Nawet najwięksi fani będą mieć dość Star Wars. Twórcy Gry o tron zrobią kolejne filmy, a w drodze są już seriale
To już pewne. Myszka Miki będzie drenować markę Star Wars bez umiaru. Trwają już prace nad kolejną serią filmów w uniwersum Gwiezdnych wojen, za które odpowiedzialni będą twórcy Gry o tron. Innym torem prowadzone są prace nad produkcjami na mały ekran.
Disney po przejęciu praw do marki Gwiezdne wojny grał bardzo bezpiecznie. Przez lata miarowo budował napięcie wokół nowej trylogii, która kontynuuje historię rodu Skywalkerów. Korporacja zapowiedziała też nowy projekt w postaci trzech spin-offów skupiających się na znanych bohaterach.
Na sześciu nowych filmach debiutujących raz do roku cykl Star Wars się oczywiście nie skończy.
Na chwilę przed premierą Ostatniego Jedi przedstawiciele Disneya ogłosili dwa nowe projekty w uniwersum Star Wars. Jednym z nich jest trylogia o zupełnie nowych bohaterach, której reżyserem zostanie Rian Johnson. Drugim jest zaś wyczekiwany od dawna serial aktorski.
Na temat tych projektów nie wiemy jeszcze nic konkretnego, ale po zaledwie dwóch miesiącach zostaliśmy zbombardowani kolejnymi niesamowitymi doniesieniami. Powstają już nie jedna, a dwie nowe serie gwiezdnowojennych filmów i nie jeden, a kilka seriali w uniwersum Star Wars.
Kolejną serię filmów Star Wars nakręcą twórcy Gry o tron.
To nie żadna plotka. Zapowiedź nowego projektu pojawiła się w witrynie StarWars.com. David Benioff i D.B. Weiss po zakończeniu swojej przygody w Westeros napiszą scenariusz i wyprodukują kolejną serię filmów Star Wars. W zapowiedzi podkreślono, że to nie jest ten sam projekt, co trylogia Riana Johnsona.
Kathleen Kennedy, czyli szefowa Lucasfilmu, jest zauroczona pracą obu panów przy Grze o tron. Przekonuje, że są „jednymi z najlepszych współczesnych opowiadaczy historii”, którzy potrafią dobrze zajmować się „złożonymi bohaterami, głębią historii i bogactwem mitologii”.
Prace nad swoim projektem David Benioff i D.B. Weiss - którzy są „nieco przerażeni” spoczywającą na nich odpowiedzialnością - rozpoczną najwcześniej w 2019 roku. Z nowym projektem ruszą dopiero, gdy skończą ostatni sezon Gry o tron dla HBO.
Co ciekawe, showrunnerzy największego hitu HBO będą zajmowali się filmami, a nie serialem.
Disney nie zatrudnił telewizyjnych wyjadaczy do produkcji telewizyjnej skrojonej na telewizyjne ekrany. Bob Iger potwierdził jednak, że jego firma pracuje nad „kilkoma” serialowymi projektami w tym uniwersum. Mają trafić na zapowiadaną od dawna nową platformę Disney VOD.
Disney nie ma jednak dla nas żadnych konkretnych informacji. Umowy z twórcami nie zostały jeszcze sfinalizowane. Biorąc pod uwagę zapowiadany termin startu nowego serwisu wideo na żądanie na koniec 2019 roku, już niedługo powinny pojawić się pierwsze szczegóły.
Widać jak na dłoni, że Disney nie ma już żadnych hamulców.
Przebudzenie Mocy można nazwać remakiem Nowej nadziei. Pierwsze Gwiezdne wojny od Disneya miały za zadanie rozbudzić zainteresowanie Odległą Galaktyką. Korporacja przestaje jednak grać zachowawczo i zaczyna eksploatować nabytą przez siebie markę, której zakup już się zresztą zdążył zwrócić.
Pierwszy spin-off o tytule Rogue One ukazał nam znane uniwersum ze świeżej perspektywy. The Last Jedi, czyli ósmy epizod podzielił fanów dyskusyjnymi zabiegami fabularnymi. Kolejny spin-off o młodym Hanie Solo opowie na nowo historię młodości jednego z najpopularniejszych fikcyjnych kinowych bohaterów.
Z zapowiedzianych lata temu filmów enigmą pozostają jeszcze dwa.
Dziewiąty epizod będzie finałem historii Rey i Bena Solo, aczkolwiek jego fabuły nie sposób przewidzieć. Trzeci spin-off nie ma jeszcze tytułu, ale sporo przemawia za tym, że Ewan McGregor ponownie wcieli się w Obi-Wana Kenobiego. To jednak nie przeszkadza Disneyowi szastać zapowiedziami kolejnych projektów.
Jako wieloletni fan Sagi jestem tym równie podekscytowany, co przerażony. Co prawda w przypadku Marvela właścicielom marki udaje się wbrew obawom zachowywać umiar, ale już jeden gwiezdnowojenny film rocznie to dość sporo. Kilka serii realizowanych jednocześnie? To brzmi jak klęska urodzaju.
Trzymam się jednak nadziei, że Disney nie przedobrzy i nie obrzydzi widzom jednego z największych popkulturowych fenomenów. Jak na razie zaangażowane w projekt nazwiska dają nadzieję na to, że tak się nie stanie.