Fargo jest jednym z moich ulubionych seriali. Otwarciem trzeciej serii Noah Hawley utwierdził mnie w przekonaniu, że jest genialnym twórcą. Nowa historia zaintrygowała mnie od pierwszych kilku scen, a realizatorsko epizod o tytule The Law of Vacant Places to, jak się spodziewałem, najwyższa półka.
OCENA
Serialowe Fargo bardzo luźno bazuje na filmie braci Coen z 1996 roku o tym samym tytule. Fabularnie osadzone jest w tym samym uniwersum. Kolejne sezony nie są jednak powiązane z poprzedzającym je filmem i same ze sobą. Każda seria tej antologii prezentuje zamkniętą historię. Wszystkie utrzymane są w tym samym klimacie morderczej komedii pomyłek.
Bohaterów kolejnych odsłon łączy przede wszystkim miejsce akcji, czyli pokryta śniegiem Minnesota.
Trzeci sezon Fargo przedstawia zupełnie nową grupę postaci, a w tychże rolach osadzono - po raz kolejny - fenomenalnych aktorów. Akcja rozgrywa jest niemal współcześnie, bo w 2010 roku. W rękach bohaterów mówiących charakterystyczną gwarą widać już smartfony, ale ich świat nadal żyje w oderwaniu od rzeczywistości wielkomiejskich ośrodków.
W samym Fargo i okolicznych miasteczkach ludzie żyją spokojniej. Nie zatracają się w pogoni za karierą. Są w dużej mierze prostolinijni i tacy... swojscy. Noah Hawley pokazuje nam urywki z ich życia, w tym trapiące ich dylematy i piętrzące się przed nimi problemy. Jak zwykle patrzymy wgłąb tych nieco mniej szlachetnych ludzi, którzy mają różne grzeszki na sumieniu.
Fargo w trzecim sezonie postawiło na Ewana McGregora... i to dwukrotnie.
Temu samemu aktorowi przypadło w udziale odegranie dwóch braci, pomiędzy którymi narasta konflikt mający swe korzenie w odległej przeszłości. Nie da się jednak ich pomylić na ekranie, bo obie kreacje nie mogły bardziej się od siebie różnić pod względem charakteryzacji i nadanej im osobowości.
Pierwszym z rodzeństwa, którego poznajemy, jest Emmit Stussy. To ułożony i powszechnie lubiany dżentelmen w białym garniturze, któremu udało się właśnie wyprowadzić na prostą firmę. Drugim jest nieokrzesany Ray Stussy. Dość powiedzieć, że nie jest najostrzejszym narzędziem w szopie.
Emmit rozwija biznes i wydaje wystawne przyjęcia, podczas gdy Ray jeździ rozlatującym się autem i pracuje jako kurator.
Ray to nie urzędnik z powołania. Nie stroni od conajmniej wątpliwych moralnie decyzji. Brakuje mu co prawda nieskazitelnej moralności, ale ma w sobie przynajmniej resztki instynktu samozachowawczego. Jest świadom swoich ograniczeń, ale też łatwo nim sterować co inni skwapliwie wykorzystują.
W głębi duszy Ray jest sfrustrowany tym, że nie powiodło mu się w życiu. Na domiar złego jest przekonany, że to z powodu brata musi spędzać czas na wysłuchiwaniu historii ludzi o jeszcze niższym statusie społecznym od niego i odbieraniu od nich pojemników z moczem.
Nie trudno się domyślić, że to będzie ogniem zapalnym konfliktu, a reperkusje jednej głupiej decyzji Raya będziemy oglądać przez kolejne tygodnie.
W obu rolach Ewan McGregor wypada bardzo przekonująco i udało mu się nie rozmienić na drobne portretując nie jednego, a dwóch bohaterów. Jak na razie więcej czasu spędziliśmy z Rayem i jego dziewczyną Nikki - która nie jest tak jednowymiarowa, jak można było się spodziewać - i to on wydaje się ciekawszym z dwójki. Nie wątpię jednak, że Emmit jeszcze nas zaskoczony.
Pozostali bohaterowie nowej serii też są wyraziści i ciekawi. Jeśli jednak zacząć to przesadnie analizować, to tak naprawdę wykorzystano te same archetypy, co poprzednio. Mamy biznesmena mającego konszachty z typami spod ciemnej gwiazdy i rzezimieszka o niezwykłym farcie. Nie zabrakło kolejnej zasadniczej pani policjant i silnej kobiety kierującej swoim mężczyzną.
Hawleyowi udało się przy tym stworzyć odcinek, który wykorzystując znajome motywy uderza w bliskie sercom widzów struny nie powodując podczas seansu wrażenia wtórności.
The Law of Vacant Places to kolejny rozdział komedii pomyłek z morderstwem w tle, więc trupa nie zabrakło i tym razem. Po raz kolejny obserwujemy bohaterów, którzy w wyniku nieszczęśliwego splotu wypadków orientują się, że mają krew na rękach. Pozornie niewinna sytuacja szybko wymyka się spod kontroli.
Cały świat wokół bohaterów nagle zaczyna się przewracać niczym domino. Nikt prócz widza nie jest w stanie połączyć ze sobą kolejnych wydarzeń. Wiedząc co się tak naprawdę stało po raz kolejny obserwowałem ludzi jak we mgle. Doskonale zdaję sobie też sprawę, że od teraz będzie już tylko gorzej.
Fargo zachwyca. Nie tylko w kontekście scenariusza.
Nowa intryga jest ciekawa i jak zwykle wciąga, ale to nie jedyna zaleta serialu. Noah Hawley dał się poznać jako wybitny twórca. W tym roku dostaliśmy już od niego fenomenalny Legion, a The Law of Vacant Places również pod względem zdjęć i montażu to najwyższa liga.
Mam ogromną nadzieję, że pozostałe odcinki trzeciej serii Fargo utrzymają poziom. Otwarcie zarysowało nowych, ciekawych bohaterów i rozstawiło ich na szachownicy. Pierwsze pionki zbito i zgodnie z duchem serialu teraz akcja będzie tylko przyspieszać, aż do nieprawdopodobnego finału.
Scenarzyści rzucili widzom kilka różnych tropów, ale, jak to u Hawleya bywa, na razie ciężko stwierdzić, dokąd to wszystko zmierza. Nie mogę się teraz doczekać, by odkryć w jakim kierunku podąży opowieść i jaki obrazek zobaczymy po złożeniu w całość wszystkich puzzli.