnie jego narzeczoną. Za hobby obrał sobie grę w karty i jeździ rozpadającą się corvettą. Samochód ma niebagatelne znaczenie. Po odebraniu w spadku kolekcji znaczków wymienił ją na to auto, które przypadło w udziale bratu. A to właśnie dzięki tym znaczkom Emmit zbił fortunę.
McGregor portretuje obie postaci, ale momentami można zapomnieć, że tak naprawdę... rozmawia sam ze sobą.
Emmit i Ray różnią się pod względem nie tylko charakteryzacji, ale przede wszystkim charakteru. Pierwszy z nich jest na pozór pewny siebie, ale widać jego nieporadność w kontaktach z mafią, od której kiedyś pożyczył pieniądze na uratowanie firmy. Scena, w której próbuje konspiracyjnie chować się we własnym gabinecie, w którym za ściany robią przezroczyste szyby, była przekomiczna.
Ray z kolei nie jest najostrzejszym narzędziem w szopie, ale jego narzeczona ma za to głowę na karku. Nikki to bardzo silna postać kobieca, która mnie mocno zaskoczyła. Wbrew moim obawom nie wykorzystuje swojego kuratora. Wygląda na to, że naprawdę darzy go uczuciem, świetnie się z nim dogaduje i planuje z nim wspólną przyszłość.
Niewiele było potrzeba, by udało jej się namówić Raya na zrobienie czegoś głupiego.
Sprawa Maurice'a męczy mężczyznę, ale jego wyrzuty sumienia zabija Nikki, przypominając mu o czekającym ich ważnym turnieju. W swojej przenikliwości widzi jednak, że konflikt z bratem nie daje jej partnerowi spokoju i dochodzi do jednego słusznego wniosku: ten ostatni znaczek muszą ukraść sami.
Nietrudno zgadnąć, że Ray zajmujący brata rozmową nagle uzna, że tak naprawdę braterska miłość jest dla niego ważniejsza niż satysfakcja z wykradzenia mu tego nieszczęsnego znaczka. Oczywiście gdy zacznie mu ta myśl kiełkować będzie już za późno. Niespodzianka od Nikki jeszcze bardziej nadwyręża relację braci.
Scena, w której errand boy Emmita wyjaśnia Rayowi, że ma zerwać kontakty z bratem była przezabawna.
Panowie ewidentnie się nie lubią. Ewan McGregor idealnie odegrał scenę, w której najpierw jego bohater bagatelizuje poważne słowa swojego rozmówcy urywając zdanie w połowie, bo zabrakło mu języka w gębie. Na odchodne wyciąga z kieszeni gest środkowego palca i pokazuje rozmówcy, co myśli na temat jego sugestii by nie kontaktował się z Emmitem.
Emmit ma zresztą spore problemy ze swoją firmą. Gangsterzy coraz śmielej ingerują w jego interesy. Zaczęło się od prania pieniędzy, a teraz przywożą na jego teren TIR-y o nieznanej zawartości. Razem ze swoim współpracownikiem nie mają żadnego pomysłu na to, ja rozwiązać tę sprawę, a ich nowy partner o popsutych zębach jest w swojej uprzejmości wręcz przerażający.
Nie musieliśmy też długo czekać na kolejnego trupa.
Fargo to od zawsze komedia pomyłek, w której zwykle większa część obsady pod koniec sezonu gryzie piach. Spodziewam się, że podobnie będzie i tym razem. Jak na razie zginęli tylko statyści, a nieszczęśnik z tego odcinka pewnie szybko zostanie zapomniany. Nie można tego jednak powiedzieć o pewnym Stussym, który zginął przez zbieżność nazwiska z głównymi bohaterami.
Zahaczając o ten wątek, Fargo pokazało nam kolejny dzień z życia Glorii, czyli przykładnej policjantki i przybranej córki starego Stussy'ego zamordowanego w pierwszym odcinku. Zaczęła grzebać w książkach szukając informacji na temat tego, z jakiego powodu ktoś mógł chcieć zabić jej ojczyma. Widz oczywiście wie, że nic konkretnego tam nie znajdzie.
Jestem jednak przekonany, że Gloria natrafi na trop czegoś zupełnie innego.
Jak na razie Fargo mimo wszystko wyhamowało i wykorzystano drugi odcinek by nieco zarysować relacje pomiędzy bohaterami. Scenarzyści powoli rozstawiają na szachownicy kolejne pionki, ale niedługo przyjdzie pora na wywrócenie całej planszy do góry nogami.
Mam nadzieję, że kolejne odcinki pokażą nam niespodziewane zwroty akcji i jeszcze kilka głupich zbiegów okoliczności. Oby tylko Ray i Nikki utrzymali się w grze jak najdłużej, chociaż znając Fargo za chwilę wplączą się w taką kabałę, że nawet deus ex machina ich z niej łatwo nie wyciągnie...